Brytyjska lewicowa gazeta codzienna „The Guardian”, poinformowała na swoich łamach o danych statystycznych ONS (Office for National Statistics, odpowiednik polskiego Urzędu Statystycznego). Według gazety i owego biura, Polaków na Wyspach mieszka 545 tysięcy, co jest dużym skokiem w porównaniu z rokiem 2003, kiedy to statystycznie w Wielkiej Brytanii mieszkało zaledwie 73 tysiące Polaków.
Dla Anglików i Polaków, liczba jest całkowitym zaskoczeniem. Jedyna różnica pomiędzy naszymi narodowościami to powód tego zaskoczenia.
Anglicy podnieśli larum o to, ilu tych Polaków jest – zdecydowanie za dużo. Polacy ze zdziwieniem stwierdzają często: „tylko nas tu tylu?”. Najgorsze jest to, że to są dane statystyczne, znaczy, że daleko niepełne. Najgorsze dla Anglików. Poza tym należy postawić pytanie, czy należy pisać „Anglicy”, czy „Brytyjczycy”, bo to już jest zasadnicza różnica. Antropolog, Kate Fox, w wynikach swoich badań, zauważa, że osoby, które nabyły obywatelstwo brytyjskie, najczęściej mówią o sobie per „Brytyjczycy”, autochtoni, którzy z pokolenia na pokolenie są mieszkańcami Wysp, nie mówią o sobie inaczej jak „Anglicy”. „Walijczycy”, „Szkoci” czy „Irlandczycy”. Zatem należy postawić pytanie, jaki procent Anglików w Brytyjczykach, jest aż tak przeciwna „najazdowi” Polaków? Należy zadać sobie pytanie, czy tak samo jak o Polakach, myślą Hiszpanie o mieszkańcach Wysp Brytyjskich, którzy od 2002 roku osiedlają się w „słonecznej Andaluzji”, po sukcesie książki Chrisa Stewarta „Driving over lemons” (polski tytuł „Jeżdżąc po cytrynach” – tłumaczenie: Anda MacBride).
Dwa – trzy lata temu, BBC 1 emitowało na swojej antenie, serial dokumentalny na temat naszych rodaków przyjeżdżających do pracy na Wyspach. Odwiedzili wtedy Urząd Pracy w jednym z miast, zajrzeli do rady miejskiej innego miasta. Przerażające było to, że zarówno młodzieńcy spod „pośredniaka”, którzy nie byli zainteresowani pracą jak i sami „rajcy miejscy”, sami będący potomkami emigrantów, za Polakami nie przepadali – delikatnie mówiąc. Jakież może być zdziwienie tych wszystkich ludzi, kiedy okaże się, że obecne dane są bardzo zaniżone, gdy pojawią się dane z najnowszego spisu powszechnego?
Jakiż jest sens publikowania danych statystycznych – notabene, które nie są nowością, tuż przed wynikami bardziej wiarygodnego spisu? Jaki jest cel uwypuklania liczby Polaków na Wyspach? O komentarzach pod wspomnianym artykułem, nie ma co pisać – tak jak w Polsce są niewybredne. Pytanie tylko, czy piszą je „Anglicy”, czy „Brytyjczycy”?
Zobacz więcej: