Ostatnia walka kombatantów

Kategorie Publikacje

– Stowarzyszenie Kombatantów Polskich nigdy nie powinno się likwidować. Powinno działać i się rozwijać – mówiła jeszcze w 2004 r. matka Wiktora Moszczyńskiego. Teraz, po ośmiu latach, Wiktor walczy o to, żeby wypełnić wolę matki. Wolę, która jest również wolą miażdżącej większości kombatantów i ich dzieci.

 

Cooltura nr 437 - str. 1
Cooltura nr 437 – str. 1

 

Mimo ostatniego optymistycznego tekstu na temat wyborów nowych władz Stowarzyszenia Kombatantów Polskich mamy smutną informację. Po zapoznaniu obecnego Zarządu Centralnego z decyzją Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Członków SPK, które odbyło się dwa tygodnie temu w Leicester, ten pierwszy nie przyjął decyzji zdecydowanej większości członków do wiadomości. – Nowy Zarząd Centralny powiadomił listownie wszystkich członków zasiadających we władzach, że decyzją Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Członków cały zarząd został odwołany – mówi Wiktor Moszczyński, nowy prezes SPK.

– Oprócz tego razem z wiceprezesami nowych władz oraz nowym prezesem PCA Limited (firma zarządzająca majątkiem SPK) byliśmy w sekretariacie SPK w Londynie, gdzie przyjęła nas Barbara Orłowska, była już wiceprezes SPK. Poinformowaliśmy ją, że mamy poważną i zarazem przykrą dla niej wiadomość. Prawomocny zjazd zadecydował o zdjęciu z funkcji całego obecnego Zarządu Centralnego – opowiada Wiktor Moszczyński.

Niestety, pani Orłowska nie przyjęła tej informacji do wiadomości i poinformowała przybyłych, że nie uznaje wyboru walnego zgromadzenia. To tylko pokazuje, jak despotyczne rządy sprawuje obecny Zarząd Centralny.

Wiktor Moszczyński oraz Krzysztof Lus – nowy wiceprezes Zarządu Centralnego SPK – podkreślają, że prawo stoi po ich stronie. – Chcemy uniknąć angażowania sądu i policji w wewnętrzne sprawy polskiej społeczności, ale Barbara Orłowska nie daje nam innej możliwości – mówi Moszczyński.

Nowy zarząd nie może wejść do pomieszczeń centrali SPK w POSK-u i rozpocząć normalnej działalności. Podkreślijmy – działalności – nie likwidacji stowarzyszenia.

Niestety, przez wiele lat widać, że członkowie organizacji działających w Londynie w ogóle nie interesują się losem społeczności poza stolicą Wielkiej Brytanii. Jakby tamten świat w ogóle nie istniał. Szacuje się natomiast, że poza aglomeracją londyńską mieszka około pół miliona Polaków.

Koła regionalne SPK są poza Londynem jedyną oazą polskości i kultywowania polskich tradycji.

Niestety, nowe władze SPK będą musiały się zmierzyć z opłakanym stanem prawnym organizacji. Stare władze jawnie kpiły z prawa i własnego statutu, a tym samym z członków stowarzyszenia. Likwidacja SPK została przez zarząd podzielona na fazy, ale nawet one nigdy nie były realizowane w zgodzie ze statutem. Poza tym Barbara Orłowska była (w sumie jest do tej pory, ponieważ kpi sobie z członków SPK) zarówno wiceprezesem Zarządu Centralnego SPK, jak i jego sekretarką, pobierającą pensję. Łączenie dwóch stanowisk również stoi w sprzeczności ze statutem organizacji.

Podczas walnego zebrania w Leicester okazało się również, że zarząd postanowił odebrać wszystkim kołom SPK ich historyczne sztandary i wysłać do Polski bez uzgodnienia z resztą członków.

Po konsultacji prawnej wiadomo już, że Zarząd Centralny łamał prawo. Nowy zarząd prowadzi również rozmowy z firmami audytorsko-księgowymi, które będą musiały zbadać realny stan finansów SPK. Istnieją oczywiście obawy, że obecne władze, które okopały się przy King Street, mogą teraz niszczyć dokumentację czy dokonywać innych czynności, które mogą utrudnić funkcjonowanie SPK.

Wiktor Moszczyński odcina się od tych spekulacji, jednak zdrowy rozsądek podpowiada, że można mieć takie wątpliwości. – Szanuję wszystkich członków byłego Zarządu Centralnego za ich działalność z przeszłości, ale nie za to, co robią teraz – mówi Moszczyński.

 

Cooltura nr 437 - str. 2
Cooltura nr 437 – str. 2

Głosy sprzeciwu i nieufności wobec już teraz nielegalnego zarządu dochodzą do nas z całej Wielkiej Brytanii. Pan Marian Tomaszewski z Bury w Manchesterze, żołnierz Armii Andersa, w mocny i dosadny sposób mówi w rozmowie z Joanną Dudzic: – Tam, gdzie nie ma domu polskiego, ginie historia i Polonia traci swoją tożsamość, a ci, którzy są odpowiedzialni za zamykanie i sprzedaż polskich domów, to po prostu są grabarze historii…

Pan Marian jako jeden z nielicznych przedstawicieli emigracji wojennej od 2004 r. aktywnie uczestniczy w pomocy Polakom przybyłym tutaj z Polski. Razem z nimi pomaga pielęgnować polski dom w Bury.

Marian Tomaszewski ma ponad 90 lat. Jednak jest nad wyraz aktywny i nie boi się zadać pytania byłemu już zarządowi SPK: – Dzięki żołnierskiemu funduszowi zostały zakupione domy, które przez dziesiątki lat służyły i ciągle służą podtrzymywaniu kultury, tradycji, historii oraz utrzymaniu polskości. Dlaczego teraz te domy są sprzedawane przez osoby, które nie miały nic wspólnego z wojskiem? – pyta weteran II wojny światowej.

Pan Marian podkreśla również, że osoby te (zarząd SPK – przyp. red.) były powodem kryzysu więzi i zaufania oraz wynikającego z nich podziału ideologicznego w Stowarzyszeniu Polskich Kombatantów w Wielkiej Brytanii.

Były żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie zadaje dramatyczne pytanie: – Jak Polacy mogą robić coś takiego Polakom???

Domy polskie na terenie Wielkiej Brytanii były kupowane za pieniądze funduszu żołnierskiego II Korpusu oraz I Dywizji Pancernej generałów Andersa i Maczka. Miały być ostoją polskości. Po śmierci kombatantów miały służyć kolejnym pokoleniom. Miały…

 

Obecnie są ostoją prywatnych interesów i ambicji osób, które myślą jedynie o sobie, nie widząc, że poza własnym ego jest jeszcze życie.

To nie są zbyt mocne słowa. Trudno nazwać, używając słownika osoby kulturalnej, postępowanie dotychczasowego zarządu centralnego SPK. W głowie się nie mieści, jak łatwo można sprzedać polską historię.

Dlaczego tak się dzieje? – To jest nieufność, która cechuje wszystkie pokolenia Polaków w Wielkiej Brytanii – mówi prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Włodzimierz Mier-Jędrzejowicz. – Kiedy przyjeżdżali na Wyspy Polacy ewakuowani z Francji, równie nieufnie podchodziła do nich Polonia, która tutaj działała od XIX wieku. Potem nieufnością wojenna Polonia darzyła emigrację powojenną, a potem powojenna i wojenna tą  solidarnościową. Po 2004 obiektem nieufności stali się Polacy, którzy licznie przybyli już w ramach Unii Europejskiej – dodaje Mier-Jędrzejowicz.

To właśnie w tej nieufności upatruje obecnych problemów SPK szef Zjednoczenia Polskiego. Do Wielkiej Brytanii przyjechali Polacy z nowego pokolenia, które w dużej mierze pozbawione było kompleksów. Rzesze naszych rodaków zasiliły szeregi budowlańców, nauczycieli, menedżerów średniego i wyższego szczebla. Otwierały biznesy i działały na skalę dotychczas niespotykaną. Oczywiste jest, że szczególnie starsza Polonia mogła być przerażona tymi zmianami. Spokojny POSK zaczął w końcu tętnić życiem, powstawało wiele nowych organizacji, ale tylko dlatego, że stare organizacje były zamknięte na młodych. Obecnie trochę się to zmienia, jednak jest niestety jeszcze wiele osób, które postanowiły się dorobić na spadkach testamentowych kombatantów i starszej emigracji.

Miejmy nadzieję, że zmiana w zarządzie SPK nie skończy się jeszcze większym skandalem. Z rozmów z wieloma przedstawicielami starszej i młodej Polonii wyłania się obraz despotycznej wiceprezes, której boją się wszyscy. Tym bardziej dziwi fakt, że pani wiceprezes łamie prawo, a ci, którzy nie sprzeciwiają się tym działaniom, również uczestniczą w przestępstwie. Czy nie ma nikogo, kto w końcu powie „dość”?

Aż ciśnie się na usta zdanie: „Panowie, pokażcie w końcu, że macie jaja…”.

 

W tekście wykorzystano fragmenty rozmowy Joanny Dudzic przeprowadzonej z Marianem Tomaszewskim oraz jego małżonką w Bury, Greater Manchester, w maju bieżącego roku.

 

 

 

>>>>>>


Leave a Reply