Oczy Polaków żyjących w UK skierowane są ostatnio na ojczyznę i to, co się w niej dzieje. Lepiej być może byłoby gdyby czasem zerknąć na miejsce swojego zamieszkania pomimo tego, że od dziesięciu lat mówicie sobie, że jesteście tutaj na chwilę.
A dzieją się ciekawe rzeczy. W 2016 roku na dwóch lotniskach w Wielkiej Brytanii, w Manchesterze i na Heathrow, zupełnie legalnie, ze wszystkimi prawami brytyjskiej policji, będą stacjonowały jednostki amerykańskie. Będą uzbrojone i będą kontrolowały pasażerów zmierzających do USA. Wszystko po to, żeby już tu na miejscu, w Europie, zlikwidować ewentualne zagrożenie ze strony islamskich fundamentalistów. Żeby nie było, że coś przekręcam, to uzbrojone patrole będą rodem z US Border Guards, czyli amerykańskiej straży granicznej.
Mało tego. Amerykańska straż graniczna będzie miała status dyplomatyczny, zatem nie będzie podlegała prawu brytyjskiemu.
Oznacza to, że nawet jeśli taki „Amerykanin-szybka-rączka” zastrzeli kogoś w UK, nie poniesie żadnej odpowiedzialności karnej. Bez względu na to czy strzelał zasadnie, czy bezzasadnie.
Wszystko na podstawie umowy brytyjsko-amerykańskiej, która wzbudza wśród Brytyjczyków coraz większe kontrowersje. Wśród zwykłych Brytyjczyków, Amerykanie są postrzegani trochę jak Rosjanie przez Polaków – niezbyt przyjaźnie. Stąd też pewnego rodzaju dystans do „amerykańskich dobrodziejstw”. Można powiedzieć, że Amerykanie są trochę jak przysłowiowi „bloody French”, jak czasem Anglicy określają swoich sąsiadów po drugiej stronie kanału.
Z resztą sama nazwa kanału pokazuje jak bardzo sąsiedzi są podzieleni. Dla Francuzów, to po prostu La Manche, czyli „kanał”. Brytyjczycy używają patriotycznie nazwy Kanał Angielski. Podobnie jest z najwęższym miejscem na kanale pomiędzy Dover a Calais. Na geografii uczyliśmy się, że to Cieśnina Kaletańska jednak dla Francuzów będzie to Pas de Calais, czyli Przejście Calais, a dla Brytyjczyków będzie to Strait of Dover, czyli Cieśnina Dover. Mieszkańcy Wysp Brytyjskich tutaj wygrywają wojnę o nazwy, ponieważ na wszystkich mapach morskich używa się nazw angielskich, zatem cieśnina określana jest mianem miasta w Kent, leżącego najbliżej Francji – taka dygresja.
Wracając do tematu:
Brytyjczycy coraz bardziej zacieśniają swoją współpracę ze Stanami. Już kilka lat temu, podjęto decyzję o tym, że brytyjska służba ochrony wybrzeża zostanie sprywatyzowana, a służbę po niej przejmą firmy prywatne. Nie jest tajemnicą, że najlepiej przygotowani do takich działań są Amerykanie i to oni będą niedługo strzec brytyjskiego wybrzeża.
W Polsce rozgorzała jakiś czas temu dyskusja nad kontrowersyjnym zapisem o tym, że służby innych krajów będą mogły działać na terenie Polski. Rozumiem obawy, jednak takie zapisy są potrzebne choćby w celu usprawnienia pracy policji krajów sąsiadujących z Polską. Poza tym te zapisy są dwustronne. Jeśli czeska policja może działać na terenie Polski, tak samo polska policja może działać na terenie Czech. I to nie jest tak, że nagle Czesi wjadą do nas i będą prowadzić jakieś śledztwa i aresztować ludzi, ale jeśli na przykład prowadzą pościg za kimś, kto z terenu Czech przejedzie na teren Polski, będą mogli dalej kontynuować pościg na terenie Polski. Tak to rozumiem. Nie boję się, że nagle zupełnie legalnie zostaniemy najechani przez służby Niemiec, Czech, Słowacji i Litwy – umowa dotyczy krajów członkowskich UE. Bez podobnej umowy w USA nigdy skutecznie nie mogłoby działać FBI, ponieważ prawo stanowe jest inne dla każdego stanu a FBI nie ogranicza działań do jednego stanu, a jest „ponadstanowa”.
I mógłbym tak w nieskończoność, tyle, że strona mi się kończy, a jeszcze nie wspomniałem o TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership), która jest milion razy groźniejsza dla krajów Europy niż sławetne ACTA. Ale to już temat na kolejny felieton…
You must be logged in to post a comment.