Seahouse to mała miejscowość przy granicy Anglii i Szkocji. W XIX wieku był tam jeden z największych brytyjskich portów rybackich a były to czasy kiedy „śledź był królem”. Teraz jest miejscem w którym można znaleźć chwilę spokoju. Seahouse zwane jest też „bramą do Farne Islands” – malutkich wysepek, które są domem dla niezliczonego ptactwa oraz żyjących wokół wysp fok. Teraz przepiękny rejon Northumberland odwiedzili polscy nurkowie. Dużo polskich nurków.
(Zdjecia do artykułu: Sławomir Krużołek)
Diving Explorers są jedną z najbardziej aktywnych polskich grup działających na terenie Wielkiej Brytanii. W ciągu roku organizują sporo wypraw nurkowych. Teraz mogą do swoich osiągnięć dodać organizację największej polskiej wyprawy nurkowej w UK w której uczestniczyło prawie sześćdziesiąt osób w tym 25 nurków a dodatkowo dwa psy.
– W Seahouse jeszcze się nie zdarzyło, żeby tylu nurków na raz tu przyjechało a do tego jeszcze Polaków! Tutaj o niczym innym się nie rozmawia tylko o tym, kiedy przyjeżdżacie – mówi ratownik z miejscowego basenu, urodzony legniczanin. – Od czasu do czasu organizujemy tutaj mecze Polska – Anglia z oprawą muzyczną, hymnami obu krajów i tak dalej, ale częściej przegrywamy – opowiada o specyfice życia w Northumberland. – Za to Anglicy mają więcej kontuzji – dodaje jakby na usprawiedliwienie.
Celem nurków z Diving Explorers był podwodny krajobraz wokół wysp Farne. Żyje tam tysiące ptaków i mnóstwo fok. Seahouse – najbliższy port od Farne Islands – to spokojna miejscowość, która słynie teraz raczej ze sporego parku campingowego o wysokim standardzie, dostępu do piaszczystych plaż oraz zamku Bamburgh w którym kręcono sceny z Harrego Pottera.
Pierwszą noc nurkowie spędzili na lekkiej rozgrzewce. Nurkowania odbywały się przez kolejne dwa dni.W sumie wykonano cztery zejścia pod wodę. Korzystali z dwóch łodzi, które dowiozły załogę Diving Explorers w pobliże nabrzeżnych skał – wysepek, porozrzucanych w niedalekim sąsiedztwie od siebie.
W czasie kiedy nurkująca część wyprawy w ciepłych suchaczach (specialistyczny kombinezon nurkowy) eksplorowała podwodny świat zamieszkany przez foki, ci którzy pod wodę nie zeszli zwiedzali okolicę, spacerując po rozległych plażach i wrzosowiskach. W okolicy jest zlokalizowanych kilka zamków. Wspomniany wcześniej Bamburgh Castle, ruiny Dunstanburgh Castle czy pozostałości po Lindisfarne Castle na Holy Island. Na ten ostatni można się dostać „sucha stopą” podczas odpływu. Godziny odpływów podane są w Informacji Turystycznej.
Wzdłuż brzegu ciągnie się też kilka innych zamków – pozostałości po wojnach Anglii ze Szkocją oraz najazdów piratów pojawiających się od strony Morza Północnego.
Najwięcej emocji budziły jednak spotkania z fokami. Zarówno te „nadwodne” jak i te podwodne. – Płynę sobie i nagle czuję że chyba o coś zahaczyłem i nie mogę ruszyć nogą – opowiada o podwodnych przeżyciach Maciek, klubowy operator kamery. – Odwracam się a to foka trzyma mnie zębami za płetwę i się z nią szarpie. – Podpłynęliśmy do skał gdzie zaplątała się foka i niechcący zagrodziliśmy jej drogę ucieczki – opowiadają Krzysiek i Damian. – Mieliśmy okazję jej się przyjrzeć, ale nie robiliśmy tego zbyt długo, ponieważ mogła nas zaatakować gdyby poczuła się zagrożona – dodają. – Jakby nie patrzeć foki to drapieżniki – komentuje Wojtek, jeden z najdłuższych stażem nurków.
Bliskie spotkanie z fokami miał Sławek gdy jedna z fok zaatakowała jego aparat – Może i było trochę strachu ale mam za to fajne zdjęcia – opowiada.
Rzeczywiście szczęka morskiego „potwora” widniejącego na fotografiach jest imponująca.
– Psy też są miłymi zwierzętami jednak mogą być groźne – na zimno ocenia Wojtek.
Po zakończonych nurkowaniach zimne piwko chłodzi gorące przeżycia a świeża ryba z frytkami dodaje energii – tubylcy twierdzą, że w Seahouse podaje się jedyne prawdziwe „Fish and chips” w całej Wielkiej Brytanii.
Podobnych emocji jest sporo za każdym razem gdy jadą gdzieś nurkować. W tym roku planują jeszcze polecieć na Maltę (sierpień) i do Egiptu (wrzesień) na nurkowania techniczne i rekreacyjne. Do tego na pewno dojdzie nurkowe safari w Egipcie. – Malta i Egipt to bardzo przyjemne i ciepłe miejsca – mówi „Biały”, instruktor nurkowania jeden z najlepszych w swoim fachu. – Warto pojechać na takie wyprawy. Nawet jeżeli nurkujesz kilka razy w tym samym miejscu zawsze zobaczysz coś nowego. I to jest piękne. Ale gwarantuję, że jak komuś spodoba się raz nurkowanie nigdy mu się to nie znudzi – dodaje.
W planach jest jeszcze wiele innych imprez nurkowych zarówno dla płetwonurków jak i dla sympatyków. Klub organizuje też systematycznie nurkowania dla dzieci. O szczegółach zawsze informują na swoich stronach internetowych.<<
***
Rozmowa z klubowiczami Diving Explorers: Sławkiem Krużołkiem, Grzegorzem Abramkiem, Krzysztofem „Białym” Białeckim, Wojtkiem Chołujem, Pawłem Woźniakiem oraz „Gregiem”
Kiedy zaczął działać klub Diving Explorers i kto go założył?
Sławek Krużołek: Klub powstał wiosną 2011 r., został założony przez czterech pasjonatów podwodnych przygód: „Białego”, „Grega”, „Kacpra” i mnie.
Grzegorz Abramek: Pasja do nurkowania oraz podróżowanie do różnych zakątków świata stały się mottem i podwalinami naszego klubu. Już w pierwszym roku istnienia odwiedziliśmy kilkanaście najbardziej ekscytujących zakątków nurkowego świata, na przykład Scapa Flow (Szkocja), Maltę, Cypr (na wraku Zenobii – statek transportowy – przyp. red.) czy Norwegię (Narvik).
Jak duży jest klub?
SK: Początkowo było kilkunastu klubowiczów, teraz jest ich już ponad sześćdziesięciu, a sympatyków klubu są miliony (śmiech).
Jaka jest różnica pomiędzy klubowiczem a sympatykiem?
SK: Klubowicze to są ludzie, którzy biorą czynny udział w działalności klubu, a sympatycy klubu to są ci, którzy jeżdżą z nami na wyjazdy, niekoniecznie nurkują, ale za to wspierają naszą działalność.
Czy znaliście się wcześniej, na przykład z Polski?
GA: Spotkaliśmy się „pod wodą”.
SK: Jak się już spotkaliśmy, to postanowiliśmy założyć własny klub, ponieważ oferty istniejących klubów na terenie Wielkiej Brytanii nie spełniały naszych oczekiwań.
A czy ktoś z was nurkował już wcześniej?
Wojtek Chołuj: Wielu z nas może pochwalić się wieloletnim doświadczeniem nurkowym, ja na przykład nurkuję już od 1989 r. Zaczynałem w Polsce w Sekcji Ratownictwa Wodnego przy Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. Sławek z „Białym” nurkują od 2005 r.
Czy przy okazji wyjazdu do Farne Islands przyjechali z wami jacyś nowi członkowie?
SK: Tak, na przykład Paweł, Michał, Agata, Damian i Piotrek. Dla nich to była pierwsza wyprawa z nami.
Paweł Woźniak: Zacząłem nurkować razem z Grześkiem Abramkiem za namową Sławka. Zapisałem się do nich na kurs i najpierw zrobiłem kurs OWD (kurs podstawowy – przyp. red.) u Białego. Teraz już mam AOWD (kurs zaawansowany – przyp. red.) i jeszcze kilka innych specjalizacji. Ten wyjazd jest moim pierwszym jako klubowicza i jestem pod wrażeniem organizacji. Z tego, co wiem, był to jeden z największych tego typu wyjazdów nurkowych w UK. Szczerze polecam nurkowanie z Diving Explorers.
Czyli Diving Explorers to nie tylko wyjazdy dla starych wyjadaczy. Może do was dołączyć każdy?
Krzysztof Białecki: Oczywiście. Klub jest otwarty dla wszystkich, którzy chcą nurkować, nawet jeśli tego wcześniej nie robili. Klub jest bardzo dobrze przygotowany do prowadzenia wszystkich kursów nurkowych i jak na razie jesteśmy jedynym polskim klubem na terenie Wielkiej Brytanii, który robi również wszystkie kursy nurkowania technicznego.
Co to są nurkowania techniczne?
KB: Nurkowanie techniczne jest dla nurków zaawansowanych, którzy chcą schodzić głębiej i nurkować dłużej pod wodą. Przy tych nurkowanieach schodzisz na głębokość 50, a nawet i 100 metrów pod wodę. Często takie nurkowanie trwa dłużej niż 2-3 godziny.
Kiedy robimy niektóre kursy nurkowania rekreacyjnego (np. specjalizacja nurkowanie głębokie), to jako nieliczni przekazujemy podczas nich wiedzę bardziej zaawansowaną, którą normalnie zdobywasz podczas kursów technicznych. Kursanci wychodzą więc od nas lepiej wyszkoleni i przygotowani do nurkowania w UK.
Co potrzeba, żeby rozpocząć podwodną przygodę?
KB: Po pierwsze, to chęci. A po drugie, to trzeba tego spróbować. Nigdy nie wciskamy kursów na siłę. Najpierw chętny musi do nas przyjść, zanurkować na basenie, a jeżeli mu się to spodoba, to wtedy możemy rozmawiać dalej. Zapewniamy indywidualne podejście.
Czy chętni muszą mieć swój sprzęt?
KB: Na czas kursów zapewniamy kompletny sprzęt. Podczas wyjazdów dla klubowiczów większośc sprzętu jest bezpłatna, ale nawet jeśli ktoś spoza klubu pojedzie z nami na imprezę klubową, to wynajmujemy sprzęt po kosztach. Tutaj warto zaznaczć, że nasz sprzęt jest nowy i w pełni serwisowany. Przede wszystkim bezpieczeństwo.
Mamy więc chętnych. Co teraz mają zrobić?
KB: Zadzwonić, umówić się. Wejść na nasze strony internetowe, pooglądać zdjęcia i filmy i zacząć nurkować. Zapraszamy wszystkich.
„Greg”: W nurkowaniu tak jak w życiu: trzeba zawsze być na czas (lekka sugestia do naszego dziennikarza – przyp. red.). Teraz jest czas na was, żebyście spróbowali.
***
Więcej na:
>>>>>