Chyba będę „polskim zdrajcą”, bo aż korci mnie, żeby zagłosować za opuszczeniem Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię. Taka pokusa leży w wielu Brytyjczykach. Z jakiego powodu? Z takiego samego dla którego Polacy noszą w Londynie bluzy z białym orłem i napisem „Polish and Proud”.
Brytyjczycy są dumnym narodem. Ale który naród nie jest dumny? Który naród nie chce być podziwianym? Który naród nie uważa swojej historii jako najważniejszej na świecie, a właśnie reszcie świata zarzuca, że ta nie podziwia historii danego narodu?
Brzmi znajomo?
Brytyjczycy jak Polacy nie chcą zalewu swojego kraju przez obcych. W tym zdaniu kryje się kilka pułapek. Bo jedni Brytyjczycy nie chcą więcej białych, inni Brytyjczycy nie chcą tych o odmiennym od białego kolorze skóry. Są też tacy Brytyjczycy (Irlandczycy, Anglicy, Walijczycy, Szkoci i Kornwalijczycy), którzy w ogóle nie chcą tu obcych. Koniec i kropka.
Uwierzcie mi, że chociaż piszę tutaj o co najmniej kilku warstwach społecznych (a na pewno o narodach), to wszyscy jak jeden mąż zagłosują za opuszczeniem UE. Każdy z innego powodu. I paradoksalnie każdy z tego samego powodu, który nosi tytuł: „nie chcemy obcych”. Powód, który należy raczej czytać jako: „nie chcemy różniących się od nas”. Paradoks nad paradoksy.
Niestety paradoks ten wyrasta z przekonań. Nie z rozumu. A gdzie rozum śpi, tam budzą się demony. A nad Europą znowu krąży demon nacjonalizmu i to w najgorszym, ksenofobicznym wydaniu. Takim, który powoduje konflikty na skalę światową. Taki demon, który ma się już na tyle dobrze, że rozwija coraz bardziej swoje skrzydła.
„Winter is coming” a „oko Saurona” patrzy na spokojne Śródziemie. Na razie – przynajmniej teoretycznie – zagrożenie jest daleko, ale wydarzenia w Brukseli i w Paryżu zmuszają niektórych do przekonania, że jednak „wróg u bram”.
Z takich właśnie przekonań i demonów rodzi się bunt i złudzenie, że poza Europą Zjednoczoną jest miejsce dla Wielkiej Brytanii.
Kiedy Cameron zaczął grać kartą secesji UK od UE, mało który z polityków brał na poważnie taką możliwość. Nie przekonały nikogo wyniki szkockiego referendum, które o mały włos nie doprowadziły do opuszczenia Zjednoczonego Królestwa przez Szkocję. Nie przekonało nikogo zwycięstwo konserwatystów, którzy swoją kampanię wyborczą oparli właśnie na możliwości referendum unijnego.
Trzeba też pamiętać o jednym szczególe. O ile mówi się o tym, że Szkocja opuści Wielką Brytanię, dlaczego nie mówi się o tym, że Irlandia Północna może być kolejnym punktem zapalnym.
Trzeba pamiętać, że Unia Europejska dawała pewnego rodzaju złudzenie, że jednak Irlandia znowu jest „zjednoczona”. Niby istniały dwa byty państwowe ale pod jednym „zarządem” unijnym.
Z tego wykluwa się taka myśl, że Zjednoczone Królestwo może być za chwilę już trochę mniej zjednoczone, a królowa Elżbieta II będzie odnotowana w księgach historii jako nie tylko najdłużej panująca monarchini, ale też jako ta, podczas której panowania, doszczętnie rozpadło się Zjednoczone Królestwo, jeśli nie sama Wielka Brytania.
Tutaj już trochę wybiegam za daleko i knuję, szacuję i wyobrażam sobie. Może to nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością.
Jednak zastanawiam się dlaczego jest taki nacisk na Polaków w sprawie referendum, żeby pozostać jednak w tej Unii? Każdy, kto zagłosuje za wyjściem, głosuje w swoim mniemaniu za ogólnie pojętym dobrem. Dobrem, dzięki któremu obroni się przed obcymi. Jaki to będzie obcy, to już inna sprawa. Oczywiście ci, którzy zagłosują za pozostaniem, też będą głosowali na dobro najwyższe – w swoim przekonaniu.
A przekonania nie mają nic wspólnego z rozumem. A gdzie rozum śpi, tam budzą się demony*.
Brzmi znajomo?
* Oryginalnie: „El sueño de la razón produce monstruos” – tekst z ryciny, autoportretu, hiszpańskiego malarza Francisca Goi.
You must be logged in to post a comment.