W krypcie kościoła St. George the Martyr w londyńskim Borough, co jakiś czas odbywają się artystyczne spotkania zakrapiane kropelką wina, dla zwiększenia artystycznej wrażliwości. W ostatnim czasie swoją twórczość zaprezentował młody fotograf. Co zwraca uwagę na tą wystawę?
Od czasu kiedy cyfrowe lustrzanki stały się tak popularne jak pralka w każdym domu, nastąpił wysyp fotografów, fotografek i fotografików. Stało się to niemalże plagą tego środowiska, próbującego ze swojej pracy się utrzymać. Jest chyba naprawdę źle, ponieważ w ciągu zaledwie jednego dnia, do nowo powstałej grupy na Facebooku, „Nie fotografuję za darmo”, dołączyło kilkanaście tysięcy zainteresowanych.
Wydawać by się mogło, że właściwie każdy kto trzyma aparat w ręce, może zaistnieć w prasie, na portalach internetowych czy na wszelkiego typu wystawach. (Podobnie jest z piszącymi – autor tego tekstu również z takiej okazji kiedyś skorzystał, bo miał pod ręką elektroniczną klawiaturę)
Za tzw. „publikację do CV”, nowi fotografowie robią zdjęcia za darmo. To, czego nie „dorobi” na swoim zdjęciu nowy w branży fotograf, poprawi grafik podczas edycji gazety w redakcji. Doświadczony fotograf jest redakcji do niczego niepotrzebny – generuje tylko koszty.
Powoduje to w końcu, że zarówno jak popularne stają się aparaty cyfrowe, tak szybko „rodzą się” nowi foto artyści. I to jest prawdziwa plaga.
Patrząc jednak na zdjęcia Krystiana, nie można oderwać od nich wzroku. Są dopracowane do ostatniego szczegółu. Bije z nich naturalność ale zarazem pewnego rodzaju pozytywna „sztuczność” twarzy ich bohaterów. Być może spowodowane jest to tym, że osoby fotografowane to muzycy – artyści, którzy na scenie przybierają trochę inną twarz. Nie, nie – Krystian Data to nie amator. Raczej profesjonalista z dyplomem.
Zdjęcia Daty mogą spokojnie być okładkami solowych płyt każdego artysty, który na nich występuje. Może dlatego, że Krystian Data, to nie tylko fotograf starej szkoły, w której trzeba było spędzić masę godzin w ciemni, zanim można było obejrzeć efekty swojej pracy. Krystian to także muzyk. Ten fakt na pewno pomógł mu w dotarciu do swoich bohaterów. Jak sam wspominał, to co sobie wcześniej zaplanował często zamieniało się w spontaniczną sesję zdjęciową. Jak wyszło? Widać na załączonych obok zdjęciach. Wystawa zakończyła się jamsession muzyków ze zdjęć.