B.O.K – Labirynt Babel

Kategorie Czytam Słucham Oglądam
Labirynt Babel - Cooltura nr 556 str. 1
Labirynt Babel – Cooltura nr 556 str. 1

Nie jest prosto pisać o albumie, którego do końca się nie rozumie. Teksty Bisza są tak rozbudowane, że żeby połapać się we wszystkich follow-upach, trzeba przeczytać mnóstwo książek, a jeszcze więcej czasu poświęcić, żeby zrozumieć to, co się przeczytało…

Dlaczego piszę o książkach? Bo Bisz to facet oczytany i to słychać w jego tekstach. Obawiam się, że przykładowy „gimbus” może się najzwyczajniej nie odnaleźć, słuchając utworów B.O.K.

Okej, dobra poezja to taka, którą każdy może zinterpretować na swój sposób. Tylko czy w tym przypadku to się sprawdza? Nie jestem pewien. Odnosi się wrażenie, że „Labirynt Babel” to mocny, realny przekaz, chociaż bardzo poetycki.

To, co podoba mi się w produkcjach ekipy B.O.K, to pełnia. Dostajesz od razu gotowy produkt, w którym, odnoszę wrażenie, nie ma miejsca na przypadek. Muzyka, aranżacja, słowa, obraz – to wszystko jest spójne, pełne. Jeśli chłopaki mieli takie założenie, to im się udało. Jeżeli nie mieli, to i tak wyszło im nieźle. Chociaż zbyt dużo byłoby w tym wszystkim zbiegów okoliczności, żeby uwierzyć, że coś działo się na tej płycie i wokół niej przypadkiem.

Zresztą już przy „Wilku chodnikowym” Bisz zadbał o to, żeby każdy teledysk był jak najbardziej odzwierciedleniem tekstu. Żeby go dopełniał. W szkole telewizyjnej kiedyś usłyszałem, że jeśli oglądasz jakiś program i pomimo braku dźwięku wszystko rozumiesz, to znaczy, że jest źle zrobiony, bo telewizja to obraz i dźwięk razem, a nie oddzielnie.

Tym bardziej odpowiednie dobranie obrazu do dźwięku jest trudne. Biszowi i jego ekipie/ekipom to się jednak udaje. Udaje się też nie popaść w rutynę i efekt „gołych panienek na planie”, żeby wzbudzić zainteresowanie.

B.O.K intryguje swoją normalnością i zarazem odmiennością. Zresztą oni intrygują po prostu. Popatrzcie na ich zdjęcie. To nie są twarze modeli, które nic nie mówią. Na tych twarzach widać, że ich właściciele coś przeżyli. Nawet jeśli był to zbyt upierdliwy trądzik młodzieńczy, który pozostawił głębokie blizny, to mimo wszystko wyryło się tam jakieś doświadczenie.

Odnosząc się do „normalności” oraz do „odmienności”. Normalność to nic innego jak „ławka chłopaków z bloku”, chociaż akurat na tej ławce oprócz zwykłego „zielonego” znalazły się jeszcze niezłe rozkminy. Musiały się znaleźć. I nie były to rozkminy typu „najarałem się, to wymyślę coś najbardziej rozpierdolonego na tej ławce, niech ziomy wią, że jestem spoko bro”. Nie. Tam musiały iść bardziej wysublimowane tezy, rozkminiające Bułhakowa czy Hessego.

Odmienność to przede wszystkim ten współczynnik, który wyróżnia całą ekipę spośród rodzimych artystów sceny hiphopowej. To dopiero od Bisza, od B.O.K-a zaczął się wysyp rapu i hip-hopu dla wykształciuchów. To, że zrobiła się moda na inteligencję wśród najmłodszego pokolenia fanów rapu, to pozytywny skutek. Jeśli przynajmniej jedna osoba sprawdziła, co oznacza słowo „jurodiwy”, aspekt edukacyjny mamy załatwiony.

Bisz stał się właśnie takim symbolem bardziej „skomplikowanych” tekstów, chociaż raperów-wykształciuchów było już wcześniej co najmniej paru, że wymienię tu tylko Łonę czy Ostrego – i niech nikt się nie obraża, że wymieniłem tylko ich, to wszak tekst o B.O.K. Jednak to Bisz postawił poprzeczkę bardzo wysoko „Wilkiem chodnikowym”.

 

Labirynt Babel - Cooltura nr 556 str. 2
Labirynt Babel – Cooltura nr 556 str. 2

Oczywiście wielu raperów ucieka od tego, żeby kogokolwiek pouczać, ale to są zapewnienia tylko podczas wywiadów. Treści płyt są już zupełnie inne – pouczające, czasem na siłę. Raperzy często recytują do nas, nie mając nawet jak uciec przed pewnym moralizatorstwem. Oczywiście pod warunkiem że nie są to zwrotki o „cytrynówce” na melanżu. Ale nawet wtedy okazuje się, że niewiele wiemy o melanżu i właśnie po tym utworze będziemy wiedzieć, co zacz.

 

Kiedy „Labirynt Babel” zadebiutował od razu na pierwszym miejscu notowania OLIS (Oficjalna Lista Sprzedaży ZPAV), Bisz pokusił się o komentarz na Facebooku: „Dużo bardziej niż ilość wyświetleń czy pozycje na listach obchodzi mnie czynnik ludzki, efekt społeczny, to, w jaki sposób dany materiał pobudzi czyjeś myślenie, jednym słowem – wartości nieprzeliczalne. (…)

Przyznam, że przed premierą płyty trochę w Was zwątpiłem, myślałem, że »Labirynt Babel« okaże się zbyt hermetyczny, że odrzuci Was, zanim zdążycie na dobre w nim zagościć… Ale po prostu nie potrafiłem zrobić innej płyty, te treści leżały mi na sercu jak kamień, w którym z bólem wyryłem labirynt, poszukując wyjścia”.

 

Tym wpisem Bisz potwierdza to, że zdaje sobie sprawę, iż jego twórczość może być przyciężkawa dla przeciętnego człowieka. Myślę, że „Wilk chodnikowy” jest właśnie taką genezą samego siebie, samotnika wśród ludzi, że gdzieś tam siedzi to w jego głowie („Legion głosów”) ale, parafrazując: „Nawet jeśli jest zbłąkanym zwierzęciem, nie rozumiejącym otaczającego świata, to przecież jego głupie życie ma jakiś sens, skoro coś w nim udziela odpowiedzi, odbiera wołania z dalekich wyższych światów, gromadzi w jego mózgu tysiące obrazów (…)”.

Te obrazy przekazuje w „Labiryncie…” i żeby już dalej nie intelektualizować, bo wszystko, co można powiedzieć, można powiedzieć prosto, a czego nie można powiedzieć, o tym należy milczeć, najkrótszym opisem tego albumu jest: tekst, tekst, tekst; muzyka, muzyka, muzyka. To wszystko i aż tyle. Odnajdź się w tym.