UK szuka teraz pigułki „dzień po”

Kategorie Znowu Dobroniak

Brytole to jednak są wariaci. To, co wydarzyło się w czwartek, 23 czerwca roku pańskiego 2016, przejdzie do historii angielskiego poczucia humoru. Najpierw był lekki szok, gdy Nigel Farage w jednej z telewizji śniadaniowych powiedział, że główne hasło kampanii antyunijnej jest kłamstwem, a potem był jeszcze ten rozczulający Brytyjczyk w BBC, który powiedział, że nie wiedział, że gdy zagłosuje za opuszczeniem Unii, rzeczywiście się to stanie…

Zaznaczam, że nie jestem ani za, ani przeciw. Z jednego prostego powodu – nawet moja wybujała wyobraźnia nie jest w stanie ogarnąć skutków wyjścia z UE. Na razie na rynkach trwa mniejsze lub większe zamieszanie. Instytucje finansowe planują wyprowadzić się z Anglii, a zaraz za nimi wybierze się całe stado specjalistów – nie tylko finansistów ale między innymi też… informatyków, programistów, administratorów sieci, etc. Tak, jest to jedna z największych grup, które obsługują londyńskie City. Grupa, której cały czas brakuje w UK i gdzie cały czas jest deficyt tejże substancji personalnej – mówiąc językiem korporacyjnym 😉

Śmiesznych rzeczy jest jeszcze więcej. Kornwalia, która zagłosowała za wyjściem, zastanawia się, czy to oznacza, że zostaną odcięci od dotacji unijnych. To samo będzie w Walii, która raczej nie ogarnia w ogóle sytuacji i zaczynam podejrzewać, że w tych wszystkich dowcipach o owcach, jest jednak odrobina prawdy 😉 Bo któż normalny tnie gałąź na której siedzi???

Jest jeszcze jeden fajny myk. Jak zauważa Mikołaj Barczentewicz, konstytucjonalista brytyjski i wykładowca na uniwersytecie w Oksfordzie, pisanie o Brexicie jest błędne, ponieważ oznacza to tak naprawdę Engxit.

Wynik czwartkowego referendum oznacza bowiem to, że ze Zjednoczonego Królestwa wyjdzie Szkocja i Irlandia Północna (o czym już pisałem w poprzednich felietonach). Kiedy to się stanie w Anglii, Walii i Kornwalii, pozostanie jedynie… Właściwie co?

Finansiści i banki wyniosą się do UE, to samo będzie z produkcją, czyli z największymi fabrykami, ropa jest w Szkocji, w resztce po Wielkiej Brytanii pozostaną tylko „beneficiarze”.

Paradoksalnie, marzenie o imperium starców, którzy walnie zagłosowali za wyjściem, może skończyć się fatalnym w skutkach zniszczeniem tego, co zostało po Imperium Brytyjskim.

Tutaj właśnie pojawia się tzw. języczek u wagi. Referendum w UK według prawa nie jest wiążące dla parlamentu, ponieważ parlament brytyjski jest suwerenny w swoich decyzjach i nie ma możliwości wpływania na jego decyzje. Oznacza to, że politycy mogą nie przyjąć do wiadomości wyniku referendum i zagłosować przeciwko rozpoczęciu procedury wyjścia z UE. Tym bardziej, że zdanie Brytyjczyków jest bardzo podzielone. Jak mawiał Ferdynand Lipski do Siary: „prawie poł na pół”. Poza tym posłowie będą chcieli ratować Wielką Brytanię, a nie być jej katem i wejść do historii jako ci, którzy zakończyli żywot, kiedyś wspaniałego, imperium… Chyba, że znowu ważniejsze staną się notowania i kampania wyborcza, a nie zdrowy rozsądek.

Pycha kroczy przed upadkiem…