Nowy prezydent na uchodźstwie

Kategorie Znowu Dobroniak
Znowu Dobroniak - Cooltura nr 582
Znowu Dobroniak – Cooltura nr 582

Paweł Kukiz bezceremonialnie wygrał w Wielkiej Brytanii wybory prezydenckie. Generalnie wygrał wszędzie za granicą, jednak w UK prezydentem zostałby już po pierwszej turze.

 

Sytuacja jest znamienna, tym bardziej jeśli spojrzeć na historię Polaków w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej. Niektórzy z naszych rodaków, którzy przyjechali tutaj po 2004 r., czują się wręcz jak kombatanci walk z systemem. Tylko czasem mylą się w tym, za czyjej prezydentury wyjechali poza granice swego kraju. Nie jest to jednak ważne. Ważniejsze, że winni są „oni”.

 

Jakkolwiek Kukiz może przyjechać do Londynu i skorzystać z „białego domu” księcia Żylińskiego jako siedziby rządu na uchodźstwie. Ponad połowa głosujących będzie miała swojego reprezentanta przy sobie.

 

Pomimo radości wielu środowisk z tylu głosujących nijak się to ma do rzeczywistości. Oczywiście należy się cieszyć, że na wybory idzie coraz więcej rodaków – jeśli nie w brytyjskich, to przynajmniej w polskich wyborach stajemy się społeczeństwem bardziej obywatelskim. W statystykach wyborczych też fajnie to wygląda – frekwencja ponad 80 proc.! Pięknie. Szkoda tylko, że do wyborów zarejestrowało się około 80 tys. Polaków, przyszło około 70 tys., a na Wyspach – szacując delikatnie – żyje nas ponad 600 tys. To liczba, która jako oficjalna pojawiła się po spisie powszechnym w 2011 r. Szacuje się jednak, że jest zaniżona o kolejne kilkaset tysięcy. Jeśli zatem Polaków na Wyspach jest około 800 tys., to faktyczna frekwencja wynosi zaledwie 10 proc. A to już jest smutne.

 

Przed nami kolejna tura wyborów prezydenckich, która odbędzie się 24 maja. Jest jeszcze szansa, żeby zarejestrowali się niezarejestrowani. W Wielkiej Brytanii po Kukizie był kandydat na prezydenta Duda i urzędujący prezydent Komorowski. Ten ostatni wygrał z Dudą mniej więcej taką różnicą procentową, z jaką Duda z Komorowskim wygrał w skali całego świata.

 

Ciekawe, czy teraz nastąpi powszechna mobilizacja wyborców, żeby wybrać kolejne mniejsze zło? Oczywiście zło dla każdego ma inną postać, tym samym więc oczekiwanie na wyniki może być naprawdę fascynujące – dla niektórych.

 

Współczuję komisjom wyborczym. Na myśl o szczycie wyborców zaraz po mszy pewnie już cierpnie im skóra… Nie ma się co dziwić. Kolejki wiły się jak węże mutanty, a w niektórych obwodowych komisjach wyborczych oczekującym na swoją kolej do głosowania puszczały nerwy.

 

To jednak nic przy tym, co spotkało komisję nr 192 w Londynie w polskiej ambasadzie. Została ona wręcz zarzucona kartami do głosowania, dodatkowo dostając do policzenia głosy korespondencyjne. Było już grubo po południu w poniedziałek, 11 maja, kiedy w komisji dopiero te karty sortowano. Pomimo posiłków złożonych z polskich dyplomatów oraz sąsiedniej komisji liczenie znacząco się opóźniło.

 

Tym samym życzę wszystkim dobrego samopoczucia za dwa tygodnie, coby nie musieli jak bohaterowie obrazka Henryka Sawki brzydzić się zagłosować. Jakkolwiek, podkreślam, sytuacja jest patowa.