Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, duży – architektonicznie „peerelowski” klocek – wybudowany pośrodku Hammersmith. Doskonała lokalizacja w drogiej dzielnicy, tuż przy stacji metra oraz dużym parku.
Dobra. Można budynek POSK-u porównać do Southbank Centre w centrum Londynu. Podobny brutalizm w architekturze. Polakom (tym z Polski) będzie się jednak kojarzył z architekturą przeciętnego polskiego osiedla albo ze „społemowskimi” supersamami.
Kto by pomyślał, że to „brzydactwo” spędza sen z powiek, a czasem – wręcz przeciwnie – jest przedmiotem mokrych snów wielu „działaczy”, „sympatyków” i „krytyków” tak zwanej i szeroko pojętej Polonii.
Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny w środowisku brytyjskim znany jest jako „Polish Theatre” – i tak oznaczony jest np. na mapach Google.
Dla Polaków to coś więcej – w środku funkcjonują 3 lokale gastronomiczne (Cafe Maja, Łowiczanka i POSKlub), jeden jazz klub, księgarnia, biblioteka, Instytut Józefa Piłsudskiego, galeria, sala teatralna, a nawet punkt paszportowy Wydziału Konsularnego Polskiej Ambasady. Przede wszystkim jednak urzęduje tam mnóstwo organizacji „starej Polonii” i równie starych prezesów.
POSK ma pecha. Jest ośrodkiem polskim. Co za tym idzie, ilu Polaków w Londynie, tyle pomysłów na temat tego, co tam powinno być i czym powinna się ta instytucja zajmować. Pomijam już takie dyżurne opinie, jak: „POSK powinien być otwarty dla milionów Polaków”. Jest to pewnego rodzaju truizm, żeby nie powiedzieć – wzięty z kosmosu pomysł. Trudno wyobrazić sobie tam więcej niż półtora tysiąca osób naraz, rozlokowanych na wszystkich możliwych piętrach tego molocha, a co dopiero miliony… No komuś najwidoczniej się coś pomyliło.
Nie to jest jednak najistotniejsze w tym wszystkim. Temat POSK-u wraca co jakiś czas na tapetę i tak się dzieje właśnie ostatnio. Co prawda ta tapeta jest tak stara jak najmłodsza organizacja „starej Polonii”, ale nie przeszkadza to robić z niej sztandaru narodowego. Dla Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii POSK to symbol polskich przedstawień, kabaretów, koncertów jazzowych i kotleta schabowego w jednej z kilku dostępnych tam „jadłodajni”. Dla Polonii (starej) to symbol. Niestety, ze względów naturalnych jej przedstawiciele sami już nie pamiętają, czego właściwie.
Złe dobrego początki
Idea powstania jakiegoś bliżej nieokreślonego jeszcze wtedy ośrodka społeczno-kulturalnego powstała w 1963 r. w Polish University College Association Ltd, którego szefem był wówczas prof. Roman Wajda. Postanowienie było na tyle twarde, że PUCAL przeznaczył na ten cel cały swój majątek, czyli około 70 tys. ówczesnych funtów (obecnie równowartość dużo ponad miliona funtów). Do organizacji, której przewodniczył Wajda, dołączyły inne: Zjednoczenie Polskie, SPK, organizacje lotników, marynarzy, harcerzy oraz Stowarzyszenie Techników Polskich. Tak powstało Polish Social and Cultural Association, czyli znany dzisiaj wszystkim POSK. Co ciekawe, w dokumentach z tamtego okresu można znaleźć zapis, że członkostwo stałe POSK-u otrzymuje się, wpłacając składkę w wysokości 10 ówczesnych funtów, czyli równowartość ponad 170 funtów dzisiaj. Dla wyjaśnienia – składka członkowska to dalej 10 funtów, jakby przez 50 lat nie było inflacji.
Po tych wydarzeniach i oświadczeniu STP o przystąpieniu do POSK-u budowę takiego ośrodka poparły praktycznie wszystkie ówczesne polskie organizacje. Koniec końców 23 lipca 1964 r. powołano oficjalnie do życia Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, który jeszcze nie miał swojej siedziby.
Oczywiście nie wszyscy podchodzili do tego z entuzjazmem i już na etapie „idei” rozpoczęła się zmasowana krytyka, czego dowody można znaleźć w archiwalnych numerach „Dziennika Polskiego”, „Tygodnia Polskiego” i „Dziennika Żołnierza”. POSK był (już po budowie) uważany za „centrum polonijnego pospólstwa” – w przeciwieństwie do „prestiżowego” Ogniska Polskiego, co, jak widać po latach, praktycznie się nie zmieniło.
Warto tutaj wspomnieć, że przy powstawaniu i zatwierdzeniu statutu postanowiono o tzw. głosowaniu „on a poll” – w momencie kiedy ośrodek miałby być „opanowany przez niepowołane osoby”, kilka instytucji-członków POSK-u ma podczas głosowania więcej głosów. Na przykład Towarzystwo Popierania Nauki Polskiej (scheda po PUCAL) ma takich głosów 10 562, a Stowarzyszenie Techników Polskich 1710.
Początkowo POSK był zbiorem przekazanych przez różne organizacje budynków zlokalizowanych w obszarze kodu pocztowego SW7, o zaokrąglonej wartości wynajmu (dane z 1966 r.) 112 000 funtów, czyli około dwóch milionów dzisiejszych funtów. Niestety, dla POSK-u oznaczało to jedynie tyle, że po odliczeniu wszystkich kosztów założycielskich zostawało naprawdę niewiele i gdyby nie pożyczki (np. od SPK) czy dary (np. od gen. Władysława Andersa) ośrodek zakończyłby działalność szybciej, niż ją rozpoczął.
Ruch „antyposkowy”
Nic zatem dziwnego, że powstało wiele środowisk, które mniej lub bardziej otwarcie krytykowały powstanie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego. Zarzucano, że POSK stanie się stajnią agentury komunistycznej, że nie da sobie rady i będzie katastrofa, że przewodniczący POSK-u zarabia spore pieniądze. Co ważne, POSK wkroczył w obszar polityki, co z kolei nie podobało się już istniejącym stowarzyszeniom czy ośrodkom, które miały ambicje wyłącznego prezentowania kultury polskiej. Wielkim przeciwnikiem inicjatywy był na przykład Marian Hemar – niespodzianka, prawda?
Ognisko Polskie, Instytut i Muzeum gen. Sikorskiego, Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, Stowarzyszenie Lotników Polskich i wiele innych, mimo początkowego zaangażowania się w ideę, mocno zaczęły ją krytykować, choćby z obawy o swoją działalność kulturalną. Zrobiło się znowu po staremu – Polak Polakowi wilkiem. A że Polacy znają się na wszystkim i są od wszystkiego specjalistami, zaraz POSK-iem i związaną z tą instytucją polemiką zajęły się wszystkie gazety emigracyjne i to nie tylko w UK – propaganda zajrzała nawet na łamy paryskiej „Kultury”, a w późniejszym okresie do polskich gazet wychodzących w USA.
Jednym z największych i najbardziej wpływowych przeciwników POSK-u był były konsul RP dr Karol Poznański, który dysponował poważnymi środkami pieniężnymi z działalności rządu polskiego w czasie wojny, zarządzający Komitetu Obywatelskiego Pomocy Uchodźcom Polskim. Kto ma władzę, ten ma pieniądze.
Należy też wspomnieć o tym, że większość organizacji kombatanckich, technicznych czy artystycznych dysponowała wówczas sporym majątkiem własnym, pochodzącym z nieruchomości w najbardziej prestiżowych dzielnicach Londynu.
Nowy gmach
Współczesny budynek stoi na „zgliszczach” innych budynków, które znajdowały się w jego miejscu. Głównymi nieruchomościami były kościół baptystów oraz budynek zajmowany wcześniej przez magazyny elektryczne. POSK odkupił wszystkie nieruchomości sąsiadujące ze sobą za łączną kwotę 109 615 ówczesnych funtów (prawie dwa miliony dzisiejszych funtów). Cała operacja trwała około dwóch lat, między innymi dlatego, że przy kościele odkryto stary cmentarz i trzeba było czekać na specjalne dekrety parlamentu, żeby można ruszyć z budową.
We wrześniu 1973 r. gmach był już w stanie surowym. 29 grudnia 1974 r. oficjalnie otwarto zachodnią część budynku po porozumieniu z inspektorem budowlanym. Od tej daty można liczyć funkcjonowanie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w obecnym budynku. Oczywiście był on systematycznie rozbudowywany, a czasem nawet przebudowywany. To, że jeszcze istnieje, można rzeczywiście uważać za cud. W 1975 r. dług bankowy na budowę POSK-u wynosił 850 tys. funtów (to jest równowartość prawie 15 mln funtów dzisiaj). Same odsetki wynosiły 100 tys. rocznie.
Obecnie z części POSK-u zlokalizowanych w starych murach przylegających do głównego budynku budowane są mieszkania. To kolejna próba zapewnienia finansowania Ośrodkowi. Choć niektórzy zarzucają, że zarząd POSK-u zatraca pierwotny charakter tej instytucji, to trudno się z nimi zgodzić, widząc tłumy ludzi co weekend odwiedzające salę teatralną czy POSK Jazz Cafe.
Przyszłość
Trudno powiedzieć, jak potoczą się dalej losy tej instytucji. Sytuacja często bywa dynamiczna. Jak widać na przestrzeni 50 lat, „psy szczekały, a karawana szła dalej”. Czasy się zmieniły i szacuje się, że w ciągu dziesięciu lat (od 2001 r.), Polaków w UK przybyło i jest ich obecnie dwudziestokrotnie więcej. Jedyna różnica jest taka, że ci, którzy przyjechali po 2004 r., częściej i łatwiej korzystają z tego, że granice w większości krajów UE zostały otwarte. Czy POSK przygotowany był i jest na takie zmiany? Na pewno potrzebna jest zmiana pokoleniowa, a nie zmiana kolejnych „prezesów” starego i już lekko przykurzonego pokolenia.
W artykule cytowałem dane z książki „Cud nad Tamizą” wydanej na 25-lecie POSK-u (POSK, Londyn 1989).
You must be logged in to post a comment.