Czy „Paddick” znaczy bezpiecznie?

Kategorie Publikacje

Mieszkańcy Londynu, w tym Polacy, staną w najbliższym czasie przed, wydawać by się mogło, trudnym pytaniem przy wyborze burmistrza swojego miasta. Od kilku lat media stawiają na Kena Livingstona i Borisa Johnsona jako jedynych liczących się kandydatów i „każą nam” wybierać spośród tej dwójki. Czy zawsze musi tak być? Czy po raz kolejny mamy wybierać pomiędzy „długością autobusów”?

 

Czy Paddick znaczy bezpiecznie? - Cooltura nr 422
Czy Paddick znaczy bezpiecznie? - Cooltura nr 422

 

Niby jest oczywiste, że wybieramy pomiędzy kandydatami dwóch największych partii – konserwatystów i Partii Pracy. Ale po pierwsze demokraci coraz częściej podobają się wyborcom, a po drugie, czy w zarządzaniu miastem ma znaczenie, czy burmistrz jest konserwatystą lub laburzystą? W mieście ma być czysto, ma być porządek i ma być bezpiecznie – co ostatnio nie jest takie oczywiste dla włodarzy Londynu.

Za kandydaturą Briana Paddicka przemawia fakt, że był policjantem, co po ostatniej samowolce i bezradności rządzących pozostaje nie bez znaczenia.

Każdy z kandydatów na burmistrza w praktyce do swoich programów wyborczych włączył punkty dotyczące bezpieczeństwa. Ken Livingston chce zwiększyć liczbę stołecznych policjantów. Boris Johnson zapowiada wyprowadzenie policjantów na ulice oraz zwiększenie ich liczby o 1000 w porównaniu z 2008 r. Ponadto obiecuje kilkuset policjantów więcej patrolujących publiczny transport.

Już na ulicach widać więcej „żółtych kurtek”. Coraz częściej widać je też w metrze. Trudno określić, czy jest to związane ze zbliżającą się olimpiadą, czy jest to gra przedwyborcza Johnsona. Coraz częściej można również zobaczyć policjantów pływających po Tamizie. Nawet w najdalszych jej zakątkach, co wcześniej było raczej „wydarzeniem” niż rutyną.

Reszta postulatów jest tak oczywista, że wydaje się, iż nie ma zbytniego znaczenia, który z kandydatów zostanie burmistrzem Londynu, a one i tak będą realizowane. Zawierają się w nich punkty o dbaniu o zieleń czy o remoncie starych kamienic. Także inwestycje w transport i czystość powietrza w Londynie to postulaty, które, różnie sformułowane, znajdują się praktycznie w każdym programie wyborczym.

Jednak Brian Paddick proponuje coś jeszcze. Usprawnienie pracy policji, walkę z nieuczciwymi landlordami i wybudowanie 360 tys. tanich mieszkań. Proponuje też, żeby dzielnice, które są szczególnie nękane przez działalność gangów, były pod specjalnym nadzorem policji. Chce, żeby było tam więcej funkcjonariuszy na ulicach. W ogóle punktem wyborczym, który wzbudza szczególne uznanie dla Briana Paddicka, jest to, żeby przestępców kierować do prac społecznych w celu spłacenia długu wobec społeczeństwa. Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby po londyńskich zamieszkach z zeszłego roku wszyscy chuligani trafili do prac publicznych i społecznych? Na pewno byłoby to korzystniejsze niż pokazowe wyroki i luksusowe warunki w brytyjskich więzieniach.

Warto też przypomnieć, że poprzedni burmistrz Ken Livingston nieszczególnie działał na rzecz bezpieczeństwa w Londynie. To za jego kadencji nastąpił rozwój przestępczości, szczególnie wśród młodocianych. To podczas jego rządów w mieście plagą stali się nożownicy. Opłata za wjazd do centrum to też był pomysł „Czerwonego Kena”.

Boris Johnson – obecny burmistrz – nie popisał się w momencie, kiedy tysiące chuliganów zabijały mieszkańców Londynu, plądrowały sklepy i wzniecały setki pożarów. Londyńczycy muszą pamiętać, że kiedy na ulicach panowała anarchia, Boris z kolegami z oksfordzkiego klubu wylegiwał się na wakacjach i ani myślał wracać do swojej pracy. Należy również zwrócić uwagę, że w innych angielskich miastach szybko załatwiono problem zamieszek, a w Londynie długo nie był on załatwiony. Początkowo policja wręcz bała się chuliganów, którzy czuli się bezkarnie.

Należy rozważyć, czy w obecnych czasach nie postawić na zmianę lidera. Życie pokazuje, że największe osiągnięcia Kena i Borisa to kłótnia o to, czy autobusy powinny być długie, czy piętrowe. Ken wprowadził autobusy przegubowe za potężne pieniądze, a Boris je zlikwidował, wprowadzając nowy model za kolejną fortunę. Ale czy to jest największe zmartwienie mieszkańców stolicy Wielkiej Brytanii?

 

 

>>>>>


Leave a Reply