Nie straszcie Brexitem

Kategorie Znowu Dobroniak
Cooltura nr 633
Cooltura nr 633

Wydaje mi się, że ci wszyscy, którzy zniechęcają do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii, jak i ci, którzy do tego zachęcają, sami nie wiedzą jakie będą pełne tego konsekwencje.

 

I tutaj mógłbym zakończyć niniejszy felieton.  Nie wiadomo nic na sto procent – zatem po co straszyć. Chyba że ci, którzy straszą, sami się boją i z tej bojaźliwości straszą innych. Trochę to bez sensu, ale kto podejmuje logiczne decyzje w strachu.

 

O tym, że obecnie panujący w Wielkiej Brytanii rząd nie ogarnia wielu rzeczy, wiadomo nie od dziś. To jest niestety skaza większości rządów na świecie. Brytyjski specjalnie się nie wyróżnia pośród innych światowych. Nie ma co panikować. Ale do sedna.

 

Podobnież ilość starań o brytyjskie obywatelstwo wzrosła ostatnio o 40 proc. W sumie dobrze. Pamiętam jedenaście lat temu, jak przybyłem na stałe do Wielkiej Brytanii, to jednym z zarzutów starej Polonii był ten, że nie wiadomo, czy nowo przyjezdni zostaną tutaj na stałe i drugi, czy będą się integrowali. Teraz chyba po tylu latach można śmiało powiedzieć: zaczęli się integrować ze społeczeństwem brytyjskim, a poziom ich integracji wzrósł o 40% w porównaniu do lat ubiegłych.

Piszę o tych statystykach ponieważ ostatnio okazało się, że rząd brytyjski tak naprawdę nie za bardzo sporządza dokładniejsze, a mówiące o tym ilu Polaków jest tak naprawdę w UK. Tych z brytyjskim i polskim obywatelstwem. W związku z brakiem twardych danych nikt tutaj Polaków nie traktuje poważnie. W sensie, że jako grupa docelowa nie istniejemy.

 

Oczywiście gdyby ludzie z rządu Camerona pracowali w prywatnych korporacjach – dawno wylecieliby z pracy. Nierozpoznanie rynku to potencjalne straty dla firm, zatem każda większa i rozsądniejsza stara się być na bieżąco. Stąd na przykład taka szeroka oferta handlowa wystosowana do naszych rodaków.

 

Ale miałem o Unii, o Unii…

Nie straszmy Brexitem. Nie stanie się to nigdy z dnia na dzień, a renegocjacje będą się ciągnęły latami, jeśli nie dziesiątkami lat. Wielka Brytania, choć wyspą jest, to nie jest bezludnym tworem w Europie. Jeśli nie będzie Unii Europejskiej, to będzie trzeba zastąpić wszelkie rozwiązania unijne odpowiednimi umowami międzynarodowymi, które teraz w pewnej części zapewnia Wielkiej Brytanii Unia Europejska jako podmiot prawny na arenie międzynarodowej. I te umowy międzynarodowe muszą być sporządzone z „całym światem”. One nie ograniczają się tylko do UE. A rozwiązać umowami trzeba wszystko: od ceł po warunki podróżowania między krajami, handel, etc. etc.

 

Poza tym jest jeszcze jedna, najważniejsza sprawa, do której nie bezpośrednio nawiązał Barack Obama podczas swojej wizyty w UK. Sprawa ta nazywa się TTIP. Jest to umowa handlowa pomiędzy Europą a USA – tak w hiper mega skrócie myślowym. Wielka Brytania jest największym orędownikiem tej umowy jako bardzo bliski sojusznik USA. Nie wiadomo, czy TTIP nie będzie korzystniejsze dla Wielkiej Brytanii kiedy będzie poza Unią.

 

Jak jest – nikt nie wie, ponieważ po ostatniej awanturze o ACTA TTIP jest strzeżona jak rezerwy złota w Fort Knox. Rozmowy są tajne i tylko politycy europejscy – chociaż bardziej urzędnicy – ogarniają kto straci, a kto zyska na tej umowie. Wszelkie przecieki mówią wprost, że ACTA przy TTIP to pikuś.

 

A ile potrwa wychodzenie UK z UE? Hmmm… Specjaliści mówią, że „głupia” mała umowa pomiędzy Szwajcarią a UE była negocjowana kilka lat. A tutaj należałoby renegocjować praktycznie każdą umowę. I tym miłym akcentem życzę wszystkiego najlepszego wnukom – naszym wnukom – które może doczekają pełnego wyjścia z UE.

 

Na obrazku jest stokrotka bez związku, bo wiosna idzie…