John Wick – lekki spoiler…

Kategorie Czytam Słucham Oglądam
John Wick - lekki spoiler... - Cooltura nr 578
John Wick – lekki spoiler… – Cooltura nr 578

Dosyć późno, ale jednak wchodzi na ekrany brytyjskich kin. Nowy film z udziałem Keanu Reevesa to udany powrót. Powrót na miarę jego roli w „Matrixie”.

Nie ma w tym ideologii. Może oprócz tej jednej, zawsze prawdziwej – WENDETA. Niby temat ograny, ale pokazany dość dynamicznie. Nikt nawet nie próbuje ukrywać, że ten film powstał tylko w jednym celu – rozpierducha w najlepszym wydaniu i z najlepszymi efektami. Do tego suspens i zaraz potem zwrot akcji. I oczywiście – kiedy myślisz, że to już koniec, okazuje się, że wcale nie. Że to dopiero początek.

 

Film kojarzy się idealnie z teledyskiem grupy The Lonely Island do utworu „Cool guys don’t look at explosions” (Fajni faceci nie patrzą na wybuchy – red.). Keanu Reeves też nie ogląda się za siebie, a za nim trup ścieli się gęsto.

Pomimo tylu trupów można być pewnym jednego: w większości giną tylko źli faceci, których nawet nie szkoda. Sam tytuł – „John Wick” – to gra słów oznaczająca mniej więcej tyle co „Baba Jaga”, pod takim pseudonimem znany jest John Wick w półświatku. Generalnie oprócz jego ksywki znana w całym półświatku jest także jego skuteczność w likwidacji wrogów mafii. I wszystko przebiega ustalonym torem, aż pewnego dnia umiera żona głównego bohatera. John Wick jest z tego powodu przybity. Na pocieszenie pozostaje mu pies – ostatni prezent od żony.

Tak mniej więcej rozpoczyna się akcja. W czasie żałoby na drodze seryjnego zabójcy staje rozwydrzony syn rosyjskiego mafiosa, a potem…

 

Potem to już wszystko znamy z innych filmów. A że najbardziej lubimy to, co już znamy, to znawcy i miłośnicy filmów akcji będą zachwyceni. Sceny strzelanin są urocze, krew spływa rzeką wielkości Tamizy, a szkło z gracją rozsypuje się na wszelkie możliwe strony, opadając na bruk i leżących na nim gangsterów.

 

Film w Stanach ukazał się już pod koniec zeszłego roku, jednak to nie przeszkadza, żeby obejrzeć go sobie w kinie podczas zbliżającej się majówki albo coraz cieplejszych dni, które nie zachęcają do oglądania filmów psychologicznych, a do zwyczajnego, nieabsorbującego zbytnio mózgu relaksu…

Uff. (Takie długie zdanie).

 

Wspaniały powrót Keanu Reevesa. Świetna reżyseria Davida Leitcha i Chada Stahelskiego. Wspaniała obsada, między innymi z Willem Dafoe.