Patriotyczna gimbaza

Kategorie Znowu Dobroniak
Znowu Dobroniak - Cooltura nr 526
Znowu Dobroniak – Cooltura nr 526

Spokój panuje w Warszawie. Panuje dopóki tematy nie schodzą na temat tęczy, która się kojarzy. Kojarzy się źle szczególnie jeśli jest się patriotą. Termin z tytułu wymyślił Rysiu Kalisz po starciu ze swoimi przeciwnikami w Poznaniu i co tu dużo mówić jest trafny.

Jak to mówią Abstrachuje – „gimbaza to nie wiek, tylko stan umysłu”.

I o ten właśnie stan się rozchodzi.

Zaczynamy od warszawskiej tęczy, bo jakby nie patrzeć to część sztuki nowoczesnej, a takowej właśnie przykłady stoją od lat na czwartym cokole Trafalgar Square w Londynie. Strach pomyśleć, co by było, gdyby któryś patriota spod tęczy wszedł na taki plac – jak nic chyba by zwariował. Stała tam już duża butelka ze statkiem w środku, konik na biegunach, kogut, a swego czasu wokół rozstawiono wielokolorowe budki telefoniczne… normalnie festiwal barw! Być może dla patrioty (prawdziwego) kolor jest symbolem zabronionym i polski patriotyzm jest tylko czarno-biały jak pijany sen daltonisty. Chociaż i tak powinniśmy się cieszyć, że nie brunatny. Jednak kolorowa tolerancja to nie jest chyba grzech?

Nie, nie będę tęczy tłumaczył cytatami z pism chrześcijańskich, bo to bez sensu. Jednak o znaczenie tęczy należałoby zapytać jej twórczynię i zdanie jej uszanować a nie dorabiać własnej gumowej ideologii.

Z resztą – co tu dużo gadać – tęcza to nie cel, to jedynie pretekst. Dla wszystkich, którzy w konflikcie uczestniczą – od zarządu miasta po koczujących „spontanicznie” narodowców, dla których ważniejsze są „niskie podatki, a nie sztuka nowoczesna”. Potem mogą być ważniejsze masowe spotkania z racami w rękach zamiast książek. Z resztą te mogą spłonąć na stosie podpalone owymi racami. Czemu by nie? Brak oczytania skutkuje brakiem rozumienia czytanego tekstu i nieudolności w rozpoznawaniu wszelakich form literackich. A to już może w „patriotycznej gimbazie” powodować różnego rodzaju frustracje.

Wszyscy uczestniczy tęczowego konfliktu, próbują po prostu swoich sił. I taka to ideologia. A ciekawe jest to, że połowa mieszkańców Warszawy – jak wynika z sondaży – życzy sobie jednak, żeby ta nieszczęsna tęcza sobie stała jak stoi. Ładnie sobie na nią spoglądać znad „maca i sojowego latte”.

No i gdzie jest ten sens?