Pierwsze wrażenie, kiedy patrzy się na jego zdjęcia to złudzenie jak byśmy oglądali obrazy. Ładne akwarele. Szczególnie te, które przedstawiają zimę. Przyglądając się jednak uważniej dostrzegamy, że te akwarele są zbyt dokładne. Dochodzi wtedy do nas, że jest to fotografia. Na dodatek taka, której wcześniej nie mieliśmy okazji zobaczyć.
Kacper ma 33 lata, jest wicemistrzem świata w paralotniarstwie w kategorii XC, polega ona na pokonaniu jak najdłuższego dystansu przy wykorzystaniu jedynie siły wiatru i prądów powietrznych. Jednocześnie jest fotografem, z wykształcenia architektem. Laureatem nagrody World Press Photo 2009 oraz tegorocznej Grand Press Photo w kategorii przyroda. Dostał ją za fotografie powodzi w 2010 roku w projekcie „Powódź z nieba – Sandomierz 2010“. Z Kacprem Kowalskim rozmawia Piotr Dobroniak.
Kiedy decydujesz o tym, co właściwie chcesz fotografować? Czy masz już konkretny plan zanim polecisz, czy dzieje się to spontanicznie?
Kacper Kowalski: To jest różnie. Czasem jest tak, że wiem gdzie lecę i po co. Wtedy realizuję sobie wcześniej zaplanowane zadanie, a czasem jest tak, że lecąc spotykasz coś, czego się nie spodziewałeś i nad tym się zatrzymujesz. Na przykład pojechałem do Bełchatowa, nie wiedziałem, co mnie tam spotka. Wiedziałem, że pewnie wiele mnie zadziwi, ale kopalnia z hałdą, czy elektrownia z kominami, widziana z góry, po prostu rzuciła mnie na kolana.
Masz dwie pasje. Która z pasji narodziła się pierwsza? Latanie czy fotografia?
Robiłem zdjęcia już w podstawówce, ale nie chciałem iść w tym kierunku zbyt mocno. Potem zacząłem latać na paralotniach. Okazało się, że fotografia jest dobrym językiem, żeby opowiadać o tym, co widzę. Z drugiej strony fotografia do prac architektonicznych również okazała się przydatna.
Czy porzuciłeś zatem już architekturę na rzecz fotografii i lotów?
Ja mam ten komfort, że moja rodzina to architekci. Zatem w każdym momencie mogę wrócić do zawodu, jednakże od kilku lat zajmuję się tylko i wyłącznie zdjęciami.
Pierwszą nagrodę dostałeś w 2007 roku, ale od kiedy zacząłeś fotografować tak, jak teraz?
Nagrody dostawałem też wcześniej, ale były to małe nagrody lokalne. Pierwsze zdjęcia, pierwsze publikacje to był koniec lat dziewięćdziesiątych. Na studiach robiłem zdjęcia do swoich projektów. Zrobiłem też zdjęcie nowej inwestycji mojego promotora, okazało się, że zrodziło się zapotrzebowanie na taką pracę. A zdjęcie, które wtedy wykonałem bardzo się spodobało. Z drugiej strony jest tak, że Trójmiasto jest piękne z lotu ptaka. Nie ma chyba więcej takich miast w Polsce, które by tak klarownie wyglądało. Nie ma nieładu przestrzennego.
Od ilu lat latasz na paralotniach?
Od lat dziewięćdziesiątych.
Czyli tak wszystko naraz.
Tak, zacząłem już na studiach. Licencje na latanie zrobiłem zaraz po maturze. A zdjęcia wyniknęły naturalnie. Zdjęcia są jakby metodą konwersacji, którymi możesz operować z widzem.
Patrząc na niektóre twoje zdjęcia często zmienia się perspektywę. Te zdjęcia są po prostu trójwymiarowe. Czasem przypominają jakby rzuty z rysunku technicznego.
Na pewno to, że projektowałem ma przełożenie na to jak patrzę. Nie wiem czy to źle czy to dobrze. To jest cecha. Mnie nie obowiązują płoty, wobec tego mogę polecieć tam gdzie inni nie mogą. A świat jest zaskakujący już po drugiej stronie płotu.
Pewnie niejedna osoba mówiła Ci, że Twoje zdjęcia wyglądają jak obrazy. Co powoduje, że tak jest?
To jest dobre pytanie. Nie wiem. Ja nie używam żadnych trików. Po prostu ziemia jest zaskakująca.
Czyli nie poprawiasz tego w żaden sposób.
Odpowiedź jest bardzo prosta. Wszystkie moje zdjęcia spełniają wymogi fotografii dokumentalnej, żebym mógł je wysyłać na różne konkursy. To są tak przygotowane fotografie, że nie przekłamują one rzeczywistości. Nie ma co kombinować i jej przekłamywać. Świat jest na tyle zaskakujący, żeby go pokazywać po prostu takim jakim on jest.
Jak to się stało, że Twoje prace zaistniały na światowych konkursach?
Z jednej strony jest tak, że trzeba dawać sobie szansę. Z drugiej strony konkursy są naturalną weryfikacją tego co robisz, czy to ma sens, jak wyglądasz na tle innych, czy warto podążać w danym kierunku czy nie. Po trzecie to jest wyścig, a ja lubię się ścigać i rywalizować.
Cenisz sobie szczególnie jakąś nagrodę z tych, które otrzymałeś?
Najważniejszą nagrodą jest oczywiście Grand Press Photo. Nie można dostać już czegoś więcej, można najwyżej dostać ją drugi raz. Bardzo sobie cenię nagrodę z jubileuszowego konkursu Nikona z jeziorkiem na tle lasu. Komentarz jury był taki: „It’s never seen before landscape.“ Ponieważ w fotografii krajobrazowej było pokazane już wszystko. Wracamy do początku. Taki komentarz, że to jest nigdy wcześniej nieoglądany krajobraz i ktoś chce przyjechać do Gdyni i zobaczyć to miejsce jak ono wygląda naprawdę, to jest naprawdę niesamowite. To jest ciekawa rzecz, że jurorzy którzy wybierają zdjęcia uzasadniają swój wybór i to jest pewna odpowiedzialność względem innych uczestników. I to jest bardzo wartościowa rzecz.
Dzięki wielkie za rozmowę i mam nadzieję, że będzie można zobaczyć jeszcze Twoje prace w Londynie.
Dziękuję również i pozdrawiam czytelników „Cooltury“.
Zobacz także:
Cooltura 379 – Kacper Kowalski Show – str 1
Cooltura 379 – Kacper Kowalski Show – str 2