Co się stalo z Magdą W.?

Kategorie Publikacje

Cała Polska żyje relacjonowaną na żywo tragedią, jaka wydarzyła się w Sosnowcu. Jest śmierć, silne emocje, pozostający smutek i żal. Jest pospolite ruszenie – ludzie składają kwiaty, znicze, zostawiają pluszaki. Bez znaczenia są ustalenia śledztwa. Wyrok już zapadł. Ludzie wiedzą swoje.

 

Komentarz Tygodnia - Cooltura nr 412
Komentarz Tygodnia - Cooltura nr 412

 

Jest to już trzecia w ostatnim czasie „relacja na żywo” z tragedii. Media śmiało informują o śmierci. W internecie panuje wtedy święte oburzenie – padają twarde słowa z ust twardych ludzi, którzy widzą przed swoimi monitorami wszystko. Przecież stamtąd lepiej widać, tam teraz swoją siedzibę ma Temida. Wydaje się, że tradycyjnych sądów już nam nie potrzeba.

Kiedy tuż przed Wigilią zginęli polscy żołnierze w Afganistanie, zostało złamane pewne tabu i przed rodzinami ofiar dowiedziała się o tym cała Polska. Kilka tysięcy rodzin w całym kraju wstrzymało oddech – przecież tylu naszych żołnierzy jest w Afganistanie. Jeśli wraz z pierwszym komunikatem nie podaje się nazwisk ofiar, tysiące ludzi żyją w strachu, że coś stało się ich bliskim. Dlatego właśnie nie podaje się takich informacji od razu – żeby uniknąć podobnej sytuacji. Wojsko też chce najpierw samo poinformować rodziny o śmierci ich synów, wnuków, żeby „otoczyć je stosowną opieką”. Niestety, tym razem jedynie Informacyjna Agencja Radiowa zachowała nieformalne zasady panujące w relacjach wojsko – dziennikarze.

Kolejną „relacją na żywo z tragedii” była samobójcza próba prokuratora wojskowego, pułkownika Przybyła. Oj, wtedy to dopiero było używanie na dziennikarzach. Na wszelkiego rodzaju forach internetowych posypały się wyzwiska i „fachowe” opinie na temat pracy dziennikarzy. Przez kilka dni zawód dziennikarza stawiany był na równi ze zbrodniarzami i mordercami. Do takiej sytuacji przyczynił się między innymi znany bloger Kominek, który nazwał operatorów kamer obecnych na miejscu zdarzenia „szmatami”. W rozmowie z dziennikarzem „Press” Andrzejem Niziołkiem przyznał potem, że zrobił to „pod publikę”. Być może była to mała zemsta za to, że powszechnie dziennikarze traktują blogerów z wyższością.

Jakkolwiek by nie było, kolejną „bulwersującą” sprawą jest tragiczna śmierć małej Magdy, która wydarzyła się w Sosnowcu. Tym razem znalazł się ktoś, kto dobrze zorganizował dziennikarzy i rozdawał w tej „relacji na żywo” karty. Tym kimś jest oczywiście detektyw Krzysztof Rutkowski, który jadąc na miejsce prawdopodobnego ukrycia zwłok, w pierwszej kolejności wydzwaniał do redakcji, aby zapewnić sobie pełny „cover” medialny swojego sukcesu. Co ciekawe, i tym razem winni okazali się dziennikarze oraz… policjanci, którzy nie zdemaskowali wcześniej matki zabitej Magdy. Co prawda, pani Katarzyna Kolenda-Zaleska nie wytrzymała emocjonalnie i z wyraźnym potępieniem zaatakowała w swoim programie Rutkowskiego, jednak i tym razem „opinia” stanęła po stronie detektywa.

Trudno oceniać, kto ma w tej dyskusji rację. Trudno ferować wyroki. Trudno, znając jedynie wycinek prawdy, mieć na nią monopol. Może wystarczy tylko poczekać jeszcze chwilę. Wsłuchać się w samego siebie i spróbować – przynajmniej spróbować – postawić się w tych sytuacjach. Ci, którzy nigdy się w nich nie znaleźli, rzucając obelgi i obrażając innych, stają się zwyczajnymi blagierami i ustawiają się w równiutkim rzędzie razem z tymi, których próbują oskarżać. „Należy oddzielić grzech od grzesznika” – jak można było kiedyś usłyszeć w kościele Jezuitów na Willesden Green. Amen.

 

 

 

>>>>>


Leave a Reply