Pomiędzy sacrum a profanum

Kategorie Znowu Dobroniak
Znowu Dobroniak - Cooltura nr 563
Znowu Dobroniak – Cooltura nr 563

Kiedy już po świętach opadł kurz, a część z nas zastanawia się, po co się nawpieprzała tyle karpia, skoro i tak „jedzie mułem”. Kiedy po nocy sylwestrowej męczy już tylko kac moralny, bo ten cielesny odszedł w zapomnienie już po pierwszym klinie pierwszego dnia stycznia. Być może wtedy właśnie część z nas zastanawia się, po co te wszystkie szopki.

 

Nie będę się czepiał tradycji, ale będę się czepiał schematów. Szczególnie tych bezmyślnych. Zastanawiam się po prostu, po co w człowieku ciągła chęć tłumaczenia się ze wszystkiego, co robi. Jakby cały czas podskórnie odczuwał, że wszystko, co robi dla przyjemności, jest złe. I tak: jeśli się obżarł, to się tłumaczy, że święta; jak się ochlał, to tłumaczy, że przecież sylwester. Cały czas jakieś wytłumaczenie. A przecież człowiek to istota rozumna i nie potrzebuje – przynajmniej teoretycznie – powodu do błogiego obżarstwa albo niepohamowanej degustacji płynów procentowych. Albo może właśnie dlatego, że człowiek to istota rozumna, potrzebuje wszelkiego rodzaju tłumaczeń?

Właśnie, i może dlatego, mimo że święta są dwa razy do roku mniej więcej o tej samej porze, zawsze jest narzekanie – a to kolejki w sklepach, a to dom nieposprzątany, a to karp nie zabity albo pierogi nie polepione i w dodatku samogon się tak szybko nie „goni”, jak powinien, i będzie za słabo na święta.

 

I tak te wszystkie katoliki i między pogany chrześcijanie, zamiast skupić się na tym, co istotne, robią wszystkie te mało istotne rzeczy.

Czasem odnoszę wrażenie, że to jest tak jak z nauką w szkole czy na studiach albo z pilną i bardzo ważną robotą: kiedy już mamy do niej usiąść, to zazwyczaj jest milion innych rzeczy do zrobienia. Biurko trzeba posprzątać, kurze zetrzeć, pranie nastawić, nowy czajnik wyparzyć – wszystko, tylko żeby się nie zająć tym, czym powinniśmy.

 

Ciekawe, czy tradycja w domach wygrywa z religią? Ja myślę, że to właśnie tradycja jest górą – obżarstwo w gronie rodziny, błogie lenistwo, a diabłowi ogarek… Z religii to zazwyczaj zostaje odbębnienie pasterki i szlus do Wielkanocy.

 

Tylko co to za tradycja, skoro polega tylko na przygotowaniu góry jedzenia? Co to za religia? No i potem noc sylwestrowa. Zabawa do białego rana. Niektórzy to w ogóle nie pamiętają, kiedy ten Nowy Rok się zaczął – tak było hucznie, bo okazało się, że jednak samogon „nadgonił”.

 

I tak. Potrzeba nam ciągle okazji, tłumaczeń, jakiegoś alibi. Zupełnie nie wiem dlaczego.

„Sumienie mam czyste. Nieużywane”.