Nie głosujmy na mniejsze zło

Kategorie Znowu Dobroniak
Znowu Dobroniak - Cooltura nr 604
Znowu Dobroniak – Cooltura nr 604

W Polsce kulminacja kulminacji, czyli już za chwilę dzień wyborów. Szkoda, że to dzień wyborów a nie Dzień Wyborcy. Niestety jeśli myślicie, że podejmujecie samodzielnie jakąś decyzję, to może się okazać, że jesteście lemingami, minionkami albo wyborcami pokolenia żal-kropka-pe-el.

 

Chleba i igrzysk – to podstawowa zasada rządzenia masami. Chleba na razie jeszcze nie ma, ale jest Duda-Polskę-Zbaw, który chleb obiecuje. Najpierw wmówił ludziom, że chleba nie ma przez „peło”, a potem zaraz na drugi dzień po wyborach okazało się, że… chleba dalej nie ma, ale jest nowy prezydent, który chleb obiecał. Igrzyska się już odbyły – reprezentacja Polski w kopaną jedzie do Francji na Euro 2016.

 

Oczywiście nie łudźmy się, że swoje obietnice prezydent spełni, bo naobiecywał trochę spoza swoich kompetencji. Ale fajnie, że dostrzega puls społeczny i się w niego idealnie wpasowuje. Na marginesie to nie wiem, po co PiS chce dać prezydentowi większe uprawnienia? Trzeba by wtedy diametralnie zmienić system polityczny w kraju z kanclerskiego na prezydencki. A to nie jest żadne rozwiązanie kluczowe a jedynie kosmetyczne. Teraz nie jest źle. Premier z rządem „rządzi”, a prezydent jest „strażnikiem” poczynań rządu. Układ kohabitacyjny, czyli taki w którym prezydent i rząd pochodzą z przeciwnych obozów politycznych, też jest dobry, bo to pilnowanie jest z reguły bardziej czujne. Jeśli prezydent i rząd są dojrzali politycznie, to odpowiedzialnie ogarniają sytuację w kraju. I dobrze.

Jak pokazują ostatnie lata w momencie, kiedy prezydent i premier są z tego samego obozu politycznego, to partia rządząca – albo szerzej: koalicja rządząca – spoczywa na laurach, a potem „państwo polskie istnieje tylko teoretycznie”. Sienkiewiczowi oczywiście chodziło o inny kontekst, ale ja bezczelnie sobie użyję tego cytatu w kontekście lenistwa politycznego.

 

Jak lenistwo polityczne jest niebezpiecznie pokazuje historia. Za SLD i Kwaśniewskiego lenistwo doprowadziło do jednego wielkiego skandalu, bo panowie z lewicy myśleli, że już wszystko im będzie wolno a obecnie po jednym i drugim pozostało jedynie wspomnienie. Podobnie było za premiera Kaczyńskiego i prezydenta Kaczyńskiego – ktoś sobie pomyślał, że IV RP będzie wieczna. A ostatnio lenistwo nie popłaciło Komorowskiemu i Tuskowi (potem Kopacz), ponieważ ktoś był pewien, że strasząc „pisem” można po raz trzeci wygrać wybory i nie trzeba specjalnie nic robić.

 

Wyborca natomiast ma pamięć dobrą, ale krótką. PiS rządził zbyt dawno, żeby pamiętać, co nam się w tych rządach nie podobało. PO rządzi zbyt długo, żeby zapomnieć, że wszystko to ich wina. Mając alternatywę poza PO-PiSem dalej wybieramy „mniejsze zło” głosując na jednych labo na drugich, bojąc się głosować na partie mniejsze. Myślę, że to błąd. Moje myślenie nie jest pewnie zbyt odkrywcze, bo wcześniej już o tym pisał Krzysztof Majak na portalu NaTemat.pl.

 

Wyborcze sondaże są bezlitosne. Mimo, że PiS góruje na PO, to trzeba popatrzeć na nie bardziej z dystansu. Porównując sondaże kilka lat wstecz, okazuje się, że niedoszła „koalicja” PO-PiS traci poparcie społeczne. Coraz więcej Polaków ma gdzieś i jedną partię i drugą. Stąd właśnie popularność partii mniejszych. Nowych. Starsi już byli.

 

Do głosu dochodzą młodzi, którzy inaczej niż starsze pokolenie, chcą uczestniczyć w wyborach. Nie bojkotują. Tym wygrywają. Być może jest to to, o czym pisze Szczepan Twardoch w swojej nowej książce „Wieloryby i ćmy”:

 

„Nie mam światopoglądu, nie obchodzą mnie prawacy w świętym starciu z lewakami, którzy również mnie nie obchodzą, kiedy zaś widzę różnych umiarkowanych centrystów, to dostaję mdłości z obrzydzenia. Nie ma hasła, które sprawiłoby, że chciałoby mi się trzymać transparent”

 

Co istotne. Jeśli wyborców o takich poglądach jest wielu, to żaden sondaż tego nie pokaże, żadna manifestacja się nie odbędzie z takimi hasłami, a w dniu wyborów politycy będą nieco zdziwieni. Kto to ogarnie, wygrywa całą pulę.