Wojtek Mazolewski znany jest przede wszystkim z działalności zespołu Pink Freud. W jego graniu już wcześniej odkrywaliśmy jazz, niemniej jednak zaskoczył swoją nową płytą. Bardzo pozytywnie zaskoczył.
Po włożeniu płyty do czytnika, zalewa nas ciepła fala jazzu. Płyta jest wyrazista od samego początku. Stary dobry jazz. Na myśl przychodzą mi dźwięki ze ścieżki filmowej „Niewinnych Czarodziejów”, filmu z 1960 roku, stworzonego przez Andrzeja Wajdę. Film z gatunku tych psychologicznych. Scenariusz napisany we współpracy z Jerzym Skolimowskim. Tłem akcji są występy zespołu jazzowego. Wokół jego członków cały czas „dzieje się życie”. Mimo upływu lat, treści zawarte w filmie są cały czas aktualne. Heh. Mimo upływu lat, muzyka i klimat tamtego jazzu jest cały czas aktualna.
Jeśli słuchając tej płyty odkryjecie podobne źródła, to bardzo dobrze. To zamierzony efekt. Mazolewski odwołuje się do klasyki i takową słychać na płycie. Dość powiedzieć, że była nagrywana analogowo, w studiu Radia Gdańsk, które jest przygotowanie do takiej rejestracji dźwięku.
Muzyka sprawia wrażenie niekończącego się jam session. Nie zamyka się oczywiście w klasyce. Tak jak ręce muzyków wędrują po instrumentach, tak też muzyka wędruje po różnych klimatach. Czasem można odnieść wrażenie, że ze znanych jazz fanom, lat 50 – 60, wędrujemy po nieprzeniknionych umysłach twórców płyty „Smells like tape spirit”, które dużo dalej wybiegają niż nam się wydaje.
Można nie słuchać jazzu, jednak nie można na niego się obrażać. Ta płyta przedstawi nam zupełnie inny wizerunek tego gatunku. Wojtek Mazolewski, znany punkowiec, jest tego gwarancją.
Garść szczegółów „technicznych”. Płyta powstawała prawie dwa lata. Na płycie oprócz basu Mazolewskiego usłyszymy również Marka Pośpieszalskiego, Marcina Bryndala, Oscara Toroka i „wisienkę na torcie”, Joannę Dudę, która na klawiszach wymiata jak wzorowy „gospodarz domu”.
Na okładce płyty Wojtek pisze o swoich inspiracjach i o wielu innych rzeczach, o których przeczytacie, będąc szczęśliwymi jej nabywcami. Aha, żeby nie było złudzeń, pomimo, że najczęściej widzimy Wojtka z gitarą basową, to w tym projekcie używa do wydobywania basu, klasycznego instrumentu zwanego kontrabasem – tak to trudne słowo.
Cóż więcej chcieć trzeba? Chcieć płytę trzeba.
Ta do nabycia od sierpnia w muzycznych księgarniach na terenie Wielkiej Brytanii oraz bezpośrednio na stronie autora. Polecamy.
Więcej na:
oraz
.