Dunkierka najczęściej kojarzy się z kolejnym przystankiem w podróży do i z Europy. To tutaj swój port mają promy DFDS, którymi można przypłynąć z Dover. Zazwyczaj kierowcy, zjeżdżając z promu, udają się wprost na autostradę i przemykają w stronę Belgii lub Holandii. Niesłusznie, ponieważ „tuż za rogiem” czai się inny świat.
Wystarczy zjechać z drogi prowadzącej na autostradę i skierować się do Dunkierki lub położonego tuż obok Gravelines. Jedno i drugie miasteczko jest urokliwe. Oba zdają się kpić z obowiązującej w Europie etykietki smutnych miast górniczych. Tak, we Francji kopalnie są „nad morzem”, w przeciwieństwie do tych znanych z Polski.Tak samo jak zupełnie inny jest krajobraz górniczy w Dunkierce.
Owszem, kopalnie są widoczne, ale gdzieś na skraju miasteczka, które przypomina raczej nadmorski hiszpański kurort albo Saint Tropez z Lazurowego Wybrzeża. Nie jest to smutny krajobraz Bytomia czy Świętochłowic.
W podróży proponuję zatrzymać się najpierw w Gravelines, gdzie położona przy marinie restauracja L’Arlequin dostarczy niezapomnianych wrażeń kulinarnych. Starter – pesto z ubitą śmietaną przyprawioną pociętymi listkami dojrzewającej szynki. Danie główne – dorsz w niesamowitym sosie, okraszony krewetkami i paseczkami mięsa z kraba, a do tego, według najnowszych standardów „nouvelle cuisine”, starte na krem ziemniaki, buraczki i groszek oraz (żeby stało się zadość tradycyjnej kuchni) grillowane warzywa. Na deser – lody waniliowo-jagodowe ze świeżą bitą śmietaną i świeżymi truskawkami. Niebo w gębie. Jeśli ktoś nie przepada za kuchnią francuską, w drodze na francuskie wybrzeże na promach DFDS znajdzie polskie akcenty – sznycel, rolada czy podsmażane kartofle.
Po tak wspaniałym posiłku można udać się wzdłuż kanału na piaszczystą plażę. Tam, żeby spalić kalorie, można śmiało pograć w piłkę albo „polatać na kite’ach”, co jest tym bardziej atrakcyjne, że boiska znajdują się przez większość czasu pod wodą i trzeba czekać na odpływ.
Kilka minut drogi od mało znanego Polakom Gravelines leży Dunkierka. Miasteczko kojarzy się z II wojną światową – to tutaj odbyła się akcja ewakuacji aliantów pod nazwą „Dynamo”. W miasteczku jest ciekawe interaktywne muzeum, w którym można dowiedzieć się więcej na temat tego wydarzenia.
Centrum jest typowo turystyczne. Kilka restauracyjek i barów z podawanym tutaj lokalnym piwem. W samym środku miasta stoi dzwonnica kościoła św. Eligiusza z Noyon, obiekt znajdujący się na światowej liście UNESCO. Ze szczytu wieży rozpościera się wspaniały widok na miasto i okolice.
Kolejne miejsce, które należy zobaczyć, to plaża Malo de Bains. Jest to zdecydowanie najbardziej aktywne „centrum” lokalnej społeczności. Młodzi grają na licznych tutaj boiskach do siatkówki plażowej. Starsi, korzystając z odpływu, grają w popularne we Francji bile. Do tego plażowe kafejki i lodziarnie. Idealne miejsce na relaks.
Jeśli właśnie wracacie z Polski do Wielkiej Brytanii i chcielibyście rozprostować kości, to jest to niedrogie i zdecydowanie lepsze miejsce niż przydrożny serwis dla samochodów. Zjechanie z drogi na prom nie zajmie zbyt wiele czasu, a wrażenia gwarantowane. Jest to również świetne miejsce na wyjazd za miasto na któryś z weekendowych dni.