W mediach ostatnio nadużywane słowa to „kpina”, „zmasakrować” i „rozjechać”. Oczywiście nadużywane w polskich mediach. Króluje w tym prasa i portale prawicowe, ale to wynika w ogóle z jakiejś typowej dla tych mediów egzaltacji. Po drugiej stronie raczej używana jest tradycyjna polszczyzna, ale i tam można spotkać niezłe kwiatki.
Fakt pozostaje faktem, polityka coraz bardziej dzieli rzeczpospolitą dziennikarską. Powoli pomiędzy bajki można włożyć twierdzenia, że media w Polsce są bezstronne. Niezależne może i tak, jednak niezależność nijak się ma do poglądów dziennikarzy. Może być coś „niezależne”, ale jednak „pro partyjne”. W żaden sposób pro partyjność nie zagraża niezależności.
Polityczność w mediach zawdzięczamy politykom, którzy do mediów cały czas pchają swoje łapy. Z punktu widzenia polityków to naturalny proces, bo media to jednak tuba propagandowa. Teraz tylko pytanie jak ją wykorzystać, żeby wyniki dla swojej partii polepszyć. Ostatnie sondaże pokazują, że dalej jest to sztuka dla niektórych nie do pojęcia.
Niestety nie wystarczy wygrać, żeby sprawować władzę nad rzędem dusz. Coś się popsuło w strategii posła Kaczyńskiego i w ciągu kilku tygodni zantagonizował większość Polaków przeciwko sobie. Jest to istny rekord – PO potrzebowała na to lat osiem.
Jest inna jeszcze myśl – wybory prezes Kaczyński pozwolił wygrać swoim padawanom, ale władzę otrzymaną od ludu przejął w swoje władanie.
I być może to właśnie spowodowało ten fatalny wizerunek PiS, chociaż oceniając niektóre posunięcia na zimno, nie są one już takie „kontrowersyjne”, albo przynajmniej mniej kontrowersyjne.
Z nauk politycznych wiemy, że nie ten wygrywa wybory, kto spełnia swoje wyborcze obietnice, lecz ten, kto rządzi tak, żeby wyborcy go dobrze oceniali. O ocenie przy urnach zapominają politycy często, oj często. Jakby nie brali tego pod uwagę w ogóle.
Większość naszych polityków, pań i panów posłów, politykować zaczęła w zeszłym stuleciu. Niektórzy nawet od mniej więcej połowy zeszłego stulecia. Do tego czasu doszło do głosu wyborczego kolejne pokolenie, które nie zna komuny i nawet jak krzyczy „precz z komuną” to niewiele z tego rozumie. Starzy, pamiętający stare czasy – jak nazwa sama wskazuje – są starzy i zaraz ich nie będzie naturalną koleją rzeczy. Młodzi trochę inaczej podchodzą do życia i dla nich – nawet, jeśli ktoś w tym momencie się posra ze wściekłości – PiS nie jest nowoczesny a .Nowoczesna jest tylko jednak. I to pokazują te sondaże. Możemy się kłócić o cyferki, ale Petru ze swoją wesołą kompanią zagraża PiS-sowi bardziej niż bardzo.
Pamiętajmy poza tym, że Sąd Najwyższy jeszcze nie zatwierdził wyników wyborów, a zatwierdzenie nie jest wcale pewne, ponieważ PiS poszło do wyborów, jako PiS a nie, jako Zjednoczona Prawica. A powinno, jako ZP, jeśli wystawiało kandydatów innych ugrupowań na swoich listach. I do tego może, ale nie musi, przyczepić się Sąd Najwyższy. Wtedy PiS wcale nie będzie miało już wyłączności na rządzenie, bo koalicje mają trochę inne progi i proporcjonalność zabierze trochę głosów. Tyle że jeśli SN zakwestionuje wyniki wyborów, to trzeba będzie je powtórzyć, a wtedy ponowna wygrana PiS-u już nie jest taka pewna.
Teraz opozycja zarzuca stronie rządzącej kpiny, i oczywiście rządzący zarzucają to samo opozycji. A ja chciałbym wskazać na jedno, że nie ma miejsca na kpiny z prawa i podstaw demokracji w państwie demokratycznym. Różnica pomiędzy demokracjami na świecie, a demokracją w Polsce jest taka, że demokracja w Polsce oznacza „teraz k’wa my”. Wygrani nie mają szacunku dla innych opcji. W Polsce polityka to religia. Każdy polityk uważa się za nauczyciela swojej politycznej ideologii. Co jakiś czas któryś z nich ogłasza polityczny dżihad. Stąd ciągłe wojny religijne wśród rodaków.
A ja się pytam, po co to?
You must be logged in to post a comment.