Prezydent powiedział to, co powiedział. I dobrze!

Kategorie Znowu Dobroniak
nowu Dobroniak - Cooltursa nr 601
nowu Dobroniak – Cooltursa nr 601

W całej rozciągłości zgadzam się z tym, co powiedział Andrzej Duda podczas spotkania z dziennikarzami podczas ostatniej londyńskiej wizyty. Powiedział, że nie ma odwagi mówić Polakom za granicą „wracajcie do kraju”. Wcześniej uzasadniał, dlaczego by tego nie zrobił. I to uzasadnienie – w wielkim skrócie chodzi o poziom życia w starym kraju – też mnie przekonuje i się z nim zgadzam.

 

W całej rozciągłości zgadzam się z tym, co powiedział Andrzej Duda podczas spotkania z dziennikarzami podczas ostatniej londyńskiej wizyty. Powiedział, że trzeba zwrócić uwagę na to, czy uchodźcy, to rzeczywiście uchodźcy. Nie zgodził się na system kwotowy przydzielania emigrantów, a zgodził się z premier Kopacz. Z tej całej zgody w narodzie, nie pozostało mi nic innego jak również się zgodzić.

 

Nie rozumiem natomiast tych achów i ochów. Tych wszystkich hejtów i pomstowań. Tego nie rozumiem. A nawet nie rozumiĘ! Bo oczy bolo paczeć.

 

W momencie, kiedy wszyscy politycy ze środowiska prezydenta potwierdzają, że powiedział, co powiedział. Inni – niektórzy – jego sympatycy tak zagalopowali się w swojej ślepej obronie, że twierdzą, że jednak nie powiedział. Pomimo nagrań poszczególnych wypowiedzi prezydenta. Pomimo relacji live z tego wydarzenia. Pomimo tego, że wypowiedzi przysłuchiwało się na żywo ze dwadzieścia osób, łącznie z dziennikarzami, ministrami, pracownikami ambasady i kancelarii prezydenckiej, nie wspominając już o ochronie. Przysłuchiwał się temu nawet brytyjski pracownik służb specjalnych w obstawie polskiego prezydenta. Chociaż on świadkiem jest zapewne średnim.

 

I zamiast świętować, że mimo relacji, że pan prezydent z panią premier za sobą nie przepadają, a teraz mają wspólne stanowisko a nawet się ze sobą zgadzają, to oni wolą się okładać na medium społecznościowym typu Twitter i dalej prowadzić wojenkę. Po co? Na co? Nie wiem. Jest jeden plus natomiast. Przeczytałem na Twitterze, że jeden z obecnych podczas rozmowy, owych dziennikarzy polonijnych, przynajmniej taką naukę wyciągnął z wymiany tłitów, że już wie, jak działają agencje prasowe i korzystające z ich usług podmioty medialne. No ale skąd biedactwo miało to wcześniej wiedzieć? No skąd?

 

No skąd miał wiedzieć jakie kompetencje ma prezydent? No skąd? Pomimo tego, że Andrzej Duda ze trzy razy mówił, kto za co w polityce zagranicznej rządu odpowiada. No nie dosłyszał, a że już zagarnął przestrzeń swoją wypowiedzią, to zapytał z rozpędu prezydenta o pomoc dla polskiej szkoły sobotniej, bo religii w niej nie ma. Po raz trzeci dostał odpowiedź o kompetencjach. No ale skąd to miał wiedzieć wcześniej? Mniemam, że dalej tego nie wie.

Ale nawet z nim się zgadzam. Zgadzam się, że potrzebna jest pomoc polskim szkołom. Za moich czasów na politologii lepiej kształcono.

 

Nawet zgadzam się z nim w kwestii, że dobrze, że położył się Rejtanem w obronie nauki religii w szkole sobotniej w Slough, a potem jak przykładny chrześcijanin, mniemam katolik, wyszedł ze spotkania, ze zdjęciem z prezydentem typu selfie (żeby nie powiedzieć samojebka) w swoim osobistym telefonie ulokowanym po (tfu, tfu) lewej stronie ciała. Bądź, co bądź na sercu to jest.

 

Z reszto to, że serce po lewej stronie jest, to zapewne sprawka tego lewaka Darwina. Jak Bóg stwarzał Adama, to serce na pewno po prawej stronie było. Ino jak poślednie ziebro pan buczek wyjmowoł, co by babę stworzyć, to cosik musiało mu się tam zwichrować i tak już zostawił serce po lewej. Bóg przecie jeno starejszy…