Oczywiście można ten film włożyć na „odpowiednią” półkę, zaszufladkować i nazwać go po prostu „kolejną pedalską produkcją”. Ale to byłoby zbyt proste. Bo jeśli oddzielimy uprzedzenia i schematy, pozostanie nam fajny, lekko psychologiczny film o rodzeniu się pierwszej poważnej przyjaźni, a może nawet miłości…
Reżyser i zarazem scenarzysta Daniel Ribeiro najpierw (w 2010 r.) nakręcił film krótkometrażowy pt. „Eu Não Quero Voltar Sozinho” (angielski tytuł: „I Don’t Want to Go Back Alone”), co można przetłumaczyć jako „Nie chcę wracać sam”.
Po znakomitym przyjęciu etiudy Ribeiro cztery lata później postanowił nakręcić film pełnometrażowy. Tytuł diametralnie się zmienił: „Hoje Eu Quero Voltar Sozinho”, co z portugalskiego na polski można przetłumaczyć dokładnie jako „Dzisiaj chcę wracać sam”. Na angielski został jednak przetłumaczony jako „The Way He Looks” (po polsku: „Jak on wygląda”), zaś polski widz mógł obejrzeć film Daniela Ribeiro pod tytułem „W jego oczach”.
Dlaczego tak się rozpisałem na temat samego tytułu? Ponieważ praca polskich i angielskich tłumaczy dobrze pokazuje, jak bardzo chcą oni tytułem „wypozycjonować” przesłanie filmu, przenosząc je z realiów życia nastolatków, o których opowiada, do sfery duchowej poprzez zaakcentowanie rozterek głównego bohatera.
Z drugiej strony z krótkiej etiudy, którą rzeczywiście można było objąć zdaniem: „Nie chcę wracać sam”, w pełnym metrażu rozwinięto historię tak, że okazuje się, iż główny bohater chce jednak wrócić sam. Gdzie? Ano do domu.
Przez większość filmu zresztą jest odprowadzany ze szkoły najpierw przez swoją przyjaciółkę, zaś potem – gdy w klasie pojawia się nowy uczeń, a między chłopakami zawiązuje się przyjaźń – przyjaciółka schodzi na dalszy plan, a „odprowadzczem” staje się nowy kolega…
No i tutaj zaczyna się kluczowa akcja. Główny bohater jest od urodzenia niewidomy. Zamknięty w świecie nadopiekuńczych rodziców i trasie szkoła – dom, zaczyna jednak odkrywać samego siebie. Przyjaciółka z kolei musi odczarować swoją wizję przyszłości najpierw z niewidomym przyjacielem, potem z nowym uczniem. Nowy uczeń natomiast musi w końcu określić, czego właściwie chce.
Co ciekawe, historia poprowadzona jest w ten sposób, że problemy, które dla widza mogą się wydawać nie do przejścia, okazują się dla bohaterów zupełnie nieistotne. Bo problemem w filmie nie jest to, że główny bohater jest niewidomy, że jest gejem, że nie potrafi mówić o swoich uczuciach. Jest nim raczej to, że jest dorastającym nastolatkiem i ma takie same problemy jak inni, zupełnie zdrowi ludzie w jego wieku.
On nie walczy z „widzącym” światem. On walczy o to, żeby z jednej strony nie być samotny, a z drugiej w końcu uniezależnić się od znajomych, kolegów, rodziców. Stąd ta różnica w tytule pomiędzy etiudą a pełnym metrażem. Oba są właściwe. Oba są niczym zjawisko w fizyce kwantowej, gdy poruszony metronom drga i nie drga jednocześnie.
Poza tym to piękny film o przyjaźni i zwykłych relacjach między ludźmi, bez względu na wiek i wszelkiego rodzaju szufladki, do których lubimy ich wkładać.
You must be logged in to post a comment.