Minister Sikorski zagościł na krótko w Londynie. Pośmiał się z przeciekow z Wikileaks na temat swojej niegdysiejszej poprzedniczki w MSZ, na kórej nie pozostawili suchej nitki koledzy dyplomaci z USA.
Na antenie Polskiego Radia Londyn, wygłosił kolejny bon mot o kolędowaniu za rezolucją w Kongresie USA przez Macierewicza i Fotygę. Media lubią takie grepsy. Agencje przepadają za tym, bo wiedzą, że takiego newsa wźmie większość redakcji.
Co ciekawe, minister wcale nie chciał spotkać się z publiką. Wystarczyło mu krótkie spotkanie z dziennikarzami przy piwie, winie i coli. Takie niezobowiązujące kameralne spotkanko.
Kilka wywiadów i wizyta Ireny Grocholewskiej – prezesa Zrzeszenia Nauczycieli Polskich za Granicą. Niestety wydawać się mogło, że ani minister ani pani prezes nie znaleźli wspólnego języka. Przy czym nie rozstrzygnięte pozostaje, czy pani prezes nie mogła jasno określić pytania i swojego stanowiska, czy pan minister po prostu nie potrafił odpowiedzieć na zadawane pytania.
Nic straconego. Bo wydawało się, że zebrani byli mało zainteresowani pytaniami pani Grocholewskiej. Stety niestety? Hmm…
Im dłużej przebywam w Londynie zauważam, że problemy pozostają te same. Zmieniają się jedynie ludzie, kórzy z zapałem pionierów próbują je rozwiązać.
Powodzenia;)
Więcej:
http://elondyn.co.uk/newsy,wpis,13246