Tak kiedyś sobie tłumaczono przymusową w każdej szkole naukę języka rosyjskiego. Im bliżej było lat dziewięćdziesiątych tym ten przymus stopniowo zanikał, jednak takie języki jak niemiecki, angielski czy francuski były najwyżej językami dodatkowymi. Teraz powinno się uczyć mandaryńskiego albo arabskiego. Chociaż…
Ostatnie dane z brytyjskich szkół pokazują, że język arabski jest najczęściej wybieranym językiem dodatkowym. Z tej okazji instytucja British Council (powstała prawie sto lat temu jako Brytyjska Rada ds. relacji z innymi krajami, a mająca na celu współpracę kulturalną i naukę języka angielskiego) rozesłała do kilku tysięcy brytyjskich szkół specjalne pakiety które mają zachęcić dyrektorów szkół do wprowadzenia języka arabskiego do programu nauczania.
Badania Rady podobnież wykazały, że arabski staje się językiem wręcz obowiązkowym w niektórych szkołach na terenie UK, zatem ktoś mądry wymyślił, że skoro już ten obowiązek oddolnie wpełza do programów szkolnych, to czemu nie zrobić tego oficjalnie?
Nie było żadnej refleksji dlaczego się tak dzieje i że tak naprawdę pokazuje to tylko jak bardzo emigranci zmieniają brytyjskie szkolnictwo. Mało powiedzieć „zmieniają”, oni czasem je po prostu bezczelnie anektują pod swoje narodowe widzimisię, wierzenia i przyzwyczajenia kulturowe.
Nie tak dawno Polacy walczyli o język polski na egzaminach z brytyjskiej matury, tak teraz dochodzą do głosu arabskojęzyczni mieszkańcy królestwa. O ile wtedy byliśmy oburzeni, że Brytyjczycy we własnym kraju podejmują taką decyzję, to teraz niejeden oburza się, że to samo dzieje się z językiem arabskim. Niejeden zaś pochwala podrzucenie świńskich łbów do muzułmańskiej świątyni w Warszawie.
Z jednej strony wprowadzenie arabskiego do programu jest dobrym posunięciem. W obecnej sytuacji nawet jest to wskazane. Nawet jeśli jedynym celem byłby tekst z tytułu tego felietonu.
Może wtedy nie doszłoby do takiej wpadki jaką zaliczyła brytyjska instytucja o pięknej nazwie Her Majesty’s Inspectorate of Constabulary, co w wolnym tłumaczeniu oznacza Inspektorat Konstabli Jej Królewskiej Mości.
Jej mość pewnie dostałaby zawału, że jakiekolwiek funkcje w jej szeregach pełnił znany islamski ekstremista Abdullah al Andalusi w pracy znany jako Mouloud Farid.
Sam Inspektorat zajmuje się kontrolą jednostek specjalnych na terenie Angli i Walii. Inne kraje Zjednoczonego Królestwa szczęśliwie w tym przypadku mają oddzielne komórki do nadzoru policji.
Jednostki specjalne znajdujące się pod nadzorem skompromitowanej instytucji, to nie – jak pisze polska prasa – jednostki antyterrorystyczne, choć te pewnie i też, gdyż pod kontrolą tej instytucji znajdują się wszystkie jednostki policji terytorialnej. Ale przede wszystkim HMIC kontroluje takie perełki jak: Specjalny Wydział Śledczy brytyjskiej armii; oddziały obrony cywilnych obiektów nuklearnych (Civil Nuclear Constabulary) czy Her Majesty’s Revenue and Customs, co można przepięknie przetłumaczyć jako Dochody i Cła Jej Królewskiej Mości, a w proletariackim systemie zwane jest urzędem skarbowym.
Największe kontrowersje wzbudził fakt, że koleś pracował dwa lata w instytucji, która kontroluje również komórkę do walki z przestępczością zorganizowaną (Serious Organised Crime Agency) do której zadań należy zwalczanie terroryzmu.
Niestety takich sytuacji będzie coraz więcej. Powód jest prosty. Społeczeństwo brytyjskie jest bardzo zróżnicowane kulturowo. Rdzennym Brytyjczykom coraz mniej chce się pracować, uczyć i przede wszystkim właśnie chcieć. Ich miejsca zajmują odmiennie kulturowo zorientowani pracownicy. Im się chce. Z różnych powodów.
Dlatego nie dziwi mnie w Polsce taka niechęć do obcych. O ile w UK „społeczeństwu” nie mieści się w głowie, że można być aż tak „rasistowskim” narodem, o tyle jest to spowodowane tym, że to „społeczeństwo” brytyjskie to już nie to samo społeczeństwo, co za czasów Króla Ryszarda. Wtedy rycerze po prostu byli biali.
You must be logged in to post a comment.