Czy Wielkiej Brytanii potrzebne jest wsparcie polskich ministrów?

Kategorie Znowu Dobroniak

Dobrze, że jest twarde stanowisko „polski rządzącej” w sprawie ataków na Polaków, mieszkających w Wielkiej Brytanii. To na pewno podbudowuje morale Polaków w Polsce, a i Polacy w Wielkiej Brytanii poczują się w końcu docenieni.

Ja obawiam się tylko przekazu, jaki popłynął w świat. Polscy ministrowie przyjeżdżają z zastępcą komendanta polskiej policji, żeby dopilnować śledztwo w sprawie śmierci Polaka w Harlow.

Jak Komisja Wenecka przyjeżdża do Polski, to jest mieszanie się w sprawy Polski, ale jak polscy ministrowie przyjeżdżają do UK, to jest co? No, to jest też wtrącanie się w nie swoje sprawy.

Dlaczego?

Ano dlatego, że brytyjska policja nie podjęła jeszcze decyzji o zakończeniu śledztwa. Ono cały czas trwa. Oczywiście dla części Polaków śmierć naszego rodaka jest wystarczającym powodem, żeby wysłać nad Londyn F-16 i w odwecie zbombardować miasto. Bez żadnej refleksji. Dlatego też inna część Polaków (i te bardziej prymitywne media również) jest oburzona tym, że głównego podejrzanego (podkreślam: „podejrzanego”, a nie „oskarżonego”) w sprawie śmiertelnego pobicia, zwolniono z aresztu. No kurde! Były pretensje o to, żeby w Polsce zwolnić, nie świętego z resztą, kibica Legii, a w UK Polacy domagają się jakiegoś aresztu prewencyjno-wydobywczego.

Jeśli zwolniono tego dzieciaka, to zapewne były ku temu powody. Wystarczającą przyczyną jest to, że dopóki nie udowodni się winy, człowiek jest niewinny.

Zgadzam się z tym, że największe pretensje o mowę nienawiści można mieć do Borisa Johnsona, bo to ten klaunowaty, były już (całe szczęście) burmistrz Londynu, jechał na Polaków podczas kampanii brexitowej bez cienia wstydu. Mało tego, został uhonorowany potem przez Theresę May stanowiskiem (to nie żart) ministra spraw zagranicznych.

Tutaj mi go wcale nie żal. Niech czuje oddech na plecach. Wczoraj był w Polsce i dostawał po głowie za Polaków, dzisiaj ma na głowie polskich ministrów. W kontekście Borisa jest to wskazane.

Jednak z punktu widzenia dyplomatycznego, większe wrażenie na Brytyjczykach zrobiłoby wezwanie do MSZ brytyjskiego ambasadora, żeby się tłumaczył. Odpowiednia nota dyplomatyczna dopełniłaby pierwszy „atak” dyplomatyczny.

I szczerze zastanawiałbym się dalej, czy nie jest za ostro.

Dlaczego?

Ano dlatego, że jak na razie policja robi swoją robotę. Brytyjscy politycy nie umywają rąk – przypominam, że wiceminister edukacji w rządzie Theresy May cały czas monitoruje sprawę i jest na miejscu wydarzeń praktycznie od samego początku. Czego jeszcze właściwie chcą Polacy?

Chcą, żeby Brytyjczycy posypywali głowy popiołem? A Polacy posypują głowy popiołem, jak jakiś obcokrajowiec w Polsce dostanie po ryju? C’mon! Trochę empatii.

W Harlow skończyło się tragicznie i nie ma co tutaj relatywizować ludzkiej śmierci. Jednak rzucanie oskarżeń zza rozgrzanego grilla po kilku polskich piwkach jest zbyt daleko idącym posunięciem.

Może się jeszcze okazać, że oczywistość wcale nie jest taka oczywista. Wtedy będziemy się trochę wstydzić, że zareagowaliśmy zbyt na wyrost. Że rzuciliśmy się z armatą na wróble.

Dajmy popracować policji. Polskie służby dyplomatyczne przewidziane prawem monitorują sytuację oraz działania policji i na razie wystarczy.

To czy policja będzie pracowała nad sprawą trzy czy cztery tygodnie. Czy wypuściła podejrzanych czy siedzą w areszcie. To nie przywróci życia Arkowi Jóźwikowi. Ważne, żeby sprawa była wyjaśniona od początku do końca i żeby winni zostali ukarani. Bez względu na narodowość.