Cyrkowcy przychodzą zawsze…

Kategorie Publikacje

Tym razem zawitali na spotkanie z ministrem Rostowskim. Oczywiście, że debata miała na celu agitację wyborczą i jako taka raczej nie przekonała uczestników spotkania do zmiany swoich poglądów. Często z resztą bywa tak, że ludzie nie przychodzą podyskutować, a jedynie po to, żeby coś powiedzieć. Właściwie, to tylko po to…

 

Minister Jacek Rostowski
Minister Jacek Rostowski

Początkowo było nawet nudno – finanse, statystyki, banki centralne… nuuuuuuudaaaaa…

Początkowo;)

Potem jest czas na pytania z sali i wtedy zaczyna się zabawa. Najlepsi są ci, którzy coś tam sobie wykrzyczą, a potem w proteście wychodzą z sali nie czekając na odpowiedź. Podobał mi się również ten pan, który wstał w pewnym momencie z krzesła i mrucząc pod nosem, że „spotkanie bez sensu i że on w czymś takim nie będzie uczestniczył”, po czym wychodząc trzasnął drzwiami.

No i zorganizowana akcja ludzi z klubu Gazety Polskiej w Londynie, którzy przekazywali sobie pytania do ministra na kartce, co z resztą nie uszło uwadze pana Rostowskiego. Pytania w stylu: „Kiedy będzie wyjaśniona sprawa katastrofy smoleńskiej” nawet już nie były żałosne. One były po prostu śmieszne, co zauważono na sali i pytanie zostało nagrodzone zasłużoną salwą śmiechu.

O! I ten pan co był nie wytrzymał i krzyknął do ministra kiedy mu zapłacą za obligacje z 1939 roku? Sala też nagrodziła salwą śmiechu. No i był ten pan, co zawsze przychodzi na takie spędy, obojętnie z której części sceny politycznej, dostaje się od niego każdemu politykowi. Jednym słowem ma haka na każdego:) – ten również nie wytrzymał i wyszedł z sali. Może i słusznie, bo zrobiło się spokojniej:)

Był też fan polityki Gierka, który zapytał, co się stało z pieniędzmi z pożyczek? Tutaj nastąpiła konsternacja, bo nie sprecyzował o co mu chodzi, wygłaszając – a jak – swój manifest. W ten oto sposób, pytań było niewiele – manifestów i złotych recept na sukces za to mnóstwo.

A, i była ta pani od Ziobry, która dźwiga na swoich barkach cierpienie całej Polski i okolic. To właśnie ona żądała śledztwa smoleńskiego – chyba gazet nie czyta, bo śledztwo już się zakończyło.

W ogóle zastanawiają mnie te wszystkie ludki, które przychodzą i żalą się ze swoich życiowych niepowodzeń. Którzy przyjechali tutaj, bo „musieli”, „Polska nie zapewniła im bytu” itp. Kurde! Nikt ich tutaj nie wiózł pod pistoletem, wiadomo, że przyjechali tutaj za lepszą kasą. Poza tym to nie państwo powinno ich utrzymywać.

Ech… Ale po co mówić o rzeczach oczywistych.

Jeszcze jedna kategoria ludzi przychodzi na takie spotkania. Młodzi, wykształceni – zazwyczaj faceci – z dużym światopoglądem – zazwyczaj odmiennym od tego reprezentowanego przez zaproszonego polityka. Potrafią się wykłócać. Szybko skacze im ciśnienie. Wyglądają na zdolnych nawet do rękoczynów. Politycy zwykle ich ignorują, co sprawia, że ciśnienie – już wysokie – skacze jeszcze wyżej. W sumie to nigdy nie wiadomo o co im chodzi, ale uwielbiają dyskutować i mają milion recept na życie, politykę i polską rację stanu.

Tym to się dziwię, bo zazwyczaj są szalenie konserwatywni i wręcz skrajnie patriotyczni – jednak, żyją tutaj. Taka niekonsekwencja. Przepraszam. Mają jeden argument: „z Polski wyrzuciły ich rządy Kaczyńskiego, Tuska lub Milera – niepotrzebne skreślić.

A dla mnie najistotniejsze na spotkaniu było to, że będą w końcu pieniądze na szkoły sobotnie. Od przyszłego roku milion a potem pięć milionów. Z czego największa pula przypadnie na szkoły w UK, bo jest ich tutaj najwięcej. Ale tego uczestnicy chyba nie zauważyli.

Padło natomiast pytanie o to, czy Polska kupi „Fawley Court”. Całe szczęście, Rostowski odpowiedział, że polski podatnik nie będzie sponsorował takich „imprez”. I bardzo dobrze.

A mnie nikt z Polski nie wyrzucał. Wyjechałem, bo mogłem. A to nieszczęsne „Fawley Court” wisi mi martwą kalarepą.

Tyle.


Leave a Reply