Książka przypadkiem wpisuje się w ostatni trend pisania o księżach, którzy mają dzieci i w ogóle „dziwnie” się prowadzą. Nawet w tym numerze „Cooltury” też pojawia się ksiądz w kontekście dzieci. Napisana została jednak wcześniej, niż tygodniki zaczęły na wyścigi opisywać życie prywatne duchownych. Zresztą ta książka nie jest o księdzu. Jest o ludziach.

 

Czyta się - Cooltura nr 439
Czyta się – Cooltura nr 439

 

Jan Grzegorczyk, autor, sam przyznaje w jednym z wywiadów, że musiał uśmiercić księdza ze swojej poprzedniej powieści „Chaszcze”, ponieważ ludzie w realu „odnaleźli” odpowiednik głównego bohatera. Oczywiście trafili kulą w płot, jednak autor, żeby złe języki nie opowiadały bzdur, w kolejnej powieści o przygodach pisarza Stanisława Madeja już na początku książki uśmiercił księdza i tym samym uciął wszelkie domysły.

Kolejny przykład tego, jak bardzo fikcja miesza się z rzeczywistością i odwrotnie.

 

Zatem zdradziłem już początek powieści o zabarwieniu kryminalnym pt. „Puszczyk”. Bez straty dla całej fabuły. Niestety.

Śmierć wspomnianego księdza jest jedynie wstępem do opowiadanej przez Grzegorczyka historii. Zdaję sobie sprawę z tego, dlaczego czytelnicy szukali odpowiednika bohatera z „Chaszczy” w otoczeniu autora. Grzegorczyk pisze bardziej kronikarsko, co w połączeniu z czasem obecnym, w którym dzieją się wszystkie przygody Stanisława Madeja, powoduje, że można doszukiwać się odniesień do świata rzeczywistego.

W powieści „Puszczyk” to nie jeden człowiek jest jednak najważniejszy. Grzegorczyk opowiada o kilku typach osobowości, które są ważne dla całej historii, nawet jeśli są tylko epizodem i występują tu przez pół akapitu. Wszystkie są jak najbardziej znane. Główny bohater jawi się nam wtedy jako nasze niespełnione marzenie o tym, żeby wyrwać się z wyścigu szczurów, kupić sobie domek w lesie i tam w spokoju spędzić resztę życia. Sielanka.

Na sielance nie buduje się wątków kryminalnych, zatem w książce pojawia się śmierć, podrzędne typy z brakiem kołnierza moralności, policjanci, byli policjanci i wszystkowiedzące sklepowe… A! No i jest na pęczki kochanek. Stanisław Madej ma niby spokojną osobowość, acz bardzo jest kochliwy. Ma pojemne serce i jak kocha, to na zabój, jakby nie mógł robić nic innego na świecie. Tak pochłania go ta miłość. Albo inaczej: wiele miłości. Każda jednak oddzielna i osobna, a także o innym czasie. Za każdym razem jednak jest to miłość jedyna. Jak w życiu. Nieżyciowy jest jedynie brak sentymentu głównego bohatera. Bo jak już kocha, to zapomina o tych poprzednich kochaniach, jakby nic innego nie istniało ani wcześniej, ani później.

 

Rozpisując się o wątkach erotyczno-miłosnych, nie możemy zapomnieć o głównej sprawie, która decyduje o całej fabule. Zabito księdza. Człowieka. Być może ojca – to jest tajemnica, o której rozwiązanie walczy Madej. W końcu zginął jego przyjaciel, a w naturalne zejście Madej oczywiście nie wierzy. Tak zaczyna się opowieść, w której kolejno pojawiają się przyjaciele, wrogowie, tajemnice i przyroda. Tak, tej ostatniej też jest sporo. Jak w życiu.


Leave a Reply