Niestety, do tego wszystkiego to zmierza. Nagonka w Polsce „każdy na każdego” oraz język, jakiego używa opozycja parlamentarna (bo to należy wyodrębnić), prowadzą do tego, że społeczeństwo się radykalizuje. No i się zradykalizowało, i objawiło w postaci Brunona K. –„karzącej ręki” tej radykalizacji.
Jeszcze niedawno na marszu niepodległości w Warszawie nawoływano do obalenia Republiki Polskiej (tak, Rzeczpospolita to nic innego jak republika). Jeszcze niedawno prezes Kaczyński mówił o zamachu. Teraz mamy kolejny zamach na drugą stronę sceny politycznej. Różnica pomiędzy oboma zamachami jest kolosalna. O ile pierwszy to efekt wyobraźni i marketingu politycznego PiS-u, o tyle ten drugi jest już jak najbardziej realny. Jeżeli trotyl na skrzydłach był daleko nierealny, to cztery tony trotylu już jak najbardziej są.
Czy to w jakiś sposób zmieni radykalnych prawicowców, którzy cały czas walczą o jakąś wyimaginowaną wolność, a na uroczystościach państwowych śpiewają „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”? Nie. Oni są raczej niereformowalni.
Chodzi raczej o to, żeby przez słownictwo używane przez wszelkie skrajności nie rodzili się nowi zamachowcy. Bo, na litość boską, jeżeli komuś przeszkadza władza, to idzie na wybory i swoimi głosami zmienia ją, a nie zabija, bo to świadczy tylko o braku argumentów.
Ktoś, kto, zabijając, chce zmieniać świat, na pewno nie marzy o demokracji i wolności. Bo na tym właśnie polega wolność – na sztuce wyboru.
Co ciekawe, większość „prawicowców”, „nowych akowców” i innych „wolnych Polaków” to zatwardziali chrześcijanie, którzy próbują pozbawić człowieka tego, co dał im Bóg – wolnej woli.
Trzeba nie mieć wyobraźni, szykując jakikolwiek zamach. Przecież w tym samym wybuchu zginą również inni ludzie, nie tylko politycy. O tym się już nie pamięta. Według prezesa PiS-u w Smoleńsku zginął tylko jego brat i żona jego brata. Zapomina, że byli tam inni. Zarówno z SLD, PO, PSL, jak i innych ugrupowań, ale też załoga, urzędnicy, ochrona…
Nie będzie można nikogo przekonać, jeśli jest w swych poglądach zatwardziały. Należy jednak zadbać, żeby to „zatwardzenie” nie blokowało dyskusji i rozmowy. Bo jeśli zamiast słów będzie się używało trotylu, to nic dobrego z tego nie wyniknie.
Jestem ciekawy, jak teraz czują się ci, którzy uczestniczyli w marszu organizowanym przez narodowców i nacjonalistów? Dalej twierdzą, że to nie było nic złego?