Tusk, Saryusz, Wolscy

Kategorie Publikacje

Postawienie naprzeciw siebie Tuska i Saryusza-Wolskiego* to kolejna odsłona wojny polsko-polskiej. Wojny, która pomimo tego, że dzieje się na arenie międzynarodowej jest obliczona na ewentualne zyski w polityce krajowej. W tej wojnie nie ma wygranych.

Wieść o tym, że Polska poprze innego kandydata na Przewodniczącego Rady Europejskiej niż Donald Tusk było niemal pewne. Ryszard Czarnecki w wywiadzie dla naszego tygodnika (Cooltura nr 616 str. 36 – przyp. red.) ponad rok temu, przekonywał, że Donald Tusk jest lepszym Polakiem na tym stanowisku niż żaden Polak.

I taki był początkowo przekaz. Jednak od kilku tygodni dało zauważyć się powolny zwrot w deklaracjach rządowych a przede wszystkim partyjnych PiS-u. Aż do jawnej deklaracji prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego, który jasno zakomunikował światu, że Donald Tusk nie ma co liczyć na jego poparcie. A to oznaczało jedno – polski rząd nie będzie popierał kandydatury Tuska w Brukseli.

Ryszard Czernecki, europoseł z ramienia PiS, lubi przypominać historię, kiedy to Margaret Thatcher podczas negocjacji Traktatu z Maastricht była odsądzana od czci i wiary, kiedy upierała się przy tzw. rabacie brytyjskim, który pozwolił zachować w kasie Wielkiej Brytanii miliardy funtów. Ta historia ma zrównoważyć negatywny wydźwięk polskiej akcji, której twarzami stali się – chcąc, nie chcąc – premier Beata Szydło i minister Witold Waszczykowski. Europoseł natomiast nie powtarza swoich innych słów, które wypowiedział w tym samym wywiadzie, że „minister Witold Waszczykowski mówi wyraźnie, że my będziemy popierać Donalda Tuska. Mamy do niego pewne pretensje i te pretensje podtrzymujemy, natomiast nie będziemy o nich mówić na forum międzynarodowym”.

 

Rozwrzeszczany bachor

Były minister spraw zagranicznych, Radek Sikorski, porównał Polskę do „wrzeszczącego bachora” w rozmowie z Konradem Piaseckim w Radiu Zet. „Polska przejęła taktykę bachora, kogoś, kto wrzeszczy w kącie i dorośli muszą się nad nim pochylić, żeby przestał. Tylko że z bachorem nie uzgadnia się ważnych kwestii, to robią dorośli między sobą”. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że te słowa staną się prorocze.

„Corriere della Sera” z kolei słowami swojego publicysty, Paolo Valentino komentował, że „nigdy nie zdarzyło się w Europie, aby rząd przedstawił oficjalnie kandydaturę na jedno z wysokich stanowisk w Unii w opozycji do tej, zaakceptowanej i wspieranej przez wszystkich innych partnerów, i to rodaka”.

Niewątpliwie zachowanie polskiego rządu było zagadkowe dla większości społeczeństwa europejskiego przyglądającego się polityce europejskiej. Mało kto był w stanie zrozumieć, że zatarg personalny może przybierać aż takie formy. – Prezes PiS Jarosław Kaczyński nienawidzi Donalda Tuska, więc jest gotów położyć na szali interesy Polski, interesy całego regionu tylko po to, żeby leczyć swoje fobie i jakieś zaszłe kompleksy – skomentował szef klubu PO Sławomir Neumann i to byłaby chyba najlepsza charakterystyka tego konfliktu.

Byłaby, gdyby nie komunikaty wypływające z rządu i partii rządzącej, mające uzasadnić frontalny atak na Tuska. Wcześniej jednak – o ironio – nie rząd a komitet polityczny PiS podjął decyzję o ewentualnym poparciu Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej i zobowiązał Beatę Szydło do sprzeciwienia się kandydaturze byłego premiera, ubiegającego się o reelekcję na to stanowisko.

Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Gazety Polskiej wyliczał przed szczytem w Brukseli, że „spraw, w związku z którymi były premier Donald Tusk może mieć problemy, jest kilka: afera Amber Gold, prywatyzacja CIECH-u i w końcu wszystko to, co działo się po 10 kwietnia 2010 r. – liczne zaniedbania, zaniechania, łamanie prawa wprost”. Jarosław Kaczyński dodawał również, że „jeśli chodzi o dwie pierwsze afery, to trudno sądzić, że Donald Tusk o nich nie wiedział. Czyli miał obowiązek podjąć działania. Niepodjęcie tych działań jest przestępstwem urzędniczym”.

Dodatkowo rzecznik rządu Rafał Bochenek mówił dziennikarzom w sejmie, że byłby to niebezpieczny precedens, coś niestandardowego, gdyby doszło do wyboru jakiegokolwiek kandydata na funkcję szefa Rady Europejskiej wbrew woli rządu państwa członkowskiego, z którego ten kandydat by się wywodził. Radek Sikorski w Radiu Zet twierdził z kolei, że nie doczytano dokładnie unijnych traktatów.

Zwolennicy reelekcji Tuska podnosili natomiast, że jako urzędujący przewodniczący nie musi być zgłaszany przez nikogo, ponieważ jest to tylko przedłużenie kadencji. Podkreślano przy tym, ze pełna kadencja trwa de facto pięć lat, a w jej połowie można jedynie „ściągnąć” przewodniczącego ze stanowiska jeżeli ten się na nim nie sprawdza.

 

Próba sił

Polski rząd nie poddawał się jednak w walce o utrącenie kandydatury Donalda Tuska i na to stanowisko wysunął swojego kandydata Jacka Saryusza-Wolskiego. Problemem dla Wolskiego było to, że akurat był jeszcze wtedy po pierwsze w Europejskiej Partii Ludowej a po drugie w PO. W momencie, kiedy stał się kandydatem PiS-u wyleciał z obu.

Jarosław Kaczyński o nowym kandydacie rządu mówił w wywiadzie dla Gazety Polskiej tak: „To człowiek proeuropejski – my jesteśmy proeuropejskimi realistami. Doskonale zna politykę brukselską od salonów po zakamarki kuchni, od lat zasiada w Parlamencie Europejskim, a wcześniej był przez lata szefem Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, w przeciwieństwie do Tuska ma również kompetencje językowe do sprawowania funkcji w Unii. Jest jednym z najlepszych znawców spraw związanych z funkcjonowaniem wspólnoty w Europie. Powiem zatem wprost – tak, pan Jacek Saryusz-Wolski to dobry kandydat na szefa Rady Europejskiej”.

Minister Spaw Zagranicznych Witold Waszczykowski, jeszcze przed szczytem, spotkał się w Brukseli ze swoimi odpowiednikami z krajów Grupy Wyszehradzkiej i krajów Beneluksu. Po tych spotkaniach mówił, że kandydatura Saryusza-Wolskiego „została przyjęta do wiadomości i nie była kwestionowana”. Następnie minister poinformował wszystkich pozostałych ministrów spraw zagranicznych UE, że jedynym polskim kandydatem jest były poseł PO.

Silne starania polityczne polskiego rządu podkreślał również rzecznik rządu, mówiąc o tym, że premier Beata Szydło „na marginesach unijnych szczytów rozmawiała z kilkoma premierami na temat przyszłości funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej oraz na temat tego, kto powinien ją pełnić”.

Z kolei minister Antoni Macierewicz po szczycie NATO mówił do dziennikarzy, że „rząd polski ma swojego kandydata. Inne kandydatury, które by sięgały po nazwiska polskie, traktujemy jako kandydatury, które są wystawione przeciwko polskiemu kandydatowi”.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro komentował kandydaturę Jacka Saryusza-Wolskiego jako kandydaturę kompromisową dla PiS i PO: „byłaby sytuacja bez precedensu, gdyby okazało się, że to opozycyjny klub parlamentarny w jakimś państwie wyznacza kandydata na nie. Państwa reprezentowane są przez rząd i rząd wyszedł naprzeciw opozycji. Nie zgłosił przedstawiciela z własnego środowiska, a mógł to zrobić, i zaproponował człowieka o ogromnym doświadczeniu, który jest związany i jest ceniony przez bardzo, bardzo różne środowiska polityczne.”

Efektem była tyrada europejskich przywódców, którzy informowali o swoim poparciu dla Donalda Tuska. Pozytywne dla Tuska sygnały wysyłali prezydent Francji Francois Hollande, szef MSZ Holandii Bert Koenders, szef czeskiej dyplomacji Lubomir Zaoralek czy dyplomaci z krajów bałtyckich i morza śródziemnego.

Najbardziej spektakularną reakcją na kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego była reakcja ulicy. Ktoś na drzwiach biura europosła w łodzi powiesił kartkę z cytatem z Józefa Piłsudskiego „Raz się sk******, ku*** pozostaniesz” oraz kalosz wypchany słomą.

 

Efekt alienacji

Skutek desperackich poczynań polskiej dyplomacji rządowej oraz polityków PiS-u nie pozostał niezauważony w Europie. Zwracano uwagę na to, że brytyjska premier Theresa May została postawiona w niezręcznej sytuacji, ponieważ Polska poprosiła Wielką Brytanie o wsparcie swojej kandydatury. Szykowały się małe skandale dyplomatyczne. Prowadzący głosowanie na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli, premier Malty, wyszedł z tego klinczu po mistrzowsku. Zadał podczas głosowania jedynie dwa pytania (według relacji z obrad osób trzecich) najpierw spytał kto jest przeciw temu, żeby przedłużyć kadencję obecnemu przewodniczącemu – rękę podniosła tylko Beata Szydło. Potem zadał pytanie o to, kto wstrzymuje się od głosu – nikt nie podniósł ręki. W takiej sytuacji pytanie o to kto jest „za” uznał za zbędne i tym samym Donald Tusk przeszedł przez głosowanie zwycięsko.

Premier Szydło próbowała jeszcze sabotować szczyt mówiąc, że nie podpisze konkluzji ze szczytu, co według polskiego rządu miałoby skończyć się nieskutecznym wyborem Donalda Tuska na przewodniczącego. Prezydent Francji, skomentował takie zachowanie stwierdzeniem, że jeśli polska premier przeciwstawi się 27 państwom, to może się okazać, że 27 państw może zagłosować przeciwko Polsce podczas rozdzielania funduszy strukturalnych.

Portal niezależna.pl nazwał działanie przywódców unijnych butą. Cytował także prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego, który w porannej rozmowie RMF FM, na drugi dzień po głosowaniu, mówił Robertowi Mazurkowi, że Donald Tusk mógł złożyć wniosek o odłożenie głosowania w sprawie wyboru szefa Rady Europejskiej, jednak ten wybrał własny interes. Podkreślał również, że sukces Tuska jest „rzekomy”, a w rzeczywistości jest „porażką”.

Z drugiej strony opozycja odtrąbiła sukces, wypominając Beacie Szydło niechlubną polską tradycję liberum veto. Na scenie europejskiej PiS-owi utarto nosa. Gdzie w tym wszystkim był polski interes narodowy?

Niezależnie od tego jak obie strony tego konfliktu będą interpretowały fakty, jak będą się pocieszały w swoim gronie i obrażały na zewnątrz, jedno pozostanie bez zmian. Nie po raz pierwszy osobiste interesy i niezdrowe emocje biorą górę nad rzeczami ważniejszymi. W tym sporze nie ma wygranych natomiast jest jedna przegrana. Polska.

 

*) Jacek Saryusz-Wolski, napisał na Twitterze, że pierwszy człon jego nazwiska nie odmienia się. Jednak zgodnie z zasadami pisowni języka polskiego oraz wg. słownika PWN, nie odmienia się jedynie nazwy herbów. W tym przypadku jest to przydomek (Saryusz), który się odmienia. Jacek Saryusz-Wolski posiada prawa do herbu Jelita.

 

Cooltura nr 678
Cooltura nr 678
Cooltura nr 678
Cooltura nr 678