Jak zwykle winne media…

Kategorie Publikacje

Sorry, ale dobre samopoczucie niektórych żeglarzy jest bliskie komizmu. Narzekanie na nieudolność dziennikarzy, czy brak ich zainteresowania, nie wynika tylko z powodów zawartych w tym pięknym tekście: Konferencja „Medialność żeglarstwa w Polsce”
Największą trudnością do pokonania są sami żeglarze. Niestety w środowisku „ludzi morza” w złym tonie jest „kumanie się” z dziennikarzami i mediami.

Proporzec Bractwa Brygowego - niezwiązane z tematem, ale ładne;)
Proporzec Bractwa Brygowego – niezwiązane z tematem, ale ładne;)

 

Przytoczę zachowanie jednego z kapitanów ostatnio bardzo znanej jednostki, który za każdym razem gdy pojawiali się dziennikarze „przy pokładzie”, najpierw wylewał na nich kubeł pomyj, a potem pytał sie kiedy w końcu sobie pójdą. Jeśli ktoś myśli, że po takim „zajebistym” przyjęciu dziennikarze będą walczyć o to, żeby relacjonować coś z zakresu żeglarstwa, to są niepoprawnymi optymistami. Przypomnę tylko, że w tym przypadku były to ekipy największych mediów w Polsce – TVP, TVN i Polsatu. Jeśli średnie wrażenia dochodzą do wydawców tych trzech telewizji, to potem jest „przepraszający” list z informacją, że nie ma nikogo, kto by pojechał na taką konferencję. Bo nikt z dziennikarzy nie przyjedzie, po takiej „fajnej” reklamie. Redakcje da sie przekonać, tylko ktoś musi z dziennikarzy chcieć.

Dla porządku dodam tylko, że potem było trochę lepiej, ale tylko dlatego, że armator wyraźnie zarządał od kapitana „dobrych stosunków” z mediami.

Armator lepiej rozumiał, że bez istnienia w mediach nie będzie pieniędzy i sponsorów. Że będzie to zamknięte koło przytaczane przez Gutka. Słowa o tym, że bez pieniędzy nie będzie żeglarstwa, są chyba zbędne.

 

I tutaj zaznaczę, nie chodzi mi o jakieś specjalne traktowanie dziennikarzy i mediów, ale przynajmniej normalne. Żyjemy w czasach, gdzie żeby istnieć w życiu realnym najpierw trzeba zdobyć ten wirtualny i media. Na ignorowanie tych dwóch ostatnich mogą pozwolić sobie tylko ludzie niezależni intelektualnie i finansowo.

 

Żeby nie być gołosłownym, przytoczę jeszcze dwa przykłady. Pierwszy z przed kilku miesięcy w „Polityce”. Chodzi mi o artykuł opisujący STS „Fryderyka Chopina”, a w dużej mierze kapitana Baranowskiego. Zwracam tylko uwagę na to, że większość żeglarzy wypowiadających się na jego temat zarzucało mu, mówiąc kolokwialnie, „parcie na szkło”. Zaznaczam, że w żaden sposób nie chcę urazic wypowiadających się. Jednak jest to symboliczny głos środowiska żeglarskiego w sprawie mediów. Jeżeli nie będzie „parcia na szkło”, nie będzie świadomości w społeczeństwie. Żeglarstwo będzie istniało tylko dla nielicznych i to tylko dlatego, że nie będzie popularne.

Drugi przykład z własnego doświadczenia. Kiedy byłem na pokładzie powracającego z remontu „Chopina”, wydarzyła sie „normalna” sytuacja, kiedy to jakiś sternik wachtowy zasnął na pokładzie kontenerowca i zmieniając swój kurs płynął wprost w rufę żaglowca. Zdarzyło się tak, że na mostku był akurat kapitan który, nie wdając się już  w szczegóły, jakos wybrnął z sytuacji, chociaż sam się trochę „spocił”. Transportowiec minął nas w bardzo bliskiej odległości, kładąc się na swoją prawę burtę. Byłem na pokładzie służbowo i oczywiście o sytuacji jaka się zdażyła poinformowałem swoją redakcję macierzystą oraz redakcję jednej z rozgłośni radiowych z którą współpracowaliśmy w tamtym czasie.

Po wejsciu na Kanał Piastowski, kapitan w końcu nie wytrzymał i skomentował na mostku, że „ludzie morza śmieją sie z mojej informacji o całym zdarzeniu, bo to normalne” i takie tam inne bzdury rodem z nomenklatury więziennej o tym, że „to, co na morzu, pozostaje na morzu”. No i potem nastąpił cały wykład na temat dziennikarzy i mediów i co żeglarze (ci prawdziwi oczywiście) myślą o całym tym środowisku.

Jedynym plusem był głos pilota, kótry wprowadzał nas do Szczecina – To pan był w radiu? – spytał. – Tak, ja – odpowiedziałem już lekko zrezygnowany. – Gratuluję – wyciągnął do mnie rękę. – Świetnie pan to zrobił. Tak naturalnie. Takich informacji powinno być więcej – powiedział.

Kapitan po tym dialogu z pilotem nie kontynuował już tematu.

I znowu wskazuję na podejście żeglarzy. Znowu dziennikarze są źli. Niech sobie będą. Całe szczęście są i tacy „ludzie morza” dla których pewne rzeczy nie są śmieszne. Są oczywiste.
Także może warto spojrzeć najpierw po sobie, a nie ferować wyrokami. Nawet jeśli dziennikarze są nieświadomi żeglarstwa to może należy im po prostu je uświadomić. Kto urodził się od razu żeglarzem godnym kapitana i z wiedzą encyklopedii? No kto?

Chyba, że to utyskiwanie to tylko takie czcze gadanie, a żeglarze po prostu chcą, żeby wszyscy się od nich odczepili. Przecież to morze jest najważniejsze.

 

 


Leave a Reply