Mamy przed sobą kolejną powieść Piotra Czerwińskiego. Dokładnie czwartą. Dokładnie jedenaście miesięcy temu ukazała się jego ostatnia książka – „Międzynaród”, która już teraz w logiczny sposób stała się przedostatnią. Miała czerwoną okładkę i była antyutopią. Teraz, po raz trzeci, Czerwiński opisał pokolenie, tym razem pokalane niebieskawym kciukiem portalu, który rządzi dziś światem.
Rządzić będzie oczywiście do czasu, kiedy stanie się przeżytkiem, a dzieci tych dzieci, które teraz nimi są, staną się dorosłe. Zapewne wtedy wymyślą coś zupełnie szałowego czy jak to tam się będzie nazywało. A o „fejsie” będzie czytało się w książkach. Między innymi takich jak ta Piotra Czerwińskiego, portrecisty czasów onych. Amen. Czy „łotewer”.
„Pigułka wolności” jest książką popkultury. Teoretycznie powinna być lekturą masową. Piotr Czerwiński napisał ją stylem, jaki znamy z jego debiutu, „Pokalanie”. To powoduje, że powieść czyta się gładko. Mało tego, historia jest tak sprytnie napisana, że czytelnik łatwo może się złapać na tym, że na bezdechu przewraca kolejne kartki, czekając na finał.
Bardzo fajnie skrojony jest zwrot akcji i przedstawienie wydarzeń z różnych punktów widzenia. Bez względu na to, jak książka jest reklamowana, śmiało można powiedzieć, że to zgrabnie napisany kryminał, a nawet thriller polityczny. Oczywiście z historią miłosną w tle, ale ta miłość jest tak prawdziwa, że w tym przypadku niebanalna. Czerwińskiemu bardzo łatwo przychodzi portretowanie ludzi korporacji – znowu odniosę się do „Pokalania” – robił to bardzo trafnie w swojej pierwszej powieści i zgrabnie robi to w ostatniej. Dobrze, że unika powtórzeń, chociaż jeden z jego bohaterów nawiązuje do twórczości… Piotra Czerwińskiego, rzucając co rusz cytatami z jego książek. W tym momencie następuje kolejna „zgrabność”, a mianowicie połączenie fikcji z realnym światem. Czy jest to pokazanie dystansu do samego siebie, czy może rozbujałe ego autora – ocenę pozostawiam czytelnikom.
Jedno jest pewne, Czerwiński dorobił się wiernej publiczności i ci, którzy za nim przepadają albo którym co najmniej podobają się jego książki, i tym razem się nie zawiodą. Sądzę nawet, że będą bardzo pozytywnie zaskoczeni.
Rzeczywistość z „Pigułki wolności” jest namacalna. Znamy ją. Chyba nie ma w tzw. cywilizowanym świecie osoby, która nie wiedziałaby, o czym Czerwiński pisze.
Dlatego właśnie polecam tę książkę. Przyda się ona wszystkim tym, którzy korzystają z globalnej sieci. Będzie pomocna w tym, żeby zrozumieć pewne mechanizmy rządzące współczesnym światem. Pomoże również złapać dystans wszystkim tym, którzy nałogowo korzystają z portali społecznościowych, jak i „odczarować” tych, którzy się ich obawiają.
Przebieg fikcyjnych zdarzeń z „Pigułki…” jest niestety bardzo realny. Niestety, ponieważ chciałoby się, żeby ludzie jednak byli lepsi, a tutaj okazuje się, że większość gdzieś się pogubiła. Altruiści stają się zwykłymi szmaciarzami, a zwykli szmaciarze dojrzewają i wyrastają na altruistów. W pewnym momencie już nie wiadomo, kto jest kim. Prawie jak u Orwella. A może nie prawie, bo okazuje się, że… Nie. Tego to już powinniście dowiedzieć się z książki…
Klicken Sie!
Więcej na:
Info:
Książka „Pigułka wolności” miała swoją premierę 3 października. Można ją nabyć w dobrych księgarniach zarówno w formie tradycyjnej, jak i elektronicznej.
O poprzednich książkach Piotra Czerwińskiego możecie przeczytać TUTAJ i TUTAJ
>>>>>