Jest taka „bon-motowa” definicja dyplomaty: „Dyplomata to człowiek, który w taki sposób potrafi powiedzieć sp*******j, że czujesz podniecenie przed zbliżającą się podróżą”. Tyle w temacie. Dyplomacja to oczywiście polityka, jednak polityka w białych rękawiczkach. Od jakiegoś czasu polscy szefowie dyplomacji chodzą niestety ubabrani po łokcie.
Cóż się dziwić. Witold Waszczykowski sam przyznał w TVP Info, że nie jest dyplomatą, tylko szefem dyplomatów. Generalnie przyznał się do wszystkiego, co powiedział. Zarówno o „wegetarianach i rowerzystach” jak i o „benefitach za bazy NATO”.
Tym, którzy w tym momencie się zaczynają spinać przypominam, że oficjalny komunikat MSZ precyzował, a nie dementował słowa ministra. On sam się tych słów nigdy nie wyparł. Ba, nawet w późniejszych wywiadach je niejako potwierdzał.
I teraz powinna nastąpić chwila refleksji dla tych wszystkich, którzy tak zaciekle bronili ministra, że to propaganda, że nie prawda itd. Jak teraz wyglądacie? Minister mówi, że powiedział to, co powiedział, a wy mówicie, że nie powiedział i że to propaganda i kłamstwo.
Ja rozumiem, że on powiedział to, co myśli. I ja się z nim nawet zgadzam w kwestii rowerzystów. Też ich nie lubię na drogach, bo zazwyczaj w swojej jeździe są bardzo aroganccy – vide Boris Johnson – w ogóle nie znają przepisów drogowych i się do nich w reguły nie stosują.
Ja nawet rozumiem to, że chciał przyjąć luźną postawę w stosunku do tabloidu.
Ale, sorry. Wyszło tak jak żarty z brodą starszego wujka podczas rodzinnego spotkania. Niby wszyscy się uśmiechają, ale za plecami wujka uśmiech zamienia się w politowanie.
Żeby nie było. Poprzedni ministrowie nie byli lepsi, że wspomnę tylko wpadki Sikorskiego czy Anny Fotygi. Schetyna przy nich to istna oaza spokoju.
Jeszcze raz powtórzę. PiS może i wprowadza dobre zmiany, ale sposób w jaki to robi woła o pomstę do nieba. Zerowa komunikacja ze społeczeństwem, arogancja i kompletny brak „pijaru”. Przy stole może się komuś odbić i wystarczy przeprosić, ale bezczelne bekanie już nie przystoi.
Rozumiem, że PiS wygrał wybory, ale ordynacja wyborcza, która spowodowała tą wygraną jest do kitu. Na PiS nie głosowała większość społeczeństwa tylko większość tych, którzy poszli na wybory. I to dalej nie jest większość. Zatem nie można nie pamiętać, że „38 milionów ziomów” też ma swoje prawa. Tłumaczenie się, że Platforma, to a Platforma tamto jest słabe iw ogóle tego nie kupuję. Po to ponoć wygraliście wybory, żeby być inni jak PO, a jesteście tacy sami, a czasem nawet gorsi. Retoryka w tzw. mediach niepokornych po prostu obraża moją inteligencję. Tam nikt nie dyskutuje, nie rozmawia. Tam są komunikaty osób, które mają chęć mówić, ale nie zawsze mają co. Zatem plotą trzy, po trzy używając języka polskiego na poziomie grafomańskim. Dzieci w podstawówce mają lepsze słownictwo.
Norman Davies określił PiS jako polityczną sektę. Generalnie wszystko się zgadza z definicją sekty. A ja do sekt mam, delikatnie mówiąc, dystans…
You must be logged in to post a comment.