W Birimingham nie znaleziono dowodów na nauczanie ekstremistyczne w publicznych szkołach. Powstaje pytanie, czy rzeczywiście, czy tylko oficjalnie, żeby zachować poprawność polityczną. W Birmingham dzieją się rzeczy, które być może staną się kamieniem milowym w stosunkach pomiędzy Brytyjczykami napływowymi a Brytyjczykami rdzennymi.
Do tej pory było na rękę wszystkim rządom po kolei, żeby ludność napływowa napędzała gospodarkę. Okazało się jednak, że ludność napływowa stała się częścią społeczeństwa i w coraz większym zakresie uczestniczy w rządzeniu krajem.
Nie jest tajemnicą, że problemem dla Camerona jest emigracja. Tylko jak z nią walczyć, skoro w rządzie i poza nim jest mnóstwo emigrantów albo ich potomków? Ci emigranci tworzą teraz politykę rządu, który mówi, że to źle, że oni albo ich rodzice tu przyjechali.
Cameron nie ma tego luksusu co inni politycy. Ci „inni” mogą zagrać kartą „emigrancką”, żeby wygrać wybory. Potem jednak będą w tej samej sytuacji co Cameron – na zapleczu będą mieli emigrantów: urzędników, sekretarki, policjantów, strażaków czy to sam sobie jeszcze wymyślicie. W Muzeum Transportu w Covent Garden w Londynie są zdjęcia ilustrujące, jak to w latach bodajże sześćdziesiątych dla Transport for London zaczął pracować pierwszy czarnoskóry kierowca z Jamajki – bileter i maszynista w londyńskim metrze. Wtedy było to wydarzenie na miarę zdjęcia i artykułu w „The Times”. Teraz jest tak normalne jak to, że codziennie wstaje słońce.
Właśnie dlatego polityka „antyimigracyjna” jakiejkolwiek organizacji skazana jest na porażkę. Tego nie da się zrobić. Można jedynie – jak mówił Jacek Rostowski w podsłuchanej rozmowie z Radkiem Sikorskim – ograniczyć napływ tych, którzy z punktu widzenia rządu są tu niepotrzebni.
I to nie dziwi, ponieważ podobna polityka funkcjonuje z powodzeniem w innych krajach Commonwealthu. W Australii możesz się osiedlić bez problemów, musisz mieć jedynie wykształcenie i umiejętności, które są w tym kraju szczególnie potrzebne. Kanada prowadzi nawet specjalny program przygotowawczy dla nowych „Kanadyjczyków”, który średnio trwa dwa lata, ale zapewnia stałą pracę i paszport kanadyjski.
Okazuje się, że można w pewien sposób kontrolować napływ „zagranicznych”, tylko trzeba umieć i chcieć.
Generalnie Cameron nie mówi, że emigracja jest zła. On mówi, że NIEKONTROLOWANA emigracja jest zła. I trudno się z nim nie zgodzić.
Jak na razie UK wychowuje ekstremistów, którzy jadą potem do Iraku zabijać „niewiernych”. Utrzymuje młodych chuliganów, którzy nie godzą się z tym, że są na świecie inni ludzie niż „wielcy Polacy”.
To wszystko w ramach szeroko pojętej tolerancji. Tolerancji, która w każdej kulturze, jaka napływa do Wielkiej Brytanii wraz z emigrantami, jest inaczej rozumiana. Odmienność, różnice – to podstawowe słowa, które już z definicji wykluczają zgodę, kiedy próbuje się je połączyć. „Zbliżenie różnic” jest mrzonką, bo wtedy to już nie są różnice. I nie o zbliżanie powinno chodzić, a o wyuczenie tolerancji. Wtedy dopiero będzie można żyć spokojnie. W zgodzie. Z różnicami.
You must be logged in to post a comment.