Wsiadając do londyńskiego metra w dzień po zamachu w Manchesterze, można było zauważyć, że pomimo zwyczajowego chłodu angielskiego, większość pasażerów żyje tym, co wydarzyło się minionej nocy.
Młodzi korporacyjni pracownicy sprawdzali wiadomości na portalach społecznościowych. Pracownicy budowlani czytali poranne Metro. A młodzież radośnie wpadająca na najbliższym przystanku rozmawiała bez skrepowania o całym zajściu.
Jakie były ładunki wybuchowe. Małe? Duże? Ilu zginęło ludzi…
– Ludzie umierają każdego dnia, a tobie smutno? – mówi wysoki, śniady nastolatek do swojego hinduskiego kolegi. Bo kolega rzeczywiście jakiś smutny był. Śniady próbuje rozśmieszyć kolegę, a wypowiedziane przed chwilą zdanie zawisło przez chwile w wagonie.
Ktoś popatrzył spod byka na nastolatków. Starsza pani pokiwała z niedowierzaniem głową, a nastolatki wybiegły na najbliższym przystanku.
Pytanie pozostało otwarte, czy młodzi wynieśli taki sposób myślenia z domu czy są nad swój wiek dojrzali?
Fakt. Ludzie umierają każdego dnia. Taka mantra powtarzana codziennie może nas jakoś przygotować do niespodziewanej śmierci kogoś z naszego otoczenia. Ale czy może być receptą na życie?
Ostatnio pisałem, że Brytyjczycy z rezerwą podchodzą do terroryzmu islamskiego, ponieważ w ich historii było więcej tego katolickiego, spod znaku IRA.
Przez to z jednej strony jakoś nauczyli się z terroryzmem żyć, z drugiej chyba aż tak bardzo go nie wyolbrzymiają.
Uśmieszek na twarzy wywołały u mnie natomiast komentarze na polskich portalach. Jeszcze dokładnie nie było wiadomo, co się stało, a internetowi eksperci wiedzieli już na sto pro, że to byli uchodźcy, bo to przecież oni są za to odpowiedzialni. Takie komentarze piszą ludzie z kraju, w którym udaremniono dwa zamachy. Oba przygotowywane przez Polaków.
Jakoś nie mogę się dopatrzeć logiki w uzasadnieniu ich postulatów odnośnie nie wpuszczania do kraju uchodźców.
Jeśli chodzi o statystyki to w Europie nie jest lepiej. To nie nowy „narybek” emigrantów odpowiada za większość zamachów, a długoletni mieszkańcy poszczególnych krajów. Często już tam urodzeni.
Zatem, o co w tym wszystkim chodzi? Cóż. Chyba zwyczajna propaganda. Komuś zależy na tym, żeby siać niepokój i odwracać uwagę od faktów.
A niektóre fakty są bezsporne. Na przykład takie, że Irak, Libia czy Syria były krajami stabilnymi. Aż Amerykanie nie postanowili ich wyzwolić. I tak się skończyła stabilizacja.
Nie mam prostej recepty na dzisiejsze czasy. Ale polecam jedno. Zasadę ograniczonego zaufania do wszelkich treści zasłyszanych, obejrzanych i przeczytanych.
Nawet do tego, co czytacie teraz.
You must be logged in to post a comment.