Witaj w stadzie

Kategorie Publikacje

Już Arystoteles tworzył pierwsze założenia dotyczące sił działających w społeczeństwie. Próbował je uporządkować i zrozumieć. Grecki uczony zapewne nie był pierwszy, a to oznacza, że ludzie od zarania próbują zrozumieć stado, w którym funkcjonują. Jak to jest, że przez tyle lat dalej siebie wzajemnie nie rozumiemy? Głodny nie zrozumie sytego, samotnik nie zrozumie duszy towarzystwa?

 

Okładka - Cooltura nr 413
Okładka - Cooltura nr 413

 

Czy musimy wciąż się tłumaczyć, że wolimy mieć więcej niż jedną partnerkę, ale niekoniecznie na stałe? Czy wciąż trzeba udowadniać, że bycie samemu nie oznacza samotności? Czy związek zarejestrowany w urzędzie lub kościele jest lepszy od tego bez rejestracji? Czy w końcu to, że ludzie żyjący w związkach nie decydują się na dzieci, sprawia, że są samolubni i aspołeczni?

Oczywiście, że nie! Społeczeństwo jednak tworzy reguły, a odstępstwa od nich są powszechnie napiętnowane. W zależności od kultury, w jakiej żyjemy, to napiętnowanie jest bardziej lub mniej dotkliwe. Zatem w Polsce jednym z podstawowych pytań na pewnym etapie Twojego życia będzie: „Kiedy się ożenisz?”, „Kiedy założysz rodzinę?”. W Stanach zapytają się nas: „Kiedy w końcu opuścisz dom i pójdziesz na swoje?”, a w Anglii prawdopodobnie oficjalnie zapytają nas o pogodę, jednak powłóczyste spojrzenia co bardziej „cnotliwych” mieszkanek wsi i miasteczek dadzą do zrozumienia, że „coś jest z nami nie tak”, skoro mamy „swoje lata”, a nie mamy stałej partnerki. Czyli jest ciśnienie.

A może to schemat? Nasze teorie dotyczące rzeczywistości społecznej, nazywane schematami, mają istotny wpływ na to, co zauważamy, o czym myślimy, co później sobie przypominamy (Elliot Aronson, „Psychologia społeczna – Serce i umysł”, Zysk i S-ka 1997).

 

Profesor Elliot Aronson, guru w dziedzinie psychologii społecznej, pisał w jednej ze swoich książek: „Nieważne, sam czy w obecności innych, jesteś zawsze istotą społeczną. Wiesz o tym, nawet nieświadomie, że jesteś częścią większej, interaktywnej sieci składającej się z osób, które kształtują twoje myśli, uczucia i zachowanie” (Tamże).

To jest wytłumaczenie, dlaczego wciąż żyjemy pod presją tego, że coś musimy zrobić. Tak się żyje w społeczeństwie. Co ciekawe, to, że lubisz przebywać sam, wcale nie oznacza, że jesteś dziwny. Wręcz przeciwnie – jesteś nieodłączną częścią społeczeństwa. Uczestniczysz w nim, mimo że w jakiś sposób próbujesz się alienować. Terry Pratchett w jednej ze swoich powieści napisał, że „ludzie, którzy nie potrzebują innych ludzi, potrzebują innych ludzi, by im okazywać, że są ludźmi, którzy nie potrzebują innych ludzi” (Terry Pratchett, „Maskarada”, Prószyński i S-ka 2007).

Z drugiej strony, jak podejść do tych „złych” członków społeczeństwa, którzy nie chcą bądź nie potrafią żyć w stabilnym związku – bądź w stabilnej samotności – i ciągle zmieniają partnerów lub partnerki? A nie przyszło Ci do głowy, że oni żyją w stabilnej złożoności? Tak, tak. Ich życie składa się z kilku miłości naraz. Mają „pojemne serce”.

Za każdym razem będzie i tak źle, i tak niedobrze. Społeczeństwo determinuje większość, a większość prowadzi w miarę stabilne życie… Oprócz tego, że ostatnie zdanie to fałsz, bo badania pokazują, że wcale tak nie jest. To nasz wewnętrzny strażnik moralny podpowiada nam, że „stabilność w życiu” to norma. Stabilność, czyli związek, a do tego jeszcze potomstwo… potem dom, drzewo… a może helikopter?

 

 

Ognisko domowe? NOT!

Przyjrzyjmy się trzem kategoriom, jakie zostały stworzone na potrzeby tego artykułu: singiel, związek i „niby-singiel”, mający ciągle nowych partnerów/partnerki.

Skąd bierze się parcie na to, żeby być w związku? Do tego stałym?

Ilu psychologów i socjologów, tyle pewnie będzie opinii. Swoje pięć groszy zapewne dorzuciliby jeszcze biolodzy. Dla niech jest oczywiste, że „parowanie się” prowadzi do podtrzymania gatunków. Ok, ale zwierzęta – oprócz filmów Disneya – nie wchodzą przecież w stałe związki. Ludzie mają rozwinięty mózg, w którym powinien mieszkać rozum, i wiedzą, że stałe związki są lepsze. Ale czy na pewno?

Nie, nie. Nie nawołujemy do rozwiązłości ani nie chcemy burzyć porządku rzeczy… Właśnie, „porządku” – ten „porządek” stworzyliśmy sobie sami przez setki lat, a i tak jakby porównać poszczególne okresy historii ludzkości, to, co teraz jest „normą” i „porządkiem”, dawniej było dziwactwem.

Obecny stan rzeczy, który jest dla nas oczywisty, to nic innego jak dysonans poznawczy. Prawdopodobnie nasi rodzice bądź opiekunowie wpoili nam pewien system wartości. Co to takiego ten „dysonans”? Według formułki to „popęd spowodowany poczuciem dyskomfortu, pierwotnie definiowany jako konsekwencja utrzymywania dwóch lub więcej niezgodnych ze sobą elementów poznawczych, następnie określany jako konsekwencja zaangażowania się w działanie, które jest sprzeczne z koncepcją siebie jako osoby przyzwoitej i rozsądnej”. Uff…

Chodzi mniej więcej o to, że jeżeli od małego wpojono nam (albo nauczyliśmy się na własnej skórze), że jabłka są kwaśne, to trudno nam będzie zaakceptować, że czasem mogą być też słodkie. I trudno nam będzie zmienić o tych jabłkach zdanie.

Leon Festinger (1957) definiował dysonans jako niezgodność między dwoma elementami

poznawczymi. Mamy wiele przekonań na temat nas samych oraz na temat świata i czasami te przekonania są wzajemnie sprzeczne (Elliot Aronson, tamże).

Dlatego często z rezerwą obserwujemy ludzi, którzy zamiast siedzieć w domu wolą podróżować i nie „mogą nigdzie zagrzać miejsca”. Dlatego dziwne może się wydawać, że ktoś woli „święty spokój” zamiast „burzliwych związków”. Oczywiście te sprzeczności są tematem dla psychologów. Dla biologów ta sprawa jest jeszcze prostsza. – Każdemu przyda się kilka chwil samotności. (…) Jednak nadmiar samotności może źle wpłynąć na nasze zdrowie – mówi w rozmowie dla „Charakterów” (nr 181) prof. John Cacioppo. Twierdzi on ponadto, że według badań osoby starsze, a na dodatek samotne częściej zapadają na choroby i tym samym, poprzez osłabioną odporność, szybciej umierają.

– Wydawać się może – i powszechnie rzeczywiście tak się uważa – że samotność jest czymś negatywnym. To jednak błędne przekonanie. Samotność to tak naprawdę kategoria biologiczna – nieprzyjemny stan, który sygnalizuje, że powinniśmy zwrócić na coś uwagę – mówi prof. Cacioppo („Charaktery”, nr 181).

Tak, to biologia. Jednak z psychologicznego punktu widzenia wypowiedzi profesora nie oznaczają wcale, że musimy być do późnej starości w związku. Wystarczy zapewne sama obecność osób bliskich. Kogoś, do kogo można „otworzyć gębę” albo z kim można posiedzieć na ławeczce pod blokiem i obgadać innych lokatorów. Nie patrzyliście na takie zachowania z tego punktu widzenia, prawda? Od teraz nie narzekajcie na „plotkary siedzące w oknie na poduchach”, bo być może właśnie ratują one sobie nawzajem życie 😉

 

 

Niby jasne, a jednak

Z jednej strony normalne jest więc, że nie mamy nikogo na stałe – to psychologia. Z drugiej powinniśmy żyć w parach – jak wskazuje biologia. Skąd ta sprzeczność? „To, co inni myślą i mówią o nas – niezależnie od tego, czy się z tym zgadzamy – bierze się stąd, że my, ludzie, reagujemy zwykle na siebie nawzajem. Zachowanie społeczne jest skomplikowaną mieszaniną emocji i poznawania” (Elliot Aronson, tamże).

Aronson sugeruje, że żyjemy pod presją społeczną. Społeczeństwo, czyli my wszyscy razem, naciska samo na siebie, żeby działać w określonym kierunku. Co by było, gdyby ludzie nie mieli takiej presji? Być może przeszlibyśmy nad tym do porządku dziennego?

Bernard Cohen już w 1963 r. wysnuł tezę, że „być może mass media nie decydują o tym, co ludzie myślą. Ale mają zasadniczy wpływ na to, o czym myślą”. Może nasze myślenie jest skutkiem „zdalnego naprowadzania”?

Do tego dochodzą jeszcze inne aspekty, jak na przykład różnica płci. – Gdyby wszyscy ludzie na świecie byli tak wspólnotowi jak kobiety, to każdy siedziałby w swojej pieczarze. Gdyby z kolei dominował męski styl sprawnościowy, to w ogóle nie byłoby pieczary, do której można by się schować – mówił dla „Charakterów” (nr 181) prof. dr hab. Bogdan Wojciszke. Czyli nawet różnica płci – jak twierdzi prof. Wojciszke, dosyć poważna – nie stoi na przeszkodzie, żeby człowiek wchodził w związki stale i namiętnie.

Często stosujemy znane nam schematy w działaniu i w ten sposób wpływamy na to, w jakim stopniu zostają one potwierdzone bądź podważone. Badania dotyczące tego procesu — nazwanego samospełniającym się proroctwem — dowiodły, że ludzie niekiedy bezwiednie zachowują się w sposób, który prowadzi do wytworzenia danych wspierających schemat. Są to, być może, najbardziej pesymistyczne badania, jeśli chodzi o naszą zdolność do zmiany własnych schematów i przekonań (Eliot Aronson, tamże).

Z jednej strony mamy swój rozum, „który stawia nas ponad innymi istotami na ziemi”, jednak nie robimy nic innego poza działaniem w zwyczajnym, pospolitym, wręcz zwierzęcym stadzie. To umysł kreuje świat wokół nas i nawet „gdybyśmy stanęli tuż obok siebie

na tej samej łące, moje oczy nigdy nie ujrzą tego, co widzą twoje” – pisał George Gissing w „The priyate papers of Henry Ryecroft” w 1903 r.

 

 

Cytaty, cytaty…

Ten artykuł w żaden sposób nie powinien być i nie jest odkrywczy. Powinien raczej wywołać krótką chwilę refleksji – jakiejkolwiek. Artur Conan Doyle w „Sherlocku Holmesie” pisał, że „kardynalnym błędem jest teoretyzowanie przed zebraniem wszystkich faktów. Wypacza to sąd”.

Zwróćcie azaliż wżdy uwagę na to, że tak już dzieje się w społeczeństwie, iż ludzie rodzą się różni i tacy pozostaną – całe szczęście – do końca życia. Częścią społeczeństwa są single, pary bez dzieci, pary z dziećmi czy ci, co „serce pojemne mają”. Ci ostatni, jeśli nie robią sobie krzywdy nawzajem, to niech sobie żyją długo i szczęśliwie. Jeszcze raz Elliot Aronson: „Ludzie, którzy postępują anormalnie, niekoniecznie muszą być szaleńcami”. Tym razem to cytat z innej jego ważnej książki – „Człowiek istota społeczna” (PWN 2009).

Prace Elliota Aronsona są podstawą nauk humanistycznych: socjologii, psychologii, filozofii czy politologii. Próbował on badać, dlaczego tak trudno nam zrozumieć działanie innych. Czy winien jest dysonans poznawczy, nietolerancja zachowań sprzecznych z naszymi przekonaniami, czy schematy? Sam wybierz odpowiedź. Na koniec jeszcze jeden cytat. Tym razem z rozmowy z aktorem Bartłomiejem Topą („Dom zły”, „Wesele”, „Kuracja”). Swój udział w akcji mającej na celu zwrócenie uwagi na problemy ludi z autyzmem (więcej na str. 46 tego numeru „Cooltury”) podsumował słowami: „Nie nakładajmy mapy swojego zachowania i swojego wychowania na innych. Inni też mają prawo do życia. Też są fantastyczni w swoim zachowaniu, w swoim byciu, w swoim jestestwie”. Tyle.

 

 

 

 

 

>>>>>


Leave a Reply