A może, to morze, wstydzić się powinno za was żeglarze?

Kategorie Znowu Dobroniak

Czytam sobie wiadomości z Polski i trafiam na:

 

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/gdynia_znamy_zwyciezcow_the_culture_2011_tall_ships_regatta_209148-1–1-d.html

 

Wszystko fajnie. Lead nawet zadowalający, ale potem już nie jest fajnie. Co widzimy? Dostajemy na pierwszy rzut info o tym, że dwa polskie żaglowce są w pierwszej trójce rozegranych regat międzynarodowych. Mir oraz Dar Młodzieży – w sumie oba takie same, oba budowane w jednej stoczni, oba za czasów przyjaźni socjalistycznej. Oba tak samo szybkie, oba znane na całym świecie.

Jako trzeci przypływa Fryderyk Chopin, ostatnio również raczej bardziej niż mniej znany. Jest od zwycięzców dużo mniejszy. Samo to, że przypłynął jako trzeci jest sukcesem. Jednak w cytowanej informacji nie ma żadnej o tym wzmianki, poza leadem. Nie przeczytamy o tym, że załoga FC brała udział w defiladzie, nic. Nie dlatego, że ktoś ją pominął. Nie nie. Wiadomość jest raczej porządnie napisana. Problemem jest raczej to, że chyba jednak tej reprezentacji z Chopina nie było na defiladzie. Nie przeczytamy o tym, jak to Chopin walczył o to trzecie miejsce. Nic. Przez cały tekst czytamy o „całym świecie” tylko nie ma Chopina. Po prostu przypłynął i koniec. Dobił do kei i rączki umyte.

Dziwi mnie, dlaczego taki sukces nie jest w pełni wykorzystywany? Grzech zaniechania? Po prostu nie rozumiem.

Żaglowiec został kupiony przez prywatną firmę. Teoretycznie powinien być nastawiony na zarabianie pieniędzy. Nawet jeśli będzi używany charytatywnie, to musi mieć reklamę. Chyba, że jego jedynym donatorem będzie jego właściciel. W sumie jeśli tak, to spoko. Kto bogatemu zabroni?

Ale jeśli żaglowiec ma zarabiać na siebie, to musi się pojawiac na tzw. łamach. Jakkolwiek.

Do tej pory miał dobry pijar. Mimo tego, że stracił w zeszłym roku dwa maszty. Mimo, że remont się przeciągał. Mimo całą resztę innych mniej lub bardziej ważnych spraw i powodów. Statek był oczekiwany w Polsce. Media oczywiście podsycały „napięcie” ale ja osobiście nie widzę w tym nic złego czy niedorzecznego.

Niestety część żeglarzy zapewne widzi. Niestety pośród polskich żeglarzy pokutuje etos. Nie można sobie popływać dla przyjemności. Trzeba przeżyć męską przygodę. Podarte żagle, połamane maszty, wywrotki i jazda po bandzie. Najlepiej gdy jest zajebiście przejebane na morzu, bo jak będzie zbyt spokojnie, to nie będzie o czym opowiadać w tawernach i nie będzie można podgrzewać tego „pieprzonego narodowego żeglarskiego etosu”. Nie będzie na co wyrywać laski. No i co inni powiedzą?

Ja wiem, że w czasach komuny o wszystko było trudno i żeglarstwo to było mega wyzwanie, bo niemal wszystko trzeba było robić samemu. Ale te czasy już minęły. Nie dla wszystkich of course. Dla niektórych żeglarzy dalej pozostanie etos. Połamane maszty, pływanie prosto w burze, podarte żagle i ogólna niechęć do wszystkiego i do wszystkich co na lądzie. Dla polskiego żeglarza czasem to wyznacznik doświadczenia. Prawdziwy żeglarz nikogo nie lubi – chyba nawet sam siebie.

Dla kolegów zza zachodniej granicy takie zachowanie, to raczej brak doświadczenia. Żaden doświadczony żeglarz nie wyjdzie w złą pogodę w morze. Oczywiście w ekstremalnie złą. Dla rodzimego żeglarza będzie to często raczej objaw braku odwagi, a dla np. Brytyjczyka po prostu głupota. „Lepszy mało odważny żeglarz, jak martwy żeglarz”.

 

Bo odbiegłem od wątku.

Żeglarstwo będzie tylko wtedy istnieć, jeśli będą pieniądze. Czarów nie ma. Te pieniądze trzeba albo dostać albo zarobić. Same się nie zarobią. Same się też nie dostaną. A nawet jeśli ktoś da, to będzie chciał mieć z tego jakąś korzyść. To żeglarze muszą zadbać o to, żeby był dobry pijar i żeby „tabuny ludzi” chciały pływać.

Ostatnio na jednym z forów żeglarskich czytałem, jak to sobie doświadczeni żeglarze wyliczali na ilu mieszkańców Polski wypada jeden polski żaglowiec. Wyszło około 9mln na jeden. Dlaczego zatem tak trudno zapełnić wszystkie koje na wszystkich rejsach na przeciętnym polskim żaglowcu?

Jeśli nikt nie chce na nich pływać, to nawet te kilka które mamy, to za dużo. Fajnie, że pojawił się ostatnio kolejny S/Y Kapitan Borchardt. Bardzo fajnie. Zobaczymy jak sobie poradzi z reklamą.

Kończąc.

Większość „ludzi morza” narzeka na przykład na kapitana Baranowskiego. Że za medialny. Że za dużo skupia na siebie uwagi. Że cały czas chce jakieś pieniądze. Że ciągle pływa. (sic!) Ale dlaczego nie ma refleksji, że dzięki temu panu, czy go lubić za aparycję czy nie, pływa pod polską banderą kilka fajnych łajb? Pogoria, Chopin, Lady B, Polonez czy kilka innych. I jeszcze jedna tajemnica. Dlaczego na rejsach organizowanych przez Baranowskiego zawsze trudno jest o koje? Dlaczego pokład jest zawsze pełen?

Dzięki temu facetowi niektórzy w ogóle dowiedzieli się co to jest żeglarstwo.

A wy, „doświadczenie żeglarze” coście zrobili, oprócz kilku flaszek rumu? Coście zrobili dla szeroko pojętego żeglarstwa oprócz tego, żeby wam było wygodnie?

No co?

Idąc śladem żeglarzy, tych co liczyli Polaków i żaglowce, można też policzyć w inną stronę. Polaków jest kilkadziesiąt milionów. Żeglarze to nawet nie jest promil społeczeństwa. Społeczeństwa kraju, które od 1918 roku ma praktycznie nieograniczony dostęp do morza. Wstyd? Wina Tuska?

 

A może, to morze, wstydzić się powinno za was żeglarze?

 

 


Leave a Reply