Niesłusznie zapuszkowani

Kategorie Publikacje

Temida brytyjska nigdy nie była nieomylna. Aparat sprawiedliwości, choć często jest bezwzględny dla prawdziwych przestępców, w swoich trybach ma kilka słabo naoliwionych ząbków. Niestety, coraz częściej zdarza się, że tymi „ząbkami” jest policja.

 

Niesłusznie zapuszkowani - Coolrura 401 str. 1
Niesłusznie zapuszkowani - Coolrura 401 str. 1
Niesłusznie zapuszkowani - Coolrura 401 str. 2
Niesłusznie zapuszkowani - Coolrura 401 str. 2


 

Sposoby działania policji coraz częściej budzą kontrowersje wśród Brytyjczyków. Praktycznie brak reakcji na działania grup chuliganów podczas „british riots”, częste pomyłki podczas prowadzonych śledztw czy wręcz próba oszukiwania opinii publicznej co do słuszności zatrzymań osób uznawanych za podejrzane. Trudno nie wspomnieć tutaj także o korupcji i związanej z tym sprawy tabloidu „News of The World”.

Nic dziwnego, że policja za wszelką cenę próbuje poprawić swój czarny „pijar”. W normalnej sytuacji najlepszą poprawą oceny jej działania byłyby jakieś sukcesy w walce z pospolitymi przestępcami. Wydaje się jednak, że służby bezpieczeństwa publicznego za bardzo skupiły się na zagrożeniu terrorystycznym, ignorując często zagrożenie pod własnym nosem i uważając chuligaństwo za mniej ważne zjawisko.

Z drugiej strony, wielka liczba policjantów na Wyspach (liczba policjantów i pracowników policji jest ogółem większa od liczby żołnierzy w Armii Brytyjskiej) nie idzie w parze z jakością wyszkolenia. Powoduje to pomyłki, z których potem trudno się wycofać, i często dopiero sąd „wyprostowuje” ewidentne błędy śledczych. Niestety, mija wtedy kilka miesięcy, które powodują, że porządny obywatel, mający normalne życie, nagle musi zaczynać wszystko od nowa.

Trudno oceniać koszty takiej sytuacji. Trudno odpowiedzieć na pytanie, które z tych kosztów są bardziej bolesne. Moralne? Finansowe? Społeczne?

Faktem jest, że sytuacje takie powtarzają się często, a przykłady można mnożyć. Do naszej redakcji regularnie zgłaszają się ludzie, którzy zostali poszkodowani przez policję i niesłusznie przez nią oskarżeni.

 

Mateusz ma niewiele ponad trzydzieści lat. Przyjechał do Anglii kilka lat temu. Praktycznie od początku swojego przyjazdu pracował w swoim zawodzie – jako inżynier. Żył niemal beztrosko. Dobrze zarabiał, mieszkał w schludnym jednopokojowym mieszkanku na Chelsea. W ciągu jednego dnia jego dotychczasowe życie legło w gruzach. Został aresztowany przez policję. Z policyjnego aresztu trafił do więzienia. – Postawiono mi liczne i poważne zarzuty – opowiada Mateusz. – Spędziłem w jednym z więzień w Anglii sześć miesięcy, próbując wyjaśnić, co się stało – wspomina.

Po tym czasie odbyła się rozprawa w sądzie, który nakazał zwolnić Mateusza ze względu na brak dowodów. – Straciłem wszystko, co miałem. Kilka miesięcy zajęło mi odbudowanie wszystkiego i powrót do normalnego życia – opowiada.

O swoich przeżyciach z więziennej celi i o traktowaniu obcokrajowców mógłby opowiadać bardzo długo. – Odzyskanie wolności i nowa praca w nowym mieście nie przyniosły spodziewanej ulgi – pisał w liście do naszej redakcji.

 

Przypadek Mateusza nie jest odosobniony. Ilu jest takich niesłusznie oskarżonych? Trudno się dowiedzieć. Ci, którzy wyszli z więzienia, rzadko decydują się na zwierzenia. Pozostaje odciśnięte w nich psychiczne piętno. Tym bardziej jeśli do momentu aresztowania i uwięzienia aparat sprawiedliwości znali tylko z filmów. Rzeczywistość bywa niestety bardziej brutalna.

 

Kilkanaście miesięcy temu opisywaliśmy chyba najbardziej drastyczny przypadek ignorancji policji i służb więziennych. Zgłosił się do nas wtedy Arek, który został aresztowany na ulicy i oskarżony wraz z kolegą o okradanie domów w jednej z dzielnic Londynu. To, co było oczywistym absurdem, próbowano legitymizować. Próbowano nawet wymusić fałszywe zeznania na Arku i jego koledze.

Sprawa Arka znalazła finał w sądzie. Złożył on pozew o odszkodowanie za poniesione straty moralne i finansowe. Sprawa była również badana przez niezależną komisję sprawdzającą poprawność działań policji brytyjskiej.

Aresztowanie Arka na ulicy było o tyle bulwersujące, że okoliczni mieszkańcy, którzy całą sytuację widzieli, stanowczo się mu sprzeciwili. Policja jednak zignorowała wszelkie zeznania, które w bezsprzeczny sposób potwierdzały niewinność obu chłopaków.

Obaj przesiedzieli w więzieniach ponad pół roku. W międzyczasie policjanci próbowali wymusić na nich zeznania czy wręcz nakłaniali ich do przyznania się do czynów, których nie mogli popełnić – z tego prostego powodu, że wtedy już siedzieli w więzieniu.

Na sali sądowej, kiedy doszło już do procesu, odbyła się farsa rodem z gagów Monty Pythona. Sędzia prowadzący rozprawę w pewnym momencie zakrył twarz rękami, a ława przysięgłych nawet nie próbowała ukryć śmiechu. Rzekome dowody, które zgromadziła policja, okazały się nic niewarte i nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości, a nawet były sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Arka zwolniono natychmiast po rozprawie.

Nie był to jednak koniec jego kłopotów. Okazało się, że w więzieniu zgubiono jego dokumenty i prywatne notatki. Był przez kilka dni odsyłany od Annasza do Kajfasza. Dopiero w momencie gdy zgłosił się do naszej redakcji i po naszej wspólnej wizycie w wydziale konsularnym ambasady polskiej w Londynie oraz interwencji polskich dyplomatów, dokumenty się odnalazły.

Nie spowodowało to jednak w dalszym ciągu wyjścia Arka z kłopotów. Mieszkał przez kilka dni na squocie, zanim, zaczynając od prac dorywczych, znalazł bardziej stabilną pracę. Znalazł też firmę prawniczą, która obiecała zająć się jego sprawą i wystąpiła do policji o odszkodowanie.

Sprawa Arka jest pewnie jeszcze w sądzie. Niestety, tego typu sprawy ciągną się latami i dotyczą nie tylko naszych rodaków.

 

Jakiś czas temu Polska Agencja Prasowa donosiła:Zamieszkały w Londynie Lotfi Raissi został aresztowany 10 dni po zamachach terrorystycznych na WTC. Algierczyk spędził pięć miesięcy w londyńskim więzieniu o zaostrzonym rygorze. Gdy z braku dowodów brytyjski sąd orzekł, że zarzuty są bezpodstawne, Raissi został zwolniony.

Algierczyk podkreśla, że jego życie legło w gruzach, a kariera została zniszczona, gdy w wyniku aresztowania znalazł się na czarnej liście wszystkich linii lotniczych. Raissi od 9 lat stara się oczyścić swoje imię.

Brytyjski rząd w 2004 roku odrzucił wniosek pilota o odszkodowanie. Cztery lata później Sąd Apelacyjny zadecydował o ponownym rozpatrzeniu sprawy, podkreślając, że postępowanie ekstradycyjne i nieudzielenie zgody na wyjście z aresztu za kaucją mogą być traktowane jako nadużycie prawa procesowego, i nakazał rządowi ponowne rozważenie wniosku”.

Niedawno okazało się, że pilotowi jednak należy się odszkodowanie. Jego wysokość ma być ustalona przez niezależnego biegłego.

 

(Imiona, kolejność zdarzeń oraz niektóre miejsca zostały zmienione dla dobra postępowania sądowego i śledztwa IPCC)
Pamiętaj:
– Zawsze masz prawo do polskiego tłumacza – bez niego nie podpisuj żadnych dokumentów, nie masz takiego obowiązku.
– Powiadom polski konsulat bądź wydział konsularny – pomoże w kontakcie z rodziną bądź adwokatem. Konsul nie będzie mógł występować jako prawnik w twoim imieniu, ale może sprawować nadzór nad śledztwem. To może bardzo pomóc.
– Konsul będzie działał tylko na twoją wyraźną prośbę – inaczej prawo zabrania mu podejmowania działań.
– Policja musi przyznać ci adwokata, jeśli o to poprosisz. Możesz również odmówić składania zeznań bez jego obecności. Nie podpisuj niczego, jeśli nie masz 100-procentowej pewności, co to jest.
– Zawsze możesz złożyć skargę na działanie policji do Independent Police Complaine Commision (www.ipcc.gov.uk).
– Jeśli potrzebujesz pomocy adwokata, odwiedź strony wydziału konsularnego bądź konsulatu, gdzie znajdziesz listę sprawdzonych przez te instytucje prawników (www.londynkg.polemb.net).


Leave a Reply