Muzykę „Męskiego Grania” poznaliśmy w ubiegłym roku. Stonowana kampania promocyjna, pewnego rodzaju rewolucyjność w doborze repertuaru i artystów oraz kawał dobrej, pozytywnej energii muzycznej – to wszystko przyczyniło się na sukces tego istnego festiwalu. W tym roku będzie podobnie, jeśli nie lepiej.
Jeśli wyjeżdżając na urlop do kraju, chcecie „przypomnieć” sobie trochę polskiej kultury, polecamy serię koncertów „Męskie Granie”. Nieważne skąd pochodzicie, na pewno w pobliżu będzie koncert artystów związanych z tym projektem.
Niniejsza recenzja będzie trochę inna. Po części będziemy pisać tutaj o płycie wydanej przy okazji koncertów, po części postaramy się przybliżyć specyfikę projektu, wspomnimy również o albumie wydanym w tym roku autorstwa Tomka Sikory.
Trudno sklasyfikować „Męskie Granie”. Na pewno jest to duży projekt, który powinien zawstydzić innych organizatorów koncertów oraz wszelkiej maści festiwalów. Wchodząc na któryś z zeszłorocznych koncertów artystów „Męskiego Grania”, bardzo dobra jakość organizacji wręcz zadziwiała. To rzecz wręcz niespotykana w Polsce – albo rzadko spotykana. Kiedy koncerty zaczynały się pierwszymi dźwiękami, można ich było spokojnie słuchać na kolanach. Powód prosty – powalały.
Koncerty to nie tylko muzyka, to także festiwal sztuk wizualnych. Połączenie idealne. Do tego dyrektorem artystycznym serii koncertów jest… Wojtek Waglewski. To nazwisko jest gwarantem jakości. Potwierdza to singiel promujący tegoroczną edycję „Męskiego Grania” – „Kobiety nam wybaczą”. Utwór powstawał w specyficzny sposób. Najpierw swoje zwrotki napisał Waglewski, następnie przesłał do Janerki a ten, po dopisaniu swojej części miał przesłać ją dalej do Spiętego z Lao Che oraz Fisza. Tak powstało krótkie „streszczenie” nadchodzących koncertów. – Koledzy reprezentują nieco inny sposób muzykowania, ale jednocześnie są otwarci i potrafią być na tyle elastyczni, by spokojnie sprostać temu wyzwaniu. Co widać, słychać i czuć – mówi Wojciech Waglewski. – Umiejętności, chęć przygody i otwartość na nieznane stanowią zresztą główne kryterium przy dobieraniu zespołów do projektu pod tytułem Męskie Granie.
W tym roku poza główną „ekipą męskiego” (Wojtek Waglewski, Lech Janerka, Spięty, Fisz) na koncertach w Polsce spotkamy również Abradaba, Janusza Staszewskiego, Olafa Deriglassoffa, Myslovitz, Raz Dwa Trzy, Pink Freud oraz Kumka Olik. Spięty oprócz solowych koncertów zagra również z Lao Che. Podobnie Fisz, który wystąpi również z Tworzywem (Fisz Emade). Przed koncertami gramofony odpali DJ Eprom, o którym Waglewski wielokrotnie wypowiadał się bardzo pozytywnie. Na koncertach pojawi się także Tymon Tymański z Transistors oraz Pink Freud.
Książkowy album z dwoma setkami zdjęć to inicjatywa znanego luminarza obrazu Tomka Sikory. Wydany w tym roku album dokumentuje zeszłoroczne wydarzenie. Bo „Męskie Granie” to bez przesady wydarzenie, które już ma swoje miejsce w polskiej historii muzycznej a będzie je na pewno jeszcze długo umacniać. Fenomenem tego – tak, można tak śmiało powiedzieć – festiwalu, jest jego ogólnopolskość. Inne wielkie wydarzenia rezerwują sobie miejsca na mapie Polski – festiwal w Sopocie, w tym roku nawet w Kołobrzegu, niegdyś Opole, Opener w Gdyni czy Orange w Warszawie – wszystkie te festiwale, czasem przaśne, skazywały większość Polaków na siedzenie przed telewizorem. „Męskie Granie” jest kilkanaście kroków do przodu. Niby trasa koncertowa, jednak niepowtarzalna – w każdym mieście praktycznie gra ktoś inny. Pewnego rodzaju jamsession podniesiony do potęgi. To wszystko zbiera się na przedsięwzięcie, które zapewne zadziwiło samych organizatorów. Chociaż niektórzy twierdzą, że sprzedaje się tylko masówka typu ogólnodostępny POP, to „męskie” udowadnia, ze masówka to nie pop, to zwyczajna ludzka wrażliwość na sztukę, a tego tak po prostu nie można w człowieku zabić.
Gdzie koncerty?
Warszawa – 23.07
Kraków – 30.07
Lublin – 06.08
Gdańsk – 13.08
Wrocław – 20.08
Poznań – 27.08