Nazywany jest często „polskim Billem Gatesem”, w czasie powstania warszawskiego nosił pseudonim „Mały Jacek”. Po wojnie przez lata był szykanowany za przynależność do Batalionu „Zośka” i Szarych Szeregów. Twórca polskich komputerów i pierwszego na świecie mikrokomputera analogowego. Na Zachodzie bezcenny, w komunistycznej Polsce niewygodny…
Mowa o Jacku Karpińskim, trzykrotnie odznaczanym Krzyżem Walecznych polskim konstruktorze i inżynierze. Był zbyt nowoczesny jak na swoje czasy, choć kompletnie nie miał głowy do interesów i ekonomii. Natomiast był informatykiem i programistą wybiegającym daleko poza swoją epokę.
To on jako pierwszy na świecie skonstruował komputer o nazwie AAH, maszynę, która była przeznaczona do przewidywania długoterminowej prognozy pogody. Niestety, skończyła swój żywot po dwóch latach funkcjonowania, spadając ze schodów z wysokości drugiego piętra. Na to wszystko patrzył bezradny konstruktor.
To w końcu on skonstruował także pierwszy na świecie mikrokomputer, który zastosowaną technologią bił na głowę wszystko, co ówcześnie istniało w tej branży. Był kilkukrotnie szybszy od pierwszego peceta IBM PC 360. Model K-202 został stworzony w 1969 r. Pecet IBM wszedł na rynek dopiero w 1981 r., a i tak miał dużo gorsze parametry od komputera Karpińskiego.
Rosjanie mieli swoją dokładną kopię IBM PC 360 – komputer RIAD – lecz te technologie były opóźnione względem rozwiązań Karpińskiego o kilkadziesiąt lat.
SOK był przed DOS
I był jednym z najlepszych systemów operacyjnych w historii mikrokomputerów. SOK to System Operacyjny Karpińskiego. Został napisany specjalnie dla komputera K-202. Miał on wtedy zawrotną szybkość – 8 MB. Oddzielne pamięci – stała i operacyjna – były wzorem dla późniejszych komputerów. Mało tego, w przeciwieństwie do ówczesnych zachodnich rozwiązań można było je dowolnie rozszerzać. Poza tym wówczas komputery miały szybkość najwyżej 64 kB – przy megabajtach Karpińskiego była to prehistoria. K-202 wykonywał milion operacji na sekundę. Tak naprawdę to właśnie ten komputer zapoczątkował erę miniaturyzacji w branży.
Zanim Jacek Karpiński rozpoczął erę nowych mikrokomputerów, w latach 50. i 60. konstruował maszyny, które mogłyby być sprzętem współczesnym.
AKAT-1 to pierwszy analogowy komputer powstały w czasach, kiedy Karpiński pracował w Polskiej Akademii Nauk. Był przeznaczony do działań różniczkowych. Kolejną konstrukcją był Perceptron. Maszyna samodzielnie rozpoznawała… kształty. Miała wbudowaną kamerę oraz system do analizowania otoczenia.
Było to w czasach, kiedy Amerykanie chwalili się swoim komputerem ENIAC zbudowanym w latach 40., uznawanym zresztą za pierwszy na świecie. Był on przeogromny – zajmował dużą halę, a w energię zasilała go własna elektrownia. Dopiero po latach okazało się, że przed Amerykanami komputer zbudowali Brytyjczycy (już w 1941 r.), jednak była to pilnie strzeżona tajemnica. Komputer o nazwie COLOSSUS powstał w ośrodku szyfrowym Betchley Park, w którym polscy matematycy rozpracowywali niemiecką Enigmę.
Bezczelny i inteligentny, czyli niebezpieczny
Jacek Karpiński nie był potulnym barankiem. Znał swoją wartość i często mówił, co myśli. Kiedyś powiedział jednemu z partyjnych bonzów, że jego inteligencja nie nadaje się nawet do skonstruowania nocnika. Było zatem wiadome, że krnąbrny inżynier większej kariery raczej nie zrobi. Nie pomagała mu też przeszłość żołnierza AK czy jawnie głoszone poglądy. Karpiński zwykł mawiać, że „przeżył nazistów, to i komunistów przeżyje”. Wszystko to doprowadziło to do tego, że jego paszport został anulowany przez samego Jaroszewicza, z osobistą adnotacją.
Zanim jednak to nastąpiło, Karpiński przez chwilę był pupilkiem władzy. Pracował już wtedy na Uniwersytecie Warszawskim w Instytucie Fizyki Doświadczalnej. Tam panowała lepsza atmosfera do pracy, a szefem instytutu był profesor Pniewski.
W owym czasie do instytutu UW ośrodek CERN wysyłał masę danych. Problemem była ich analiza. Brakowało maszyn, które mogłyby to robić. Jacek Karpiński był dla Instytutu Fizyki Doświadczalnej istnym zbawieniem. Skonstruował tam kilka maszyn, w tym jeden z najbardziej znanych komputerów KAR-65. Było to urządzenie do analizy danych. Miało jednak jedną, jak się później okazało, bardzo poważną wadę – było kilkanaście razy tańsze, szybsze i mniejsze od produktu peerelowskiego potentata ELWRO – komputera Odra.
W ELWRO pracowało kilka tysięcy robotników i inżynierów. ELWRO miało własne laboratoria, zakłady i szkoły. Za komputerem KAR-65 stało zaledwie kilkanaście osób. „Siła Kalego na jednego”. Od razu echem odbiła się przeszłość Karpińskiego i dalsze komputery KAR już nie powstały. To był pierwszy raz, kiedy przegrał z wrocławskim zakładem.
Jak pudełko po butach
To było kosmiczne marzenie. KAR-65 miał wielkość dwóch szaf, Odra zajmowała całe pomieszczenia, a Karpiński wymyślił sobie komputer, który zmieści się w pudełku po butach. Nikt nie wierzył, że to się uda. Jednak w końcu powstał – wspomniany już wcześniej K-202 – pierwszy i najlepszy.
Zanim się to stało, trzeba było zainteresować pomysłem jakąś instytucję. Polski Bill Gates poszedł z nim do wojska. Tam, kiedy opowiedział o swojej idei, pospadano z krzeseł i pomysł klepnięto. Potrzebna była jednak firma, która podejmie się prac nad nowym komputerem. Jedna z firm mogąca podołać zadaniu, warszawska Mera, odmówiła współpracy. Jej pracownicy uznali, że „nie ma i nie będzie takiej technologii, która pozwoli na taką miniaturyzację, żeby dwie szafy schować do małego pudełka”. Jacek Karpiński zainteresował swoim pomysłem Anglików i dopiero za ich „rekomendacją” Mera zainteresowała się projektem.
Karpiński wielokrotnie potwierdzał, że K-202 był protoplastą peceta. Skonstruował go w 1969 r., podczas gdy pierwszy pecet powstał w 1981, a i tak nie mógł nawet połowy tego co polsko-brytyjskie urządzenie.
Był gotowy w 1971 r. Zaprezentowano go na Targach Poznańskich. Tam pierwszym na świcie mikrokomputerem zainteresował się Edward Gierek i obiecał pomóc. Wydawało się, że los uśmiechnął się do Karpińskiego, jednak obok stoiska z K-202 było stoisko ELWRO. Niestety, Gierek przeszedł obok tego drugiego obojętnie, co zostało odczytane jako zniewaga. Losy K-202 były już wtedy przesądzone…
Świnie lepsze od ludzi
Finał historii polskich mikrokomputerów był smutny. Po wybudowaniu kilkudziesięciu egzemplarzy część trafiła na Wyspy Brytyjskie, część do MSW, kilka do MON-u. Jeden pracował na okręcie, sterując ogniem. K-202 były też w FSO, a nawet w szwajcarskim CERNIE. Niestety, wyrok już zapadł i kolejna seria 200 sztuk nigdy nie została dokończona. Jacek Karpiński był po prostu niewygodny.
Praktycznie do końca komuny nie pracował już dla polskiej nauki. Początkowo hodował świnie, aż do lat 80., kiedy odnalazła go na Mazurach ekipa Polskiej Kroniki Filmowej. Jednak Karpiński był już zgorzkniałym geniuszem.
Wyjechał do Stefana Kudelskiego, producenta najsłynniejszego magnetofonu reporterskiego na świecie – NAGRA. Tam zastał go stan wojenny. Karpiński jeszcze projektował, jednak już nigdy się na tym nie dorobił. Zmarł w skromnej kawalerce we Wrocławiu w 2010 r.
Do jego innych sukcesów konstruktorskich należały między innymi: robot sterowany głosem, Pen-Reader – skaner do wczytywania tekstu czy miniaturowa kasa dla małych sklepów i handlarzy na targowiskach.
Swój prawdopodobnie ostatni wynalazek skonstruował z synem Danielem. Był to miniaturowy skaner dla księgowych, sczytujący szereg cyfr i zamieniający je na pliki Excela, przy czym skaner ten potrafił poprawiać ewentualne błędy w obliczeniach. Karpiński miał wtedy ponad 80 lat. Kawał historii…
>>>>>