David Cameron, obiecując przed parlamentem surowe kary, starał się chyba wpłynąć na sądy. Te jednak zachowały swoją suwerenność i karały różnie. W sumie racja. Czy za kradzież wina za siedem funtów można karać tak samo jak za kradzież sprzętu za pięć tysięcy?
Jednego nie można odmówić systemowi brytyjskiemu. Każe szybko, niemal natychmiast i całodobowo. Inna rzecz, że przestępcy, którzy grabili i palili, rzadko kiedy okazują skruchę. Nijak ich do tego nie można zmusić i chyba nawet nie chodzi o to, żeby to robić. Problem pozostaje w nich. Problemem jest to, jak system nauczył ich patrzeć na świat. Wszystko do tej pory dostawali na luzie i za darmo. System utwierdzał ich zawsze w przekonaniu, że nic nie muszą. Nie muszą się uczyć, nie muszą mieć szacunku do starszych, do nauczycieli, do pana w sklepie obok szkoły, policjanta, który zwraca im uwagę. Młodzież stała się tak rozpasana, że zaczęła odpowiadać agresją na każdą możliwą formę „przywołania jej do porządku”. Oczywiście mówimy tylko o „przywoływaniu” werbalnym, bo o żadnej perswazji fizycznej nie mogło być mowy.
Nie miejmy nawet pokusy, żeby uczyć kultury Brytyjczyków. Nie jesteśmy tu od tego. To sami Brytyjczycy muszą zdiagnozować problem i to oni muszą go rozwiązać. Nie piszemy również, że Polacy to aniołki, bo tak nie jest. Może tylko jesteśmy mniejszymi zadymiarzami od tych lokalnych – statystycznie rzecz biorąc oczywiście: dwóch zatrzymanych jak na razie Polaków na tysiące zatrzymanych w ogóle to naprawdę niezły wynik.
Nie sposób jednak nie zareagować na słowa pani Moniki Kończyk, której zdjęcie obiegło większość najważniejszych gazet światowych, a na pewno wszystkie brytyjskie. Pani Kończyk powiedziała przed kamerami dziennika The Sun, że angielskie społeczeństwo jest chore. Jak na złość na drugi dzień okazało się, że tak samo chore jest inne społeczeństwo. Na wyspie Jersey jeden z naszych rodaków zasztyletował sześć osób, w tym troje dzieci. Co teraz sobie pomyśli przeciętny Brytyjczyk?
Ciekawe też, czy zmieni się nastawienie niektórych brytyjskich gazet do Polaków na Wyspach. Dziennik „Daily Mail” jak dotąd używał sobie na naszych rodakach dosyć często, upatrując w naszym narodzie samo zło. Okazało się, że to polskie społeczeństwo wcale nie jest taki złe. Problem wybuchł wszak gdzie indziej. A „ci Polacy” przynajmniej płacą podatki.