Organizacje pozarządowe przez chwilę odetchnęły. TTIP – okryta złą sławą umowa pomiędzy UE a USA – została zawieszona. Może nawet nie tyle umowa, co negocjacje jej dotyczące. Niestety podobna umowa z Kanadą właśnie została wstępnie parafowana. Nie mam dobrych wiadomości.
Po co komu TTIP skoro jest CETA (Comprehensive Economic and Trade Agreement)? Wystarczy dobra umowa z Kanadą i europejskie drzwi dla biznesu kontynentu amerykańskiego stoją otworem. Kiedy w Polsce odgrzewa się stare kotlety i konflikty na tle aborcji, tylnymi drzwiami wprowadzana jest umowa, która zmieni życie nie tylko w Polsce ale i w całej Zjednoczonej Europie. Jeśli ktoś myśli, że to go nie dotyczy, myli się, ale jeszcze nie wie jak bardzo. Zresztą skąd ma o tym wiedzieć, jak politykom nie zależy na tym, żeby ktokolwiek wiedział cokolwiek. Jak bardzo w Polsce ten temat jest ignorowany? Nawet w Wikipedii nie ma po polsku takiego hasła jak CETA. Co też niepokojące, do obserwacji negocjacji umowy z Kanadą nie dopuszczono organizacji pozarządowych ani dziennikarzy. Wszystko – podobnie jak przy TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership ) – było ściśle tajne. Pod koniec września w Bratysławie odbyło się równie tajne spotkanie ministrów krajów UE na którym parafowano umowę z Kanadą. Jakie są jej główne zagrożenia? Ustalenia?
Jak najprościej rzecz ujmując
Jednym z zagrożeń tej umowy jest to, że ewentualne jej odrzucenie będzie bardzo trudne. Niby do wdrożenia umowy CETA potrzebna jest zgoda Parlamentu Europejskiego, a następnie akceptacja umowy przez kolejne, krajowe parlamenty, jednak jest jeden haczyk. Jeśli głosowanie w parlamencie UE będzie pomyślne, umowa od razu wchodzi w życie! Nie będzie potrzeby czekać na decyzję poszczególnych krajów UE. Skandal? Trochę tak, tym bardziej, że jeśli po wdrożeniu umowy któryś z parlamentów krajowych nie zgodzi się na wprowadzenie umowy CETA, to jej renegocjacje będą ciągnęły się latami. A CETA będzie dalej obowiązywała. Dlaczego umowa z Kanadą jest zagrożeniem dla Europy?
Niech wystarczy to zdanie: jeśli CETA zostanie wdrożona w życie, TTIP nie będzie zupełnie potrzebne, ponieważ jest jeszcze umowa o wdzięcznej nazwie NAFTA. To jest właśnie wytrych Amerykanów do rynków europejskich. NAFTA (North American Free Trade Agreement) to Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu powodujący zniesienie ceł pomiędzy Meksykiem, USA i Kanadą. Jeśli nie ma kontroli na granicach oznacza to jedno – wszystkie towary (GMO, obniżone standardy żywnościowe) jakie produkowane są na terenie Ameryki Północnej, kanadyjskim kanałem dotrą do UE. I niech ktoś powie, że nie. Ale tu nie chodzi tylko o towary. Umowa CETA powoduje, że eksport usług również staje się możliwy. Kto wie czy przez to, że obecny rząd za wszelką cenę chciał mieć w Polsce amerykańskie bazy wojskowe nie podłożył się gospodarczo? Może to właśnie jest cena za „mokry sen Macierewicza”? Nie ma co liczyć, że USA dadzą coś Polsce za darmo. Poza tym nie byliście za ACTA? To nie możecie być za CETA i TTIP, ponieważ obie umowy stanowią zagrożenie dla rodzimego rynku pracy, bezpieczeństwa żywności, a o ochronie danych osobowych możecie po wprowadzeniu CETA po prostu zapomnieć. Nie mówiąc już od dyktacie korporacji.
Co prawda CETA gwarantuje, że dostęp do rynków europejskich będą miały tylko firmy kanadyjskie, jednak Amerykanie będą mogli wchodzić na rynek europejski przez swoje kanadyjskie spółki-córki. Takich kanadyjskich/amerykańskich firm jest kilkadziesiąt tysięcy.
Rewolucja gospodarczo-społeczna
Pamiętacie filmy fantastyczne, w których megakorporacje przejmowały rządzenie światem? Niestety coraz częściej te filmy stają się filmami dokumentalnymi. W Polsce mieliśmy już przykład tego, co źle napisane umowy mogą spowodować w gospodarce. „Gazeta Prawna” opisała sytuację, w której amerykański Cargill pozwał Polskę za to, że ta wprowadziła ograniczenia na stosowanie syropu izoglukozowego. Spowodowało to, że Cargill sprzedawał dużo mniej syropu, niż wynosiły możliwości ich fabryki w Polsce. Nie bądźcie zaskoczeni tym, że Polska sprawę przegrała i wypłaciła Amerykanom ponad 16 mln dolarów odszkodowania. Tym razem przyczyną przegranej były umowy BIT – masowo przyjmowane przez Polskę nowe umowy międzynarodowe na początku lat 90. Miały one za zadanie zachęcić inwestorów do wchodzenia na rynek Polski. Sprawa Cargilla pokazuje, jak mogą takie umowy być wykorzystane. CETA różni się od umów BIT tym, że ta pierwsza jest globalna w swojej konstrukcji. Wchodzi w takie sfery gospodarki, które do tej pory dla BIT-sów były zamknięte.
Ale to jest tylko jedna, najbardziej spektakularna, strona nowej umowy UE – Kanada. Według niektórych specjalistów zagrożone jest rolnictwo, które jest dużo słabsze od kanadyjskiego. I tak na przykład jabłka modyfikowane genetycznie (co nie znaczy, że są to jabłka złe) produkowane w Kanadzie będą przywożone do Europy bez jakiegokolwiek cła. Jak to będzie wyglądało dla polskich producentów jabłek? Dużo gorzej niż zamknięcie rynku rosyjskiego. O ile eksport jabłek do Rosji to było zaledwie kilka procent całej polskiej produkcji, o tyle sprzedaż do UE to już jest kilkadziesiąt procent. To oznacza upadek wielu firm. I takich przykładów można mnożyć.
Aspekty aspektów
Eksperci przepytani przez „Gazetę Prawną” wskazują jeszcze na takie słabe punkty jak: stosowanie pestycydów po drugiej stronie Atlantyku; mniej restrykcyjne przepisy ochrony środowiska (to w odniesieniu do importu paliw dużo gorszej jakości niż do tej pory dopuszczane są w Europie); zniszczenie lokalnych rynków pracy (umowa NAFTA spowodowała tragiczną sytuację pracowników w Meksyku – jeśli PiS chce, żeby Polacy wrócili do kraju, to CETA i TTIP nie powinny być w ogóle przyjęte, ponieważ doświadczenie z NAFTA pokazuje, że emigracja z biedniejszych krajów wzrosła do wcześniej nienotowanej skali – źródło: www.ase.tufts.edu); ekspansja banków (tutaj można obawiać się importu mechanizmów bankowych jakie spowodowały kryzys finansowy w 2009 roku); opieka zdrowotna a nawet usługi komunalne zostaną w pewnym sensie uwolnione (co z kolei oznacza, że państwa europejskie nie będą mogły regulować swojego własnego rynku ubezpieczeń społecznych – to tylko jeden przykład, bo państwo nie będzie mogło nawet zakazać lekarzom wypisywania na receptę leków droższych mimo istnienia tańszych odpowiedników).
Dlaczego te zagrożenia są aż takie absurdalne? Wystarczy cofnąć się do sprawy z amerykańskim Cargillem. Zdrowy rozsądek podpowiada, że pewne rozwiązania są oczywiste, jednak jeśli umowa zostanie podpisana, to korporacje za każdym razem będą mogły pozywać poszczególne kraje za próbę ochrony swoich obywateli. Dlaczego? Ponieważ umowa CETA (podobnie jak TTIP i NAFTA) to dopuszcza i pozwala na te absurdy. Tak naprawdę CETA doprowadzi do deregulacji prawa europejskiego i systemów prawnych w poszczególnych krajach. Albo inaczej – za pośrednictwem obowiązującego stanu prawnego będzie możliwa legitymizacja absurdów. Rządy państw europejskich będą stały przed ścianą zbudowaną przez zagrożenie wypłacania gigantycznych odszkodowań korporacjom i prywatnym firmom, które w jakiś sposób poczują się poszkodowane przez państwo.
Korporacje niejako pośrednio wprowadzą pewnego rodzaju ład korporacyjny w struktury państwa. O ile w USA uznaje się taki stan rzeczy jako normalny, o tyle w Europie są delikatnie mówiąc zupełnie inne standardy, zapoczątkowane Rewolucją Francuską i upadkiem ustroju feudalnego. Przynajmniej w założeniu.
Niestety może to także spowodować poważny szok kulturowy, szczególnie w krajach spoza kultury anglosaskiej. Jednak, żeby oddać sprawiedliwość, CETA to także pewne szanse o których w komentarzu pisze Andrew Wrobel z portalu ekonomicznego Emerging Europe. Czas pokaże, czy szanse i korzyści z międzynarodowych umów pomiędzy Stanami, Kanadą i Europą nie będą okupione zbyt dużymi kosztami.
Komentarz:
Zarówno CETA, czyli Całościowe Gospodarcze i Handlowe Porozumienie UE-Kanada, którego negocjacje zakończyły się w ubiegłym roku, jak i TTIP – Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji, które jest wciąż negocjowane, wzbudzają w Europie wiele kontrowersji. Jest to niezrozumiałe z kilku powodów. Po pierwsze, zanim jakakolwiek umowa wejdzie w życie, jest najpierw negocjowana przez Komisję Europejską, która posiada mandat poszczególnych rządów krajów członkowskich, a następnie ratyfikowana przez narodowe parlamenty – jej postanowienia są więc wielokrotnie kontrolowane.
Po drugie, w zglobalizowanej gospodarce, krajom, które pozostają z boku, znacznie trudniej jest osiągnąć sukces — Partnerstwo Transpacyficzne między Stanami Zjednoczonymi i 11 innymi krajami Pacyfiku już zostało podpisane, a Chiny dużymi krokami zbliżają się do Unii Europejskiej, promując inicjatywę One Belt One Road. Właśnie teraz konieczny jest wzrost konkurencyjności europejskiej gospodarki oraz ochrona handlu i inwestycji przed zagrożeniami płynącymi z Azji.
W tym kontekście, łatwiejszy dostęp do ważnych rynków takich jak Kanada, który gwarantuje CETA, jest niezmiernie ważny. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska, już korzystają z dostępu do rynków globalnych. Wystarczy spojrzeć na liczby – wartość polskich produktów sprzedanych za granicę wynosi prawie 80 procent.
Polskie firmy rozwijają się dynamicznie. Mimo olbrzymiego rynku wewnętrznego, największego w regionie CEE, producenci z Polski muszą poszukiwać nowych rynków zbytu za granicą. W 2004 roku, wraz z wejściem kraju do Unii Europejskiej, dodatkowym rynkiem stało się najpierw 24, a później 27 członków UE. W efekcie, dziś blisko 90 procent polskich produktów trafia do Europy, a zaledwie 10 procent eksportu – poza Stary Kontynent. Mimo że polskie firmy wykonały duży krok penetrując coraz to nowe rynki w ciągu ostatnich dziesięciu lat, Polska jest nadal w tyle w porównaniu np. z Hiszpanią.
Jeśli kraje Europy Środkowo-Wschodniej chcą korzystać z nieuniknionej dalszej globalizacji – międzynarodowe umowy takie jak CETA czy nawet TTIP są ku temu świetną okazją. Warto poszukiwania rynku zacząć od tych najbardziej sprawdzonych, w których łatwo i bezpiecznie można rozpocząć i prowadzić działalność gospodarczą, i w których respektowane jest prawo i własność intelektualna.
Które sektory i które kraje regionu CEE, czy szerzej Unii, mogą osiągnąć więcej a które mniej, zależy od indywidualnych uwarunkowań oraz poziomu ich konkurencyjności. To będzie można ustalić dopiero po wejściu umowy w życie. Negocjacje, w których jak zwykle obie strony chcą osiągnąć jak najwięcej, zostały zakończone. Od firm i przedsiębiorców zależy jak będą chcieli na niej skorzystać.
Andrew Wrobel – Redaktor naczelny portalu Emerging Europe
You must be logged in to post a comment.